Reklama

"Władca Pierścieni": Kłopot z zakończeniem

"Władca Pierścieni: Powrót Króla" Petera Jacksona zachwycił większość szczęśliwców, którzy mieli szansę obejrzeć film przed oficjalną premierą. Fani powieści J.R.R. Tolkiena i jej ekranizacji powinni jednak mieć świadomość, ile czasu przyjdzie im spędzić w kinie. 3 godziny i 20 minut projekcji dzieła może stanowić poważne wyzwanie.

Niektórzy obserwatorzy zwracają też uwagę na dość rozciągnięty i chwilami nużący ostatni akt filmu, w którym zamykane są poszczególne wątki fabuły.

Złośliwcy stwierdzili nawet, że Jackson, nie mogąc zdecydować się na wybór któregoś z zakończeń, postanowił włączyć je do filmu wszystkie, w liczbie około dwunastu!

Podkreśla się, że reżyser, rezygnując z podtrzymywania napięcia pod koniec filmu, ukazując nie kończące się sceny pożegnań i rozstań, chciał w ten sposób zadowolić wielbicieli powieści, tropiących niezgodności obrazu z książką Tolkiena.

Reklama

Jeśli to prawda, nie do końca mu się udało, ponieważ zrezygnował z ważnych dla miłośników powieści scen przywracania porządków w Shire. Poza tym Jackson wyciął wszystkie zrealizowane sceny z udziałem złego Sarumana (Christopher Lee). Twórca obiecał przywrócić je w wersji DVD, ale i tak jego decyzja wywołała gwałtowne protesty miłośników Tolkiena i... Sarumana.

W sumie cała sfilmowana trylogia Tolkiena, czyli "Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia", "Władca Pierścieni: Dwie Wieże", "Władca Pierścieni: Powrót Króla" trwa na ekranie ponad 11 godzin, jeśli doliczyć minuty dodane w specjalnych edycjach DVD.

W finale ostatniej, najdłuższej odsłony sagi można m.in. obejrzeć, jak Aragorn (Viggo Mortensen) obejmuje należny mu tron i poślubia piękną Arwenę (Liv Tyler), zaś hobbitowie Frodo (Elijah Wood) i Bilbo (Ian Holm), czarodziej Gandalf (Ian McKellen) oraz przywódcy Elfów Galadriela (Cate Blanchett) i Elrond (Hugo Weaving) dopełniają swojego mistycznego przeznaczenia.

Kamera dokumentuje także rodzinne szczęście, którego doświadcza Sam Gamgee (Sean Astin) u boku swojej ukochanej.

Na pocieszenie widzom, którzy nie lubią reflekcji w kinie zaś spragnieni są akcji, pozostają ujęcia z pajęczycą Szelobą, a przede wszystkim wielka bitwa na Polach Pelennoru, która swoim rozmachem ponoć bije na głowę wszystko, co do tej pory kiedykolwiek pokazano na ekranie.

Starcia słoniopodobnych, zakutych w stal mumakili z ludzkimi jeźdźcami armii Śródziemia, orkowie usiłujący sforsować bramę Minas Tirith legendarnym taranem o nazwie Grond, gigantyczne katapulty szerzące spustoszenie po obu stronach konfliktu, walka ze straszliwym Królem Nazguli, dosiadającym swojego potwornego skrzydlatego wierzchowca, Aragorn, Legolas (Orlando Bloom) i Gimli (John Rhys-Davies) prowadzący armię umarłych do walki ze stronnikami Saurona - te sceny pozostaną w pamięci widzów na długo.

"Władca Pierścieni: Powrót Króla" wejdzie na ekrany kin w USA, Kanadzie i w większości krajów Europy Zachodniej już w środę, 17 grudnia. Wytwórnia New Line Cinema zadbała, by w dniu premiery w Ameryce film pokazywano w aż 3 tysiącach 687 kinach!

Natomiast we wtorek, 16 grudnia, 126 kin w USA i Kanadzie serwuje swoim widzom "Wtorek z Trylogią", czyli prezentację wszystkich trzech filmów Jacksona po kolei, przy czym seanse "Powrotu Króla" rozpocząć się mają już po północy, dostosowując się do wyznaczonej pierwotnie daty premiery.

17 grudnia z premiery filmu cieszyć się będzie, poza USA i Kanadą, jeszcze szesnaście krajów. Siedem kolejnych dołączy w czwartek, 18 grudnia, zaś trzy następne w piątek, 19 grudnia. W trzynastu krajach, w tym w Polsce, "Powrót Króla" zadebiutuje 1 stycznia 2004 roku.

Najpóźniej, bo dopiero w lutym 2004 roku, widowisko Petera Jacksona obejrzą Japończycy.

W sumie wytwórnia New Line Cinema zamierza pokazać film w 14 tysiącach kin na całym świecie, licząc na wpływy z biletów przekraczające... miliard dolarów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | film | Kłopot | Władca pierścieni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy