Reklama

Wielka Smuta Żebrowskiego

Na ekrany kin w Rosji 1 listopada wchodzi film "1612" z Michałem Żebrowskim w jednej z ról, opowiadający o Wielkiej Smucie, czyli czasach zamętu, w jakim na przełomie XVI i XVII stulecia pogrążyła się Rosja.

Głównym wątkiem tej superprodukcji jest wypędzenie z Moskwy polskiej załogi Kremla przez pospolite ruszenie kupca Kuźmy Minina i księcia Dymitra Pożarskiego.

Reżyserem filmu jest Władimir Chotinienko, były asystent Nikity Michałkowa, twórca m.in. "72 metrów" i "Muzułmanina". Sam Michałkow, szczycący się osobistą przyjaźnią z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, jest współproducentem tego obrazu, którego budżet wyniósł ponad 10 mln dolarów. Część pieniędzy - 4 mln USD - wyłożył związany z Kremlem oligarcha Wiktor Wekselberg.

Reklama

W jednej z głównych ról - fikcyjnej postaci polskiego hetmana, który porwał jedyną córkę nieżyjącego rosyjskiego cara Borysa Godunowa i który dzięki małżeństwu z nią chce zdobyć kremlowski tron - Chotinienko obsadził Michała Żebrowskiego.

Producenci liczą, że obraz pobije rekord kasowy superprodukcji Fiodora Bondarczuka "9. kompania", poświęconej jednemu z epizodów interwencji militarnej ZSRR w Afganistanie. Film ten zebrał w Rosji ponad 27 mln dolarów. Doczekał się też entuzjastycznej oceny ze strony Putina.

Jest publiczną tajemnicą, że "1612" powstał na zlecenie Władisława Surkowa, zastępcy szefa administracji (kancelarii) prezydenckiej. W jego zamyśle miał dać obywatelom Rosji ideologiczną wykładnię nowego święta państwowego - Dnia Jedności Narodowej, obchodzonego 4 listopada, w rocznicę wypędzenia Polaków z Kremla.

Święto to ustanowiono w grudniu 2004 roku z inicjatywy Putina. Zastąpiło obchody rocznicy bolszewickiego przewrotu z 1917 roku, które przypadały 7 listopada, a które komuniści wykorzystywali do organizowania wystąpień przeciwko prezydentowi i rządowi.

Dzień Jedności Narodowej zbiega się z czczonym przez rosyjską Cerkiew prawosławną Dniem Ikony Matki Boskiej Kazańskiej. To cudownemu wpływowi tego obrazu, przyniesionego w 1612 roku z Niżniego Nowogrodu do Moskwy przez pospolite ruszenie Minina i Pożarskiego, przypisuje się zwycięstwo nad "polskimi interwentami".

Powstanie przeciwko Polakom w 1612 roku wspominane jest w rosyjskich podręcznikach historii na równi z pokonaniem wojsk napoleońskich w 1812 roku, i zwycięstwem nad hitlerowskimi Niemcami w Wielkiej Wojnie Narodowej, jak w Rosji określa się ostatnie cztery lata II wojny światowej - 1941-45.

Wojska hetmana Stanisława Żołkiewskiego pojawiły się na Kremlu w trakcie wojny z Rosją (1609-12). Do podjęcia zbrojnej interwencji przeciwko Moskwie skłoniło króla Zygmunta III Wazę m.in. przymierze szwedzko-rosyjskie, wymierzone w Rzeczpospolitą.

W "1612" historia stała się jednak tylko tłem dla opowieści o miłości w konwencji baśni. Jedną z niewielu scen, opierających się na prawdziwych przekazach historycznych, jest zabicie po śmierci Godunowa jego żony i syna. Prawie wszystko pozostałe - to wytwór wyobraźni scenarzysty Arifa Alijewa i Chotinienki.

W filmie przypadkowym świadkiem wymordowania carskiej rodziny był dawny burłak i sługa Godunowa - Andriejka (w jego roli wystąpił Piotr Kisłow). Stawia on sobie za cel odnalezienie ocalałej z tej rzezi carewny Kseni (Wioletta Dawydowska). Tej samej, którą do Rzeczypospolitej uprowadził polski hetman grany przez Żebrowskiego. W konsekwencji Andriejka omal sam nie został carem Rosji.

"Wielu sądziło, że w filmie zobaczymy oficjalną wersję historii, tłumaczącą potrzebę jedności państwa i narodu; refleksje na temat wiecznego zagrożenia z Zachodu. Nic podobnego. Zaprezentowano nam politycznie poprawną bajkę dla dzieci i młodzieży, nie mającą nic wspólnego z historycznym filmem" - ocenia krytyk filmowa "Wriemia Nowostiej" Alona Sołncewa.

Według niej, "1612" - to mieszanka słowiańskiego fantasy z przygodowymi dramatami kostiumowymi.

"O Wielkiej Smucie dowiadujemy się niewiele. Chyba tylko to, że w tamtych latach po Rusi chodziły jednorożce, polscy husarze mieli na plecach skrzydła, puszkarzami byli cudzoziemcy, a rosyjskim carem mógł zostać każdy awanturnik z fałszywym życiorysem, byle tylko był wystarczająco bezczelny" - zauważa Sołncewa.

Sam Chotinienko określa "1612" jako "film przygodowy z miłosnym trójkątem". "Nasz obraz daje powód, by zainteresować się okresem Wielkiej Smuty. Jeśli ktoś się zainteresuje, to sięgnie do książek na temat tych czasów" - mówi.

"Nie zamierzaliśmy dawać głębokiej analizy. Jednak we wstępie zarysowaliśmy główne etapy Wielkiej Smuty - zabójstwo Godunowów, przysięga wobec Władysława i pierwszy Dymitr Samozwaniec" - zaznacza reżyser.

Chotinienko podkreśla, że dla niego bardzo ważne było, aby w roli Polaka-antagonisty wystąpił właśnie Żebrowski, którego po raz pierwszy zobaczył w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana. "To bardzo dobry aktor. Stworzona przez niego postać jest interesująca, dramatyczna i niejednoznaczna. Nie sądzę, by przez nią ktoś mógł poczuć nienawiść do narodu polskiego" - mówi rosyjski reżyser.

Chotinienko nie widzi niczego złego w tym, że część pieniędzy na film wyasygnowała Federalna Agencja ds. kultury i kinematografii (Roskultura). "U nas państwo w mniejszym lub większym stopniu finansuje większość filmów. Jednak nie są to już stalinowskie zamówienia. Wszak dzisiaj nikogo nie można do niczego zmusić" - zaznacza.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Michał Żebrowski | Rosja | film | 1612
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy