"Volta": Pięć lat po premierze komedii Machulskiego
Juliusz Machulski przez lata uznawany był za króla polskiej komedii. Jednak w drugiej dekadzie XXI wieku jego pozycja znacząco osłabła. Pewnym przypieczętowaniem tego faktu był film "Volta". Od premiery ostatniej, jak do tej pory, filmowej produkcji reżysera mija właśnie pięć lat.
Bruno Volta to prawdziwy "kiler" w rozwiązywaniu zagadek i przeglądaniu ludzi na wylot. Pewnego dnia jego zmysł kombinowania i zarabiania zostaje postawiony w stan pełnej gotowości. Jego znacznie młodsza partnerka Agnieszka w niecodziennych okolicznościach poznaje dziewczynę o imieniu Wiki.
Nowa znajoma znajduje w ścianie starej kamienicy tajemniczy i niezwykle drogocenny przedmiot. Volta nie może przepuścić wartej miliony okazji. Wspólnie z "cwaniakowatym" ochroniarzem Dychą postanawia zagrać vabank i jest gotowy na wszystko, aby wejść w posiadanie niezwykłej rzeczy. Nie będzie to jednak łatwe, bo niewinnie wyglądająca Wiki to w istocie godny rywal, a nie jakaś tam "słaba płeć"!
W filmie "Volta" wystąpili m.in. Olga Bołądź, Aleksandra Domańska i Katarzyna Herman, którym partnerowali ulubieńcy reżysera - Cezary Pazura i Robert Więckiewicz, Tomasz Kot, Andrzej Zieliński, Jacek Braciak i Michał Żurawski.
"Miałem pomysł na film, gdzie historia jest ważna, a Lublin jest historycznym miastem polskim, więc bardzo łatwo ten pomysł osadziłem w ramy Lublina. Lublin będzie jednym z bohaterów tej opowieści" - mówił o filmie Machulski.
"Kanwą jest historia pewnego przedmiotu, historycznego, który przemieszcza się przez epoki i poznajemy go w wieku XIV, potem widzimy go po 200 latach i kolejnych 200. Ten przedmiot ewokuje pewne sceny dosyć ważne dla historii Polski: śmierć Kazimierza Wielkiego, ucieczka Henryka Walezego z Polski, nasi szwoleżerowie dzień po zwycięstwie pod Somosierrą czy wreszcie wojna domowa w Hiszpanii z udziałem naszych dąbrowszczaków" - wyjaśniał przed premierą filmu reżyser Juliusz Machulski.
Machulski wspominał także, że w Lublinie się wychowywał - mieszkał tu przez sześć lat jako dziecko. "Tutaj nauczyłem się czytać, pisać, jeździć na rowerze. Cieszę się, że tu wróciłem z filmem, który, mam nadzieję, że będzie mógł być takim filmem o Lublinie jak swego czasu 'Vinci' o Krakowie" - wspominał.
Komedia sensacyjna "Volta" była trzecim projektem, w którym Aleksandra Domańska miała okazję współpracować z Juliuszem Machulskim. "Reżyser dał nam bardzo dużą wolność w tworzeniu" - opowiadała.
W "Volcie" gra dziewczynę związaną ze starszym, bogatym partnerem, którym jest Bruno Volta, główny bohater filmu.
"Aga to dziewczyna na pierwszy rzut oka dosyć naiwna, która kiedyś miała wielkie marzenia, ale niestety trochę powinęła jej się noga bądź podjęła złe decyzje, które doprowadziły ją do takiego momentu jej życia, w którym może niekoniecznie chciałaby się znaleźć" - tłumaczyła Domańska.
Aga spotyka na swojej drodze Wiki. Nowa znajoma znajduje w ścianie kamienicy tajemniczy i drogocenny przedmiot. Volta zrobi wszystko, by wejść w posiadanie tej rzeczy. Nie będzie to takie łatwe, gdyż niepozornie wyglądająca Wiki jest kuta na cztery nogi. "Ewidentnie jest to film o sile kobiet, o pewnej umiejętności zjednoczenia się w słusznej sprawie, bo chodzi o wymierzenie sprawiedliwości" - stwierdza Domańska.
Jak aktorka oceniała wtedy współpracę z Machulskim? "Był absolutnie partnerem w pracy. Jako scenarzysta i reżyser 'Volty', dał nam bardzo dużą wolność w tworzeniu filmu, co się nie często zdarza, muszę przyznać szczerze. Zazwyczaj scenarzyści są bardzo mocno związani z tym, co napisali, a tutaj wręcz przeciwnie" - podkreślała.
Produkcja nie zdobyła wielkiego uznania wśród widzów i krytyków i uplasowała się daleko w tyle w porównaniu z najsłynniejszymi produkcjami Machulskiego.
"'Volta' oparta jest głównie na żartach słownych i 'błyskotliwych' dialogach, których poziom jest co najmniej rozczarowujący - bez pomysłu, polotu i dynamiki. Również humor sytuacyjny zawodzi. Parodiująca prezesa Kaczyńskiego postać Tyczyńskiego czy słabo zrealizowana bijatyka w pociągu tylko ściągają film Machulskiego w dół. Z ekranu wieje nudą, a tytułowa fabularna wolta dolewa oliwy do ognia, bo zamiast nadać filmowi sens (a widzowi powód do oglądania), jeszcze bardziej go wypacza" - pisał dla Interii Adrian Luzar.
"Pozycja Juliusza Machulskiego jako króla polskiej komedii wydawała się dotąd niezachwiana. Ze świecą szukać kogoś, kto nie zna 'Kilera', 'Vabanku' albo chociaż 'Seksmisji'. Swoją porcję kultowych żartów dorzuciły też 'Kingsajz', 'Vinci' czy 'Kołysanka'. Jednak po nieudanej 'Ambassadzie' przyszła kryska na matyska. W 'Volcie' Machulski potwierdza, że czas najwyższy, by jego koronę założył kto inny" - podsumowal recenzent.