Urodowe rytuały Emilii Clarke
Rola w telewizyjnej serii "Gra o tron" przyniosła Emilii Clarke niebotyczną popularność. Gwiazda olśniewa nie tylko na ekranie, ale i poza nim, będąc uznawaną za jedną z najpiękniejszych aktorek młodego pokolenia. Jak serialowa Daenerys dba o urodę na co dzień?
Od lodowatych brzegów Westeros po rzymską trattorię w kampanii Dolce & Gabbana - Emilia Clarke w swojej pracy nieustannie zmienia otoczenie. Stąd wynika jej przyzwyczajenie do ciągłych zmian urodowej rutyny. Jako wiodąca postać w "Grze o tron", większość czasu serialowa Daenerys Targaryen spędza wszak w ekstremalnych warunkach. Gwiazda zdążyła opracować swój własny nieskomplikowany, acz skuteczny program pielęgnacji skóry, dzięki któremu niezmiennie zachwyca promienną i nieskazitelną cerą.
Pierwszym urodowym przykazaniem aktorki jest ochrona przeciwsłoneczna. "Jestem bardzo konsekwentna, jeśli chodzi o stosowanie kremu z filtrem. Nakładam go każdego dnia - bez wyjątku. Moja skóra bardzo łatwo ulega poparzeniom słonecznym, więc muszę być naprawdę ostrożna. Jeśli kręcimy film w wyjątkowo trudnych warunkach pogodowych, do swojego kremu nawilżającego dodaję kilka kropli olejku. Stosuję też krem pod oczy, ale w znikomej ilości" - wyjaśnia Clarke w rozmowie z brytyjskim magazynem "Vogue".
Gwiazda bijącej rekordy popularności serii HBO przyznaje, że w kwestii zabiegów pielęgnacyjnych jest minimalistką. "Nie lubię nakładać zbyt dużo rzeczy na moją skórę - myślę, że nie ma takiej potrzeby, gdy jest się młodym. Środek do oczyszczania twarzy, krem nawilżający i krem pod oczy - to zestaw, który zabieram ze sobą wszędzie. Jedną z najważniejszych zasad jest dla mnie wieczorne oczyszczanie twarzy. Mogę być wyczerpana albo pijana, ale nigdy nie zapominam zmyć makijażu. Miewam koszmary, kiedy w nim zasypiam! Wiem, to wyjątkowo dziwna rzecz" - zdradza serialowa "Matka Smoków".
Brytyjska gwiazda przekonuje, że nie ma jednego określonego wzorca kobiecego piękna, do którego chciałaby dążyć, a inspiracje czerpie zewsząd - od najświeższych trendów, aż po nieśmiertelną klasykę. "Moje inspiracje dotyczące urody zmieniają się dość regularnie. Otwieram 'Vogue'a' i zachwycają mnie rozmaite rzeczy. Oczywiście co jakiś czas spoglądam też wstecz na Audrey i Marilyn. Wówczas zdaję sobie sprawę, jak niewiele się zmieniło. Myślę, że wciąż to pewność siebie, którą nosisz pod makijażem, sprawia, że wyglądasz naprawdę dobrze" - konkluduje Clarke, nawiązując do uchodzących za wzór piękna Audrey Hepburn i Marilyn Monroe.