Trwają prace nad pisemnym uzasadnieniem ws. Romana Polańskiego
W krakowskim Sądzie Okręgowym trwa przepisywanie i prace redakcyjne nad pisemnym uzasadnieniem postanowienia o niedopuszczalności ekstradycji do USA Romana Polańskiego.
Po zakończeniu tych prac uzasadnienie wraz z postanowieniem zostanie wysłane do stron. W ciągu siedmiu dni od daty doręczenia strony mogą złożyć zażalenie na to postanowienie.
Sędzia Dariusz Mazur ogłaszając 30 października postanowienie o niedopuszczalności ekstradycji Polańskiego jednocześnie odroczył o tydzień sporządzenie pisemnego uzasadnienia. Uzasadnił to skomplikowanym charakterem sprawy.
Ekstradycji Polańskiego domagały się Stany Zjednoczone. W 1977 r. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego uprawiania seksu z nieletnią Samanthą Gailey (obecnie Geimer).
Obrońcy Polańskiego - adwokaci Jan Olszewski i Jerzy Stachowicz - wykazywali przed sądem, że wniosek o ekstradycję jest bezzasadny z powodu zawarcia ugody przed sądem amerykańskim i odbyciu kary przez poszukiwanego.
Jak wskazywali obrońcy, w 1977 r. Polańskiemu zarzucono sześć przestępstw, w tym gwałt na osobie pod wpływem narkotyków i molestowanie nieletniej. Na mocy zawartej ze stronami ugody Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią, a prokuratura wycofała pozostałe zarzuty.
W ramach uzgodnionej kary reżyser dobrowolnie stawił się do zakładu karnego i spędził tam 42 dni na tzw. obserwacji diagnostycznej, która maksymalnie może trwać 90 dni. Po tym okresie został zwolniony przez władze więzienne, według których jego dalszy pobyt w więzieniu nie był wskazany.
Jednak przed ogłoszeniem wyroku reżyser opuścił USA, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej ugody. O tych okolicznościach mówi m.in. film dokumentalny "Roman Polański. Ścigany i pożądany" Mariny Zenovich z 2008 r., z którym zapoznał się sąd. Transkrypcja wypowiedzi sędziego i prokuratora z filmu została zaliczona w poczet materiału dowodowego.
Krakowski sąd po przeanalizowaniu bogatego materiału dowodowego podzielił argumenty obrońców i uznał, że przed sądem w USA została zawarta ugoda z Romanem Polańskim, a kara - wykonana. Dlatego stwierdził niedopuszczalność ekstradycji.
Sąd w ustnym uzasadnieniu szczegółowo zrelacjonował przebieg postępowania przeciwko Polańskiemu w USA, w trakcie którego - jak stwierdził - złamano zawartą ugodę i proponowano inną, nie dającą gwarancji Polańskiemu, że zostanie dotrzymana. Wskazywał okoliczności i osoby, które sprawiły, że w wielu aspektach doszło wówczas do rażącego naruszenia procedur i złamania zasady obiektywizmu i niezawisłości sędziowskiej. "Trudno się do tego odnieść bez emocji; niezależnie od różnic prawnych pojęcie niezawisłości jest podobne" - podkreślił sędzia Dariusz Mazur w ustnym uzasadnieniu postanowienia.
Sąd podkreślił także, że łączny okres pozbawienia wolności Romana Polańskiego - razem z pobytem w zakładzie karnym w USA i aresztem domowym w Szwajcarii - wyniósł już równowartość 365 dni kary. "Jest to ośmiokrotność kary według pierwszej ugody i czterokrotność późniejszej, narzuconej ugody" - mówił w uzasadnieniu sędzia Mazur.
Sędzia wskazał również, że Polska jest stroną Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności - i że w przypadku stwierdzenia dopuszczalności ekstradycji doszłoby do naruszenia praw Romana Polańskiego, a Polska naraziłaby się na zarzuty złamania tej konwencji. Jak wyjaśnił, w ocenie sądu ekstradycja byłaby związana z bezprawnym pozbawieniem wolności na co najmniej kilka tygodni w trudnych warunkach. "Trudno uznać, że osadzenie 82-letniej osoby w areszcie w celu wyjaśnienia nieprawidłowości i stwierdzenia, że kara została odbyta, jest konieczne" - mówił sędzia Mazur.
Zwrócił też uwagę na "wyraźną asymetrię sprawy" - "z jednej strony Polański jest poszukiwany od kilkudziesięciu lat, z drugiej - te same organy nie robią nic, by wyjaśnić nieprawidłowości w tym postępowaniu". "Wydaje się, że łatwiej tym organom wykorzystać przewagę i zapominając o błędach zastosować obronę przez atak" - powiedział sędzia. Jak dodał prawdopodobnie "gdyby nie chodziło o Romana Polańskiego, do którego przykleiła się opinia złego chłopca, ugoda nie zostałaby zerwana".
Podkreślił rolę adwokatów w tym postępowaniu, którzy "zdołali zebrać całe dossier i przedstawić je sądowi, by ocenić całe tło zdarzenia". W przeciwnym razie "sąd opierałby się na materiale ekstradycyjnym i nie wiedział, jak toczyło się postępowanie, bo nie było o tym mowy w dokumentach z USA". "Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że prawa Romana Polańskiego zostały złożone na ołtarzu dobrej opinii sądu, nadszarpniętej w latach 1977-78 przez sędziego Laurence'a Rittenbanda i prokuratora Davida Wellsa" - powiedział sędzia.
Zwrócił też uwagę, że sąd również na gruncie Kodeksu postępowania karnego dopatruje się podstaw do odmowy ekstradycji. Ekstradycja bowiem powinna zmierzać albo do wykonania kary, albo do dalszego procedowania, a w przypadku Romana Polańskiego żaden z tych przypadków nie zachodzi.
Obaj obrońcy Romana Polańskiego powiedzieli dziennikarzom po posiedzeniu, że czują wielką satysfakcję i nie będą składać zażalenia. Również sam Roman Polański powiedział dziennikarzom, że jest bardzo szczęśliwy z zakończenia sprawy. "To mnie kosztowało dużo wysiłku, zdrowia i kłopotów. Cieszę się, że zaufałem polskiej sprawiedliwości. Byłem zawsze przekonany, że to się dobrze skończy" - mówił.
Po ogłoszeniu postanowienia obrońcy zapowiedzieli, że nie będą składać zażalenia. Prokuratura podejmie decyzję w sprawie ewentualnego zażalenia po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem postanowienia.