Reklama

Tom Cruise zbudował pociąg. A potem go zniszczył

Tom Cruise jest w trakcie promocji "Mission: Impossible - Dead Reckoning, Part One". Aktor przyzwyczaił widzów do najróżniejszych, często niebezpiecznych wyczynów kaskaderskich. Wszystko w imię zapewnienia jak najlepszej rozrywki. Aktor podzielił się w mediach społecznościowych, jak zrealizowano jedną z najbardziej szalonych sekwencji w jego najnowszym filmie.

Kluczową sceną w "Dead Reckoning, Part One" jest walka na dachu pędzącego pociągu. W wideo, które Cruise zamieścił na swoim koncie na Instagramie, twórcy przedstawiają proces jej powstania. Aktor zaznaczył, że było to coś, co zawsze chciał zrobić. Podobną zrealizowano w pierwszej części z 1996 roku. Po 27 latach Cruise i pozostali twórcy mogli wykorzystać wiedzę i doświadczenie zdobyte na planach wcześniejszych części serii.

Z kolei Christopher McQuarrie, reżyser i scenarzysta "Dead Reckoning, Part One", od dłuższego czasu marzył, by rozwalić pociąg na ekranie. Chciał, by to był nowy rozdział w dziejach filmowych katastrof kolejowych. "Nie mieliśmy nadmiaru pociągów do możliwych do kasacji. Jeśli chcieliśmy jeden rozwalić, musieliśmy go sami zbudować" - wyjawił.

Reklama

Twórcy musieli zaprojektować wnętrze wszystkich wagonów, by były interesujące wizualnie, dawały ciekawe możliwości realizacyjne, a jednocześnie mogłyby zostać dopuszczone do ruchu na torach kolejowych. "Nikt na świecie nie skupia się na takich detalach podczas zdjęć w terenie" - chwalił się McQuarrie.

W filmie obok Cruise'a zagrała między innymi Hayley Atwell (agentka Carter z serii "Kapitan Ameryka"), która — podobnie jak gwiazdor serii — nakręciła większość swoich scen bez pomocy kaskaderów. Aktorka przyznała, że gwiazdor "Top Gun" jest najlepszym towarzystwem przy realizacji niebezpiecznych zdjęć. "[Tom] jest nie tylko nieustraszony, ale też zawsze zastanawia się, jak dogodzić publiczności" - mówiła.

Walkę na dachu pociągu między Cruise'em i Esaiem Moralesem nakręcono w Norwegii. Z kolei katastrofę maszyny zrealizowano w Darlton Quarry w Wielkiej Brytanii. McQuarrie zdradził, że scena miała wiele nachodzących na siebie trudności. "Każda z kamer miała dokładnie jedno ujęcie, by wszystko dobrze nagrać" - tłumaczył.

Czy twórcom udało się zrealizować ich ambitne plany? Widzowie przekonają się już 8 lipca 2023 roku.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy