To nie jest antyrosyjski film
"Katyń" Andrzeja Wajdy goi historyczne rany, nie godząc w narody, lecz w systemy - w takim tonie ukraińskie gazety piszą w piątek, 18 kwietnia, o zaprezentowanym dzień wcześniej szerokiej kijowskiej publiczności filmie polskiego reżysera.
"Rozstrzelanie tysięcy polskich oficerów w Katyniu do dziś odciska piętno na stosunkach rosyjsko-polskich i na historii powszechnej. I choć (prezydent ZSRR Michaił) Gorbaczow uznał winę ZSRR, a (pierwszy prezydent Rosji, Borys) Jelcyn uklęknął przed pomnikiem zamordowanych w Katyniu ofiar, wciąż pozostaje kwestia uznania ich za ofiary ludobójstwa - czytamy w dzienniku "Siegodnia".
Zdaniem gazety Andrzej Wajda znacznie wyprzedził polityków, którzy do tej pory nie znajdują czasu i odpowiednich słów, by rozwiązać ten problem".
"Hazeta 24" uważa, że film nie jest rozprawą nad Rosjanami, lecz nad totalitaryzmem.
"Drażliwy temat masowych mordów Wajda przedstawia z rezerwą, nie przesadzając. Nie ma w tym filmie niczego antyrosyjskiego. Jest za to nienawiść do stalinizmu i hitleryzmu. Jest tragedia dziesiątek tysięcy ofiar systemów totalitarnych. (...) Ten film nie jest rozprawą z tragedią - on goi rany. I kto wie, co czuł Wajda prezentując swe dzieło widzom, wśród których mogli być potomkowie zabójców jego ojca" - podkreśla dziennik.
Gazeta "Deń" uważa tymczasem, że oglądając "Katyń" ukraińscy widzowie powinni zadumać się na sprawą rozliczenia się z własną historią.
"A może tak nie jątrzyć ran? Zagnać prawdę w głęboką niepamięć i żyć, jeśli nie w szczęściu, to w spokoju, tak, jak starają się czynić całe państwa, na przykład nasi sąsiedzi? (...) Trzeba było pół wieku, by świat usłyszał prawdę o Katyniu. A ile lat potrzebowaliśmy my, by powiedzieć prawdę o Wielkim Głodzie (na Ukrainie w latach 1932-33)? Co by się zmieniło, gdybyśmy nie poznali tej prawdy? Zmieniłoby się wszystko. I kraj i my bylibyśmy inni. Podejrzewam, że gorsi niż dziś" - napisał publicysta "Dnia".