Ten film obejrzało prawie 100 mln ludzi. "Klątwa obfitości" na Green Film Festivalu
Niesamowity dokument Ewy Ewart "Klątwa obfitości" obejrzało na całym świecie około 100 mln ludzi. Dziennikarka pracowała nad nim dwa lata. To film o wydobyciu ropy, o największych interesach i jeszcze większej pazerności w sercu Amazonii. "Film generalnie opowiada o ogromnym konflikcie, a w konsekwencji o jakimś takim zapętleniu. To jest konflikt pomiędzy zasobami kopalnymi, na których opiera się nasza współczesna gospodarka, a przyrodą" - opowiada autorka dokumentu.
"Klątwę obfitości" będzie można zobaczyć w środę, 21 sierpnia, po godz. 21:00 podczas Green Film Festiwalu w Krakowie.
W 2007 roku Ekwador, bogaty w ropę kraj w Ameryce Południowej, wyszedł ze śmiałą inicjatywą, aby pozostawić w ziemi część zasobów ropy naftowej, jakie znajdują się w Amazonii, w zamian za finansową rekompensatę ze strony międzynarodowej społeczności. To był rewolucyjny pomysł na uratowanie jednego z najważniejszych ekosystemów na Ziemi i ochronę życia dwóch rdzennych plemion żyjących tam w dobrowolnej izolacji. Propozycja dotyczyła Narodowego Parku Yasuni. To jeden z najbardziej bioróżnorodnych obszarów na świecie, na terenie którego znajduje się też jedna trzecia zasobów ropy naftowej Ekwadoru. Jednak ten radykalny plan walki ze zmianami klimatu pojawił się za wcześnie i napotkał na wiele przeszkód - czytamy na stronie filmu.
Film dokumentalny "Klątwa obfitości" po raz pierwszy odsłania kulisy i dramat nieudanej Inicjatywy Yasuni, z jej daleko idącymi globalnymi i regionalnymi konsekwencjami.
Film ujawnia walkę Ekwadoru o pogodzenie ekologicznych ambicji z trudnymi realiami gospodarczymi oraz znaczącymi interesami naftowymi. To dylemat, z jakim dziś zmaga się cały świat. Dramat Narodowego Parku Yasuni, jak w soczewce, skupia najbardziej palące problemy ekologiczne naszej planety.
Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Naszym gościem jest Ewa Ewart, znakomita dziennikarka, reżyserka, dokumentalistka. Dzień dobry!
Ewa Ewart: - Dzień dobry! Dziękuję za zaproszenie.
Pani Ewo, spotykamy się przy okazji Green Film Festiwalu. To jest międzynarodowy festiwal o tematyce ekologicznej, który odbywa się w Krakowie. Tam poza konkursem będzie pokazywany pani film "Klątwa obfitości". Czego dotyczy ta tytułowa klątwa obfitości?
- Taki tytuł jest trochę przewrotny, ale film generalnie opowiada o ogromnym konflikcie, a w konsekwencji o jakimś takim zapętleniu. To jest konflikt pomiędzy zasobami kopalnymi, na których opiera się nasza współczesna gospodarka, a wokół której kręci się świat już od bardzo dawna, a przyrodą. Film opowiada niezwykłą historię; historię inicjatywy, która pojawiła się ponad 10 lat temu w Ekwadorze. Kraj poza tym, że jest obdarzony kawałkiem przepięknej Amazonii, przepięknym kawałkiem deszczowego lasu, ma również bogate złoża ropy naftowej, które znajdują się głównie na terenie Amazonii. Te zasoby eksploatuje się już od lat 60., kiedy po raz pierwszy je odkryto.
Z kolei w latach 90. na terenie przepięknego parku narodowego - Yasumi, jednego z najbardziej bioróżnorodnych obszarów na świece, odkryto ogromne złoża ropy i rdzenna ludność, pamiętając to, co stało się wcześniej, powiedziała "basta" i z tego zrodził się ten niesamowity pomysł. Oni po prostu nazwali te zasoby, na których siedzą, na których mieszkają - klątwą.
Jak do pani przyszedł ten temat? Gdzie go pani znalazła?
- Temat do mnie przyszedł. To była propozycja jednej z firm produkcyjnych. Jak gdyby dostałam pierwszy drogowskaz do Yasumi. To tylko z pozoru jest film, który opowiada o dalekim Ekwadorze i problemach związanych z obecnością tam ropy naftowej, wydobyciem tych zasobów. Tak naprawdę to jest migawka współczesnego świata i w tym filmie zamykają się dylematy współczesnego świata. Jest to, co ja lubię w moich filmach: stworzenie takiego lusterka, w którym można przejrzeć globalny świat. Wydaje mi się, że w przypadku tego filmu jest dokładnie tak: świat się przegląda i widzi własny, ogromny dylemat, widzi ogromne zapętlenie i jednocześnie absolutny imperatyw, że ta inicjatywa, która ponad 10 lat temu, mogła się wydawać utopią, dziś jest kwestią naszego przeżycia jako gatunku.
Czy trudno było zrobić ten film? Czy były jakieś naciski? Czy ktoś pani sugerował, że tego lepiej nie robić?
- Nie będę tworzyła legend, nie było sytuacji niebezpiecznych, które by zagrażały mojemu życiu, życiu mojej ekipy, nie przeganiano nas. Nie. W zasadzie rząd Ekwadoru generalnie wiedział, że robimy film o tej inicjatywie. (...) Nie było żadnych nacisków. Jeżeli miałam problem, to z uzyskaniem jakiegoś głosu rządowego w filmie, bo takowy musiałam mieć. Ale w końcu po długich namawianiach udało się przekonać ówczesnego ministra środowiska.
Tak jak pani wspomniała to jest rzecz, która dzieje się w Ekwadorze, ale ponieważ ona jest uniwersalna, dotyczy nas wszystkich. A dzięki temu, że film był pokazany przez BBC, dotarł do wielkiej, ogromnej liczby widzów.
- Absolutnie. To jest blisko 90 mln ludzi; na pewno w przedziale 70-90, tak jak BBC to mierzy. (...) Uważam, że fantastycznie, że takie inicjatywy jak ekologiczne festiwale, jak ten festiwal w Polsce, się pojawiają. W moim pojęciu jest to dowód na jakieś przebudzenie i na docenienie istoty, jaką są kwestie ekologiczne. Ja bym bardzo chciała, żeby ten film został odebrany jako swego rodzaju ostrzeżenie i uświadomienie sobie, że - jeszcze raz podkreślę - tylko pozornie jest to jedynie problem Ekwadoru, że to jedynie hektar lasu w dżungli Ekwadoru. Bo prędzej czy później nas też dotknie, bo dzisiaj dzieje się to na zasadzie efektu motyla. Jedną z kwestii, którą ten film udowadnia, to te właśnie zależności globalne; jak istotny jest ten las deszczowy dla globalnego klimatu, dla zrównoważonego rozwoju. (...) Las jest naszym największym sprzymierzeńcem, przyjacielem - używając słów jednego z bohaterów filmu, wspaniałego naukowca. Jest straszliwą głupotą, jak my tego przyjaciela traktujemy - generalnie wyżynając. Tam wyżynają las deszczowy. A u nas to się fantastycznie przekłada na chociażby Puszczę Białowieską. Dziś przed przyjściem do studia przeczytałam rzecz straszną. Po to, żeby zbudować jakiś obiekt przemysłowo-handlowy w Chorzowie zamierzają wyciąć tysiące starych dębów, drzewostanu, który będzie za chwilę pomnikiem przyrody. A w to miejsce wsadzą tuję, no proszę pani jaka to jest polityka?
Las wycina się niestety bardzo szybko, a rośnie...
- Tak, wycięcie to jest 5 minut, natomiast, żeby odrodzić taką strukturę bioróżnorodności... To nie jest kwestia tego, że wytniemy drzewo A czy drzewo B. Te drzewa rosną w bardzo inteligentny sposób. To jest jakiś organizm zamknięty, w którym rosną wszystkie składniki, to właśnie decyduje, że dobrze funkcjonuje. Na tym polega właśnie ta bioróżnorodność, która z kolei ma tak ogromne znacznie dla tych zjawisk globalnych i o tym opowiada, i to udowadnia właśnie nasz film.
Myśli pani, że tan festiwal ma szansę na wywołanie u nas takiej troski o naszą planetę?
- Chciałabym, by nie pozostało to w kategorii jakiegoś pobożnego życzenia. Ja ogromne nadzieje pokładam w młodym pokoleniu. Myślę, że decydenci, osoby podejmujące decyzje, które tak naprawdę w dużej mierze godzą w nas wszystkich, nie zdają sobie sprawy z tego, w jakiej oni zostaną świadomości młodego pokolenia. Dlatego mamy taką Gretę czy Ingę, która siedzi przed naszym Sejmem i czyta książki ekologiczne i jak gdyby jest takim samozwańczym rzecznikiem młodego pokolenia. (...) Moja nadzieja tylko w tym, że na ten festiwal pójdą ludzie młodzi, którzy już za chwilę - miejmy nadzieję - zajmą miejsce tych polityków i zaczną podejmować decyzje, które będą w zgodzie z tym co najważniejsze dla nas, czyli z naszym przeżyciem.
A ci, którzy wybiorą się na Green film Festiwal do Krakowa zobaczą między innymi "Klątwę Obfitości" - świetny film Ewy Ewart. Bardzo pani dziękuję za spotkanie i za rozmowę.
- Dziękuję pięknie!