Taylor Lautner: Nowy idol nastolatek
Jeszcze niedawno był tylko jedną z wielu młodych, nieźle się zapowiadających amerykańskich gwiazdek. Dzięki występom w kolejnych częściach ekranizacji powieści Stephanie Meyer "Zmierzch", Taylor Lautner został idolem pań na całym świecie i najlepiej opłacanym nastoletnim aktorem 2010 roku.
Jak daleko może się posunąć szalona fanka Sagi "Zmierzch"?
- Tydzień temu byłem w Australii na specjalnym spotkaniu z fankami, z czterema tysiącami piszczących fanek - mówi Taylor Lautner, 18-letni aktor, który w sadze wciela się w rolę wilkołaka imieniem Jacob Black. - Wyciągały do mnie ręce albo podsuwały pod nos ramiona, żebym się na nich podpisał. Na jednym z ramion dostrzegłem wielki tatuaż, przedstawiający całą wilczą watahę z "Zaćmienia". Dziewczyna zaczęła mnie błagać: "Taylor, czy możesz podpisać się na tym ramieniu?".
Ktoś powie: to jeszcze nic ekstremalnego - ale na tym historia się nie skończyła: - Następnego dnia, na kolejnym spotkaniu z fankami, pojawiła się ta sama dziewczyna. Podpis, który poprzedniego wieczoru złożyłem na jej ramieniu, przerobiła sobie na tatuaż.
W głosie Taylora pobrzmiewa zarówno mile połechtana próżność, jak i zakłopotanie: - Nie wiem, czy to było coś fajnego, czy też tylko coś zwyczajnie bolesnego - kończy. - Na pewno jednak był to z jej strony wielki dowód oddania jako fanki.
Tak jednak wygląda życie, kiedy gra się Jacoba, który przez większą część "Zaćmienia" paraduje w dżinsowych szortach i przykrótkich podkoszulkach, eksponujących jego muskularne ciało.
Na nasz wywiad, na który umówiliśmy się w jednym z hoteli w Beverly Hills, Taylor przychodzi ubrany o wiele lepiej - w dżinsach, szarej sportowej marynarce i białym T-shircie. Także jego ciepły, przyjazny uśmiech daleki jest od ponurego grymasu charakterystycznego dla Jacoba. I - w przeciwieństwie do swojego małomównego bohatera - nie ma nic przeciwko rozmowie na wszystkie tematy związane z kolejną częścią Sagi "Zmierzch", która trafi do kin już 30 czerwca.
Nawet o słynnej już "kwestii", bo tak właśnie fani nazywają fragment filmu, w którym Bella Swan (Kristen Stewart) i dwóch konkurentów ubiegających się o jej względy - Jacob i wampir Edward Cullen (Robert Pattinson) - szukają na leśnym biwaku schronienia przed armią "nowo narodzonych". Bella, istota ludzka, odczuwa przejmujące zimno, a jej zimnokrwisty chłopak Edward nie znajduje na to żadnej rady. W tej sytuacji Jacob występuje na plan pierwszy i zamyka dziewczynę w swoich futrzanych objęciach.
"W końcu jestem gorętszy niż ty" - mówi do Edwarda, wywołując tym samym okrzyki zachwytu i radości wśród publiczności zgromadzonej na przedpremierowych pokazach. Publiczność ta wciąż bowiem dzieli się na zwolenników "Drużyny Edwarda" i "Drużyny Jacoba".
- Niełatwo było zachować powagę i wygłosić tę kwestię - przyznaje Lautner. - Musiałem spojrzeć Robertowi Pattinsonowi w twarz i wypowiedzieć te słowa, powstrzymując się od śmiechu.
Fanów Sagi "Zmierzch" najbardziej urzeka właśnie miłosny trójkąt między Jacobem, Bellą i Edwardem. Lautner zarzeka się, że osobiście nie ma w tej materii wielkiego doświadczenia.
- Trójkąt miłosny był mi czymś całkowicie obcym - wyznaje. - Może kiedy byłem młodszy, w szkole podstawowej, zdarzyło mi się być wplątanym w taki układ. Mam na myśli sytuację, w której pięciu chłopaków uganiało się za jedną koleżanką. Nigdy jednak nie doświadczyłem czegoś takiego na poważnie. Nie chciałbym być w takiej sytuacji.
W "Zaćmieniu" ironia polega na tym, że Edward i Jacob - podobnie jak ich od dawna zwaśnione rodziny, czyli Cullenowie i klan wilkołaków - muszą zapomnieć o swoim sporze, by skutecznie stawić czoła "nowo narodzonym", istotom powołanym do życia przez wampirzycę Victorię (Bryce Dallas Howard), która pragnie śmierci Belli.
Przeczytaj naszą recenzję filmu "Saga Zmierzch: Zaćmienie"!
Perypetie "trójkąta" schodzą chwilowo na plan dalszy: najważniejsza staje się walka o przetrwanie. - Jacob staje się nieco bardziej dojrzały - mówi o swoim bohaterze Lautner. - Przychodzi mu zmierzyć się ze swoją nową naturą, naturą wilkołaka.
Jeśli chodzi o Bellę, o żadnym trójkącie nie ma mowy: chociaż Jacob pała do niej uczuciem, ona wciąż jest zakochana po uszy w Edwardzie.
- Położenie Jacoba staje się bardzo frustrujące - mówi Lautner. - Jest już z Bellą tak blisko i nagle zaczyna słyszeć z jej ust tylko: "nie" i "nie". To doprawdy kubeł zimnej wody, ale on się nie poddaje.
Poza ekranem Taylor Lautner i Robert Pattinson są dobrymi przyjaciółmi - zapewnia ten pierwszy.
- W "Księżycu w nowiu" miałem zaledwie jedną, może dwie sceny z Robem - mówi odtwórca roli Jacoba. - Dlatego byłem bardzo podekscytowany perspektywą naszej bardziej intensywnej współpracy w "Zaćmieniu".
- W tej współpracy ekranowej najtrudniejsze jest jednak to, że musimy się nienawidzić - ciągnie Lautner. - Cały czas wrzeszczę i krzyczę na niego. On uderza mnie po plecach, a ja odpycham go od siebie. Wydzieramy się i plujemy sobie w twarz, ale gdy tylko pada okrzyk: "Cięcie!", od razu się śmiejemy.
"W jednej scenie chciałem złapać Taylora za ramię, ale jego ramię jest zbyt wielkie, by można je było uchwycić" - mówił w jednym z wywiadów Robert Pattinson. "Po prostu wyślizgnął mi się z dłoni. Poczułem pewne zakłopotanie. Ale dorwałem go, kiedy był już przebrany w kostium wilkołaka z szarego spandexu. Poklepałem go po głowie tak, jakby był psem".
Akcja, która w "Księżycu w nowiu" toczy się stosunkowo wolno, przyspiesza w "Zaćmieniu". Było to źródłem frustracji dla Lautnera, którego doświadczenie w dziedzinie sztuk walki nie zostało szczególnie wyeksponowane. - Owszem, w tym filmie było o wiele więcej akcji - skarży się - ale wtedy, kiedy zamieniałem się w generowanego komputerowo wilkołaka.
Inne "akcje" obyły się jednak bez udziału komputera. - W filmie naprawdę całuję Bellę Swan - mówi Lautner. - A ona całuje dobrze. Fantastycznie!
Kiedy Lautnerowi powierzono rolę Jacoba, był praktycznie nieznany. Ten urodzony w Grand Rapids w stanie Michigan chłopak jako dziecko interesował się przede wszystkim karate. Talent sprawił, że w wieku ośmiu lat przeniósł się do Los Angeles, gdzie jego trenerem został siedmiokrotny mistrz świata, Michael Chaturantabut. Wkrótce Taylor zaczął reprezentować Stany Zjednoczone w mistrzostwach ligi World Karate Association.
To właśnie trener zachęcił go, by zgłosił się na casting do spotu reklamowego sieci Burger King. Nie udało się, ale przygoda z mediami zaintrygowała Lautnera na tyle, że postanowił próbować dalej. Wreszcie, w 2001 r., zadebiutował na małym ekranie rolą w filmie "Shadow Fury".
Później przyszły gościnne występy w takich serialach, jak "The Bernie Mac Show" (2003-2004), "On, ona i dzieciaki" (2004) i "Co nowego u Scooby'ego?" (2005), gdzie użyczył głosu jednemu z bohaterów.
Na dużym ekranie pojawił się po raz pierwszy w filmie "Rekin i Lawa: Przygoda w 3D" (2005). Kolejne role zagrał w produkcjach "Fałszywa dwunastka II" (2005) i "Walentynki" (2010).
W 2008 r. Lautner został zakontraktowany do roli Jacoba Blacka w Sadze "Zmierzch". Wystąpił zarówno w "Zmierzchu", jak i w "Księżycu w nowiu".
Dziś należy do najgorętszych młodych aktorów w Hollywood i bynajmniej nie jest z tego powodu nieszczęśliwy.
- To jest ekscytujące - mówi szczerze. - Ta seria okazała się być wręcz niewiarygodną trampoliną do sławy. Pewnie mógłbym narzekać na ciemne strony popularności, ale prawda jest taka, że ostatnie dwa lata były najwspanialsze w moim życiu. Jestem młody i występuję w filmach, na które fani wyczekują z niecierpliwością. I poznałem tylu nowych ludzi!
- Można opisać to tylko jednym słowem: niesamowite - dodaje.
Zobacz zwiastun najnowszego filmu z udziałem aktora:
Lautner, jak sam mówi, stara się doskonalić swój aktorski warsztat. W ramach tego przedsięwzięcia bada nawet pochodzenie swojego filmowego bohatera, który jest Indianinem.
- Kiedy rozpocząłem zdjęcia do "Zmierzchu", umówiłem się na spotkanie z grupą rdzennych Amerykanów - wspomina. - Chciałem poznać tych ludzi, więc przyszedłem do nich z notesem i ołówkiem, żeby robić notatki i żeby potem, z ich pomocą, przeobrazić się w mojego bohatera. Pamiętam, że zapytałem ich, co robią w wolnym czasie. A oni na to: "Chodzimy na plażę, gramy w kosza i obczajamy laski!".
Lautner wybucha śmiechem. Łatwo się śmiać z samego siebie, kiedy twoje życie jest usłane różami...
Jego kolejnym filmem będzie "Stretch Armstrong" - obraz inspirowany popularną w Ameryce lat 70. zabawką o niezwykle rozciągliwych kończynach. - Jest za wcześnie, by mówić o tym, jaki to będzie film, ale z całą pewnością jest to ekscytująca perspektywa - mówi aktor.
- W tej chwili trwają prace nad scenariuszem i scenografią. Nie widziałem jeszcze ostatecznej wersji "Stretcha", nie czytałem też materiałów o moim bohaterze. Świetne jest to, że inspiracją dla tej postaci była zabawka. Nie jestem ograniczony wytycznymi jakiejś historii o superbohaterze - zabawka może przecież zrobić wszystko.
Niestety, powyższa prawda nie dotyczy ludzkiego ciała. Lautner przyznaje, że nie jest łatwo zapracować na wygląd Jacoba. - Zdarza się, że mam wielką ochotę zjeść loda. Raz czy dwa ulegnę pokusie, ale kiedy zbliża się termin rozpoczęcia zdjęć albo jakaś sesja zdjęciowa do magazynu, muszę być silny i trzymać się z dala od słodyczy.
- Tę muskulaturę jest równie trudno utrzymać, jak trudno było ją wyrobić. Jeśli jestem akurat bardzo zapracowany i nie mogę znaleźć czasu na siłownię, albo jeśli nie przestrzegam właściwej diety, szybko tracę masę mięśniową. Odbudowanie jej kosztuje dziesięć razy tyle wysiłku - wyznaje.
A muskulatura to ważna rzecz, ponieważ Taylor przygotowuje się obecnie do dwóch ostatnich części sagi, będących adaptacją książki "Przed świtem" pióra Stephenie Meyer.
- Uważam, że podzielenie ostatniej odsłony sagi na dwa filmy jest dobrym rozwiązaniem - mówi Lautner. - Ciężko jest zmieścić pięćset stron powieści w 120-stronicowym scenariuszu. A co dopiero mówić o "Przed świtem", która liczy osiemset stron. W klanie wilkołaków tyle się dzieje - nie ma możliwości wpakowania tego wszystkiego do jednego filmu.
Oznacza to, że czekają nas jeszcze co najmniej dwa lata szaleństwa związanego z Sagą "Zmierzch", a Lautnera - dwa lata uników przed paparazzi, którzy dopadają go za każdym razem, gdy wychodzi z domu.
- Czasami obecność paparazzi staje się irytująca - przyznaje Lautner, wzruszając ramionami - ale powtarzam sobie, że takie są uroki tej pracy. Staram się tym za bardzo nie przejmować, inaczej bym oszalał. W moim życiu jest o wiele więcej plusów niż minusów.
- Oczywiście, to nie jest normalne, kiedy budzisz się i widzisz, że przed twoim domem zaparkowało dwanaście samochodów fotoreporterów, którzy potem jadą za tobą do takiego Starbucksa - ciągnie. - Nie chodzę co prawda do centrów handlowych ani do kin, ale uwielbiam na przykład dobre, niezbyt popularne restauracje. A czasami po prostu mówię sobie: "Mam to w nosie. Chcę iść na kręgle". I wychodzę.
- Jak można się spodziewać, taka wyprawa jest nieco gorączkowa - kończy. - Ale mimo to wychodzę, a potem przyrzekam sobie, że już nigdy nie pójdę na kręgle!
Cindy Pearlman
"New York Times"
Tłum. Katarzyna Kasińska