Wcześniej nie chciał być ojcem. Teraz nie wyobraża sobie życia bez rodziny
David Harbour kończy w tym roku 50 lat. Aktor zyskał sympatię widzów rolą w głośnej produkcji Netfliksa - "Stranger Things". Od tamtego czasu z sukcesem buduje swoje portfolio kolejnymi rolami również w filmach. W jakich kinowych realizacjach widzieliśmy go w ostatnim czasie? I w jaki sposób rola w uwielbianym serialu wpłynęła na jego życie prywatne?
David Harbour zawsze wiedział, że chce grać. Już jako przedszkolak zakładał pelerynę i był Batmanem, choć zamiast Gotham miał do obrony przedszkolną scenę. Dorastał w White Plains, a potem uczył się w Byram Hills High School w Armonku - tej samej, do której chodzili też aktorzy Sean Maher i Eyal Podell.
Swoje pierwsze poważne kroki postawił na deskach Broadwayu. W 1999 roku pojawił się w sztuce "The Rainmaker", gdzie partnerował Woody'emu Harrelsonowi. Sześć lat później dostał nominację do nagrody Tony za rolę w "Kto się boi Virginii Woolf?". W tym samym czasie grywał mniejsze role w telewizji, zbierając doświadczenie. Debiutował jako kelner w odcinku "Prawa i porządku". Potem przewinął się przez "Elementary", "Newsroom", "Magię kłamsta", "Jednostkę", "Bananowego doktora" i wiele innych.
W kinie też nie od razu powierzano mu główne skrzypce. Zagrał w takich tytułach jak "Kinsey", "Tajemnica Brokeback Mountain" czy "Wojna światów". W "007 Quantum of Solace" dołączył do świata Jamesa Bonda jako agent CIA Gregg Beam - może nie najbardziej zapamiętana postać w serii, ale solidna cegiełka w filmowym CV Davida.
Prawdziwy przełom przyszedł dopiero z netfliksowym hitem "Stranger Things". Jego Jim Hopper - szeryf z przeklętym życiem i zaskakującym sercem - okazał się bohaterem, którego pokochali widzowie. Jednak produkcja ta była dla aktora ważna nie tylko ze względów zawodowych. Jak ujawnił, goszcząc w podcaście "That Scene with Dan Patrick", portretując cynicznego komendanta policji, który bierze pod opiekę nastoletnią dziewczynkę i odkrywa w sobie na nowo ojcowskie powołanie, sam doznał podobnego olśnienia.
"Zawsze byłem typowym nowojorskim mieszczuchem. Podobała mi się wolność, niezależność. To się zmieniło pod wpływem 'Stranger Things'. Ten serial otworzył moje serce na wiele różnych sposobów, a jednym z nich było uświadomienie sobie, jak wątła była moja egzystencja bez rodziny. Zagranie człowieka, który dojrzewa do roli ojca sprawiło, że moja podświadomość zaczęła krzyczeć, bym poszedł w jego ślady. Hopper miał w sobie tę wielką, nieuświadomioną potrzebę posiadania rodziny. Kiedy zacząłem pracować nad tą rolą, zrozumiałem, że bardzo go przypominam" - wyznał gwiazdor.
To pragnienie posiadania rodziny Harbour szybko zrealizował. We wrześniu 2020 roku poślubił piosenkarkę Lily Allen i teraz wspólnie z nią wychowuje dwie córki artystki z jej poprzedniego związku - Marnie Rose i Ethel Mary.
Harbour zdobył za rolę w "Stranger Things" nie tylko nagrody i nominacje, ale przede wszystkim status aktora, którego nazwisko kojarzy się z konkretnym klimatem. Twardy, ale niepozbawiony czułości - i z tym właśnie wizerunkiem wszedł do świata dużego kina. Zaraz po sukcesie serialu pojawiły się nowe propozycje. W "Legionie samobójców" zagrał postać z rządowego zaplecza, a w "Hellboyu" otrzymał swoją pierwszą główną rolę. W "Czarnej wdowie" stworzył postać Red Guardiana, trochę zapomnianego superżołnierza, który zamiast patosu miał sporo ironii i brzucha. Harbour świetnie odnalazł się w tym komiksowym półświatku i powróci jako Red Guardian w "Thunderbolts", czyli jednej z nowych superprodukcji Marvela.
"Thunderbolts" to w pewnym sensie odpowiedź Marvela na "Legion samobójców" od DC Studios. Film opowie o oddziale złożonym ze skompromitowanych bohaterów, najemników i złoczyńców, który zostanie wysłany na misję niemożliwą. Obok Davida Harboura gwiazdami produkcji są Florence Pugh, Sebastian Stan czy Wyatt Russell.
Filmowe wybory aktora pokazują, że lubi mieszać tony. W 2022 roku wystąpił jako niestandardowy Święty Mikołaj w "Dzikiej nocy". Film był połączeniem świątecznej komedii z kinem akcji i zaskakująco dobrze przyjął się wśród widzów szukających czegoś mniej przewidywalnego w grudniu.
Z kolei rok 2023 przyniósł mu występ w kolejnej trzymającej w napięciu produkcji. Film, oparty na prawdziwej historii Janna Mardenborougha, opowiada nastoletnim graczu "Gran Turismo", który razem z byłym kierowcą wyścigowym i idealistycznym dyrektorem sportów motorowych, zaryzykuje wszystko, aby zmierzyć się w najbardziej elitarnym sporcie na świecie.
Harbour wcielił się w mentora głównego bohatera, granego przez Archiego Madekwe. Podczas wywiadu z 30-letnią gwiazdą okazało się, że David Harbour ma talent nie tylko do aktorstwa.
"Pamiętam, jak po raz pierwszy widziałem Davida grającego w pokoju hotelowym. Byłem poddenerwowany, bo szło mu zaskakująco dobrze w tej pierwszej grze, od samego początku. Natychmiastowo miał wygraną w kieszeni. Prawdopodobnie pokonałby mnie. Jest graczem, spędza tak dużo czasu grając, więc ma spore doświadczenie" - mówił Archie.
Zobacz też: To już 20 lat od premiery kultowego filmu Vegi. Ta scena wciąż budzi emocje