Tadeusz Fijewski: Zachwyt Chaplina
Jego talentem aktorskim zachwycił się sam Charlie Chaplin.
Mówiono o nim: "wielki mały człowiek". Zagrał w kultowych polskich produkcjach, takich jak "Lalka" czy "Chłopi". W sercach widzów na zawsze zapisał się tytułową rolą w "Kapeluszu pana Anatola" i "Pan Anatol szuka miliona". Mimo licznych zachwytów nad jego talentem, Tadeusz Fijewski przez całe życie pozostał skromnym i zwyczajnie dobrym człowiekiem. 14 lipca minęła 105. rocznica jego urodzin.
Przyszedł na świat w 1911 r. w rodzinie malarza pokojowego, Wacława Fijewskiego. Wraz z dziesięciorgiem rodzeństwa wychowywał się na warszawskim Powiślu. Tak licznej rodzinie nie było łatwo się utrzymać. Dlatego gdy sąsiad, pracownik techniczny Teatru Polskiego, zaproponował, by 10-letni Tadzio wziął udział jako statysta w przedstawieniu "Chory z urojenia" Moliera, rodzice nie protestowali. Honorarium w wysokości dwóch złotych, przynoszone codziennie po spektaklu, zasilało skromny rodzinny budżet. Jak na statystę
Fijewski dostał odpowiedzialne zadanie - podtrzymywał brzuch Argana, czyli samego Aleksandra Zelwerowicza (aktor i reżyser, dyrektor Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej, w którym później studiował Fijewski).
Tak właśnie rozpoczęła się kariera wielkiego aktora. Po latach, na jubileusz 50-lecia pracy scenicznej, w 1972 roku, wybrał rolę właśnie Argana. W późniejszym czasie Fijewski zaczął regularnie występować jako aktor amator, głównie w imprezach dla dzieci, na deskach warszawskiego Teatru Polskiego oraz w kinie Capitol. Pojawiał się także na scenie Teatru Ateneum. Grał głównie młodych chłopców, ze względu na idealne do tego warunki zewnętrzne.
Drobna, szczupła sylwetka, jasne blond włosy, wysoki głos i delikatne rysy twarzy sprawiły zresztą, że aż do trzydziestki Fijewski grywał czternastolatków albo... staruszków.
Po pierwszych doświadczeniach na scenie Tadeusz marzył o tym, by zostać aktorem. W 1928 r. przystąpił do eksternistycznego egzaminu przed komisją ZASP, ale nie zdał go z powodu braku gruntownego wykształcenia. W 1935 roku udało mu się jednak dostać do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie. - Do szkoły przyszedł na czas krótki, na trzeci rok, żeby uzupełnić edukację i zdać końcowy egzamin. Zrobiono dla niego wyjątek, bardzo rzadki - wspominał po latach Erwin Axer, który studiował w tym samym czasie na wydziale reżyserii.
Jeszcze przed wojną Fijewski zdążył zagrać sporo ról teatralnych i filmowych. W latach 1937-38 r. był aktorem Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Wojna zastała go już po powrocie do Warszawy. Padł ofiarą jednej z pierwszych łapanek i trafił do obozów koncentracyjnych w Dachau i Oranienburgu. Spędził w nich ponad rok, a potem - będąc żołnierzem AK - uczestniczył w Powstaniu Warszawskim.
W ciągu półwiecza kariery scenicznej i filmowej, Tadeusz Fijewski zagrał wiele ról, które przeszły do historii: Chlestakowa w "Rewizorze" Gogola, Gogo w polskiej premierze "Czekając na Godota" Samuela Becketta, Berangera w "Król umiera, czyli Ceremonie" E. Ionesco, Twardosza w "Dożywociu" Fredry, Kalmitę w "Chłopcach" Stanisława Grochowiaka. Na wielkim ekranie najbardziej zapisał się w pamięci widzów rolami Anatola, Rzeckiego w "Lalce" czy Kuby w "Chłopach" Reymonta. W serialu "Czterej pancerni i pies" zagrał "Starego".
Kunszt dialogu i świadomość słowa sprawiły, że Tadeusz Fijewski był także znakomitym aktorem radiowym. W latach 1948-56 kreował postać niezbyt rozgarniętego chłopca o imieniu Mundzio w radiowym Teatrzyku "Eterek". Od czasu do czasu "monologował" w "Podwieczorku przy mikrofonie", a przez lata związany był z powieścią radiową "Matysiakowie", gdzie grał Wojtka Grzelaka, przyjaciela Józefa Matysiaka.
Tadeusz Fijewski był wyjątkowym aktorem. Po obejrzeniu serii o przygodach pana Anatola hołd artystyczny złożył mu sam mistrz - Charlie Chaplin. Mimo sukcesów, Fijewski pozostał skromnym i dobrym człowiekiem. - Był dla mnie autorytetem artystycznym. Miałam wielki szacunek dla jego pracowitości i niezwykle poważnego traktowania widza. Był bardzo bezpośredni i ciepły w obyciu. Kochał ludzi, a ludzie jego. Zresztą jego dobroć, ciepło, człowieczeństwo przebijało się przez role, które tworzył - mówiła o nim siostrzenica, Barbara Dobrzyńska.
Właśnie tak Fijewski zagrał Kubę w "Chłopach". Z niezwykłą wrażliwością stworzył studium ludzkiej krzywdy, zmuszające do współczucia i refleksji nad bezradnością jednostki wobec losu.
Aktor był szczęśliwym mężem Heleny Makowskiej, przedwojennej piękności. Razem wychowywali jej syna, Cezarego Makowskiego. Ale Fijewski ubolewał nad tym, że nie ma liczniejszego potomstwa. Być może dlatego, nie mówiąc nikomu, wziął także pod swoje skrzydła dwójkę sierot. Potajemnie im pomagał. Rodzina dowiedziała się o tym dopiero po jego pogrzebie.
Ostatnią rolą Tadeusza Fijewskiego był Głuchow w "Przy pełni księżyca", zagrany w lipcu 1977 r. Artysta zmarł w Warszawie 12 listopada 1978 r.
MJ