Reklama

"Sundown" Michela Franco, czyli rzecz o rozkładzie relacji

"Sundown" to film, który wzrasta w widzu. Jego bohater Neil stawia przed sobą wielkie pytania, pozwala odejść przeszłości i dryfuje. Jest bardzo odważny, ale w jego podróży kryje się coś smutnego - mówił Michel Franco w wywiadzie dla IndieWire. Obraz, w którym główną rolę zagrał Tim Roth, w piątek trafia do kin.

"Sundown" to film, który wzrasta w widzu. Jego bohater Neil stawia przed sobą wielkie pytania, pozwala odejść przeszłości i dryfuje. Jest bardzo odważny, ale w jego podróży kryje się coś smutnego - mówił Michel Franco w wywiadzie dla IndieWire. Obraz, w którym główną rolę zagrał Tim Roth, w piątek trafia do kin.
Tim Roth w scenie z "Sundown" /materiały prasowe

Akcja filmu "Sundown" rozpoczyna się na plaży Acapulco. Zamożne brytyjskie rodzeństwo Alice (Charlotte Gainsbourg) oraz Neil (Tim Roth) właśnie przyjechało na wakacje. Beztroskie chwile w hotelowym SPA niespodziewanie przerywa wiadomość o śmierci ich matki. Rodzina natychmiast jedzie na lotnisko, jednak na miejscu okazuje się, że Neil zapomniał paszportu i nie może lecieć razem z Alice. Mężczyzna wraca do hotelu, ale nawet nie próbuje szukać dokumentu. Tłumaczy przez telefon załamanej siostrze, że prawdopodobnie go zgubił i nie uzyska nowego przed pogrzebem. W końcu w ogóle przestaje odbierać połączenia. Jest apatyczny i kompletnie niezainteresowany problemami swoich bliskich. Spędza czas w samotności, siedząc nad oceanem i rozmyślając. Co za tym stoi - kryzys egzystencjalny, choroba, syndrom Piotrusia Pana? Michel Franco nie odpowiada wprost, a przynajmniej nie od razu.

Reklama

Zamiast tego konfrontuje Neila z miejscowymi. Stawia na jego drodze młodą Meksykankę Berenice (Iazua Larios), z którą bohater nawiązuje romans. Pewnego dnia Neil jest świadkiem strzelaniny na plaży, ale nawet ta sytuacja nie sprawia, że rezerwuje lot powrotny. Jest gotów wyrzec się rodzinnej fortuny i mieszkać w podrzędnym motelu, byle tylko zostać w Acapulco. Kiedy po pogrzebie matki jego siostra wraca do kurortu i urządza mu awanturę, dochodzi do tragedii.

"Mam nadzieję, że 'Sundown' to film, który wzrasta w widzu. Rzeczywiście dostrzegam w Neilu sporo z siebie - zwłaszcza kruchość i sposób, w jaki patrzy wstecz, próbując zrozumieć, czy jego życie ma sens. Ten bohater stawia przed sobą wielkie pytania, pozwala odejść przeszłości i dryfuje. Jest bardzo odważny, ale w jego podróży kryje się coś smutnego. A mianowicie, pokazuje ona, że wolność nie istnieje. W ogóle nie jesteśmy wolni i to wydało mi się warte przeanalizowania" - podkreślił Franco w wywiadzie dla IndieWire.

"Sundown" jest kolejnym po "Opiekunie" wspólnym przedsięwzięciem meksykańskiego twórcy i Tima Rotha. Artyści poznali się w 2012 r. podczas festiwalu w Cannes. Aktor był przewodniczącym jury konkursu Un Certain Regard i docenił Franco za film "Pragnienie miłości". Podobny poziom wrażliwości i spojrzenie na sztukę spowodowały, że szybko zostali przyjaciółmi. "Pracując nad moimi pierwszymi filmami, miałem obsesję na punkcie kontroli i tego, żeby nie przesuwać kamery. 'Opiekun' był ostatnim obrazem, w którym zastosowałem takie podejście. W 'Opiekunie' Tim i ja dokładnie wiedzieliśmy, do czego zmierzamy. On przez cztery miesiące ćwiczył obowiązki pielęgniarza. 'Sundown' to zupełnie inna historia. Tim nie wiedział, jak przygotować się do roli, a ja nie potrafiłem wytłumaczyć mu, co ma zagrać. Postawiłem nas w trudnej sytuacji. Wiedziałem, że się zgubimy, ale chodziło o to, żebyśmy razem odnaleźli właściwą drogę" - dodał reżyser.

Filmu Franco nie sposób odczytywać w oderwaniu od miejsca, w którym powstał. Twórca traktuje Acapulco jako pełnoprawnego bohatera, który żyje własnym życiem. Meksykański kurort to miejsce świetnie mu znane. Jako dziecko, a później dorastający chłopak odwiedzał je co najmniej kilka razy w roku. Później, gdy miasto zamieniło się w epicentrum przemocy, jego relacja z Acapulco stała się bardziej skomplikowana. Ostatni raz odwiedził je prywatnie w 2017 roku.

"Miałem wtedy nieprzyjemne spotkanie z mężczyzną w stroju militarnym. Nie było tak źle, ale ta sytuacja złamała mi serce. Byłem wtedy z moją dziewczyną. Później rozstaliśmy się, co wywołało załamanie. Nałożył się na to kryzys wieku średniego i w końcu zacząłem pisać scenariusz. Pisałem go dla Tima, wyobrażając sobie, że jest tą postacią. Można zatem powiedzieć, że mój film jest wypadkową wielu elementów. Wszystko, co się w nim dzieje, jest napędzane zachowaniem Neila, które okazuje się dość nieoczekiwane" - wspomniał w rozmowie z ReelTalker.

Światowa premiera obrazu odbyła się we wrześniu 2021 r. w konkursie głównym festiwalu w Wenecji. Podczas towarzyszącej jej konferencji prasowej wspomnieniami z planu dzielili się Tim Roth i Charlotte Gainsbourg. "Tego wszystkiego, co Michel opowiedział mi wcześniej o Acapulco, nie można porównać z tym, co poczułem, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to miasto na własne oczy. Spędziliśmy w nim sześć tygodni. Trudno oddać słowami, jak szokujące, a jednocześnie piękne jest to miejsce" - przyznał aktor.

Gainsbourg, która uczestniczyła głównie w zdjęciach kręconych w luksusowym hotelu, wyraziła wdzięczność, że mogła odwiedzić także miejscową plażę i poznać inne oblicze Acapulco. "To pomogło mi zanurzyć się w tym obrazie, tak odległym od wszystkiego, co widziałam. A potem pojechaliśmy dalej i kręciliśmy w hotelu. Oczywiście, to już nie było niczym nowym. Takie ośrodki można znaleźć wszędzie na świecie. Reasumując, bardzo przywiązałam się do plaży, którą można zobaczyć w filmie. Ale pojawiam się tylko w niewielkiej jego części. Chcę obejrzeć całość, żeby przekonać się, co zrobili moi koledzy" - zaznaczyła.

W piątek "Sundown" trafia do polskich kin. W obsadzie - obok Rotha i Gainsbourg - znaleźli się m.in. Henry Goodman oraz Albertine Kotting McMillan. Za zdjęcia odpowiada Yves Cape. Dystrybutorem obrazu jest Gutek Film.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Sundown
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy