Reklama

Spór o "Pana T.": Twórcy filmu odpowiadają synowi Leopolda Tyrmanda

"Pan T." nie narusza praw autorskich, majątkowych i osobistych do twórczości Leopolda Tyrmanda - napisali w specjalnym oświadczeniu twórcy i producenci filmu. Dodano, że film nie zawiera elementów twórczych pochodzących z "Dziennika 1954" Tyrmanda i nie może być uznany za jego adaptację.

"Pan T." nie narusza praw autorskich, majątkowych i osobistych do twórczości Leopolda Tyrmanda - napisali w specjalnym oświadczeniu twórcy i producenci filmu. Dodano, że film nie zawiera elementów twórczych pochodzących z "Dziennika 1954" Tyrmanda i nie może być uznany za jego adaptację.
Paweł Wilczak jako Pan T. /Hubert Komerski / Propeller Film /materiały dystrybutora

"Pan T." Marcina Krzyształowicza - to historia osadzona w Warszawie z początku lat 50. XX w. Jej tytułowym bohaterem jest uznany pisarz (w tej roli Paweł Wilczak), który mieszka w hotelu dla literatów i zarabia na życie, udzielając korepetycji. Jedną z jego uczennic jest maturzystka, z którą łączy go romans. Pewnego dnia sąsiadem pisarza zostaje pochodzący z prowincji chłopak, który chciałby zostać dziennikarzem. Pan T. staje się dla niego mistrzem. Tymczasem władze zaczynają podejrzewać pisarza o plan wysadzenia w powietrze Pałacu Kultury i Nauki, a Urząd Bezpieczeństwa zaczyna go śledzić. 

Reklama

Od kilku dni trwa spór wokół filmu. Opisali go m.in. dziennikarze Onetu w artykule pt. "Bitwa o Pana T.(yrmanda)". "Twórcy filmu 'Pan T.' bez zgody zaczerpnęli motywy, bohaterów i konkretne sceny z książki 'Dziennik 1954' Leopolda Tyrmanda. Kilka fragmentów przepisali niemal słowo w słowo. Syn pisarza, właściciel praw autorskich, oskarża ich o kradzież. Oni odpierają zarzuty i sugerują, że Matthew Tyrmand w porozumieniu z szefem PISF próbuje wymusić od nich haracz" - napisano w tekście.

Twórcy i producenci filmu "Pan T." odnosząc się do tych przekazów medialnych poinformowali, że "'Pan T.' został poddany szczegółowemu badaniu i analizie prawnej przez wybitnych specjalistów z zakresu prawa autorskiego i ochrony dóbr osobistych - profesor dr hab. Elżbietę Traple, profesora dr hab. Ryszarda Markiewicza, dr Tomasza Targosza i dr Michała Wyrwińskiego".

Jak przekazano, z ekspertyzy wynika, że film "nie zawiera elementów twórczych pochodzących z 'Dziennika 1954' Leopolda Tyrmanda i nie może być uznany za jego adaptację". "Stanowi on bowiem integralne dzieło autorskie z wymyślonymi postaciami, dialogami, intrygą obyczajową i kryminalną" - podkreślono.

Wskazano, że film "nie narusza praw autorskich, majątkowych i osobistych" do twórczości Tyrmanda. "Podobnie jak jego rozpowszechnienie nie narusza prawa osobistego bliskich L. Tyrmanda do kultu pamięci o nim" - zaznaczono.

W oświadczeniu napisano ponadto, że "nie istnieją żadne przesłanki prawne wymuszające konieczność zawarcia jakiejkolwiek umowy, w tym umowy licencyjnej, między twórcami filmu a spadkobiercami spuścizny Tyrmanda". "W świetle prawa bowiem umowa taka byłaby bezprzedmiotowa" - oceniono.

Napisano, że przedstawiona diagnoza ekspercka pozostaje w zgodzie z zamysłem artystycznym i intencjami twórców "Pana T.", którzy w centrum fikcyjnych wydarzeń fabuły umieścili "pisarza-everymana", którego losy i charakter stanowią kompilację i zbiór najbardziej pożądanych cech zbuntowanego bohatera minionej epoki. Dodano, że "nie postawiono ciężkości i akcentu na wierność którejkolwiek z nich". Zwrócono uwagę, że "z żadną z nich bohater nie jest też tożsamy. Informacja ta znalazła się zresztą na planszy wprowadzającej emitowanej na początku filmu".

"W świetle przytoczonej argumentacji prawnej i artystycznej, niezmiernie dziwią nas i bolą wszelkie oskarżenia wysuwane wobec autorów scenariusza 'Pana T.'. Szczególnie, że ich intensyfikacja przypada na okres poprzedzający szeroką dystrybucję filmu. Który - przypomnijmy - swoją festiwalową drogę rozpoczął już we wrześniu bieżącego roku i od tego czasu stał się laureatem licznych prestiżowych nagród krajowej kinematografii" - napisali twórcy i producenci filmu.

"Walcząc o dobre imię 'Pana T.' jesteśmy zobligowani, by wyjść naprzeciw wszelkim nieuzasadnionym prawnie wypowiedziom spadkobierców L. Tyrmanda oraz krzywdzącym, merytorycznie niepełnym i przekłamanym materiałom prasowym niektórych dziennikarzy. Jednocześnie nie zamykamy się na dialog, wierząc głęboko, że w sporze o 'Pana T.' wygra to, co najważniejsze - czyli prawda i czysta, niczym nieskażona sztuka" - podkreślili.

Obraz trafi na ekrany kin 25 grudnia.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Pan T.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy