Reklama

Spełnione marzenie Anny Dymnej

Święta Bożego Narodzenia to czas refleksji, zadumy i podsumowań. - Mam za sobą dobry rok. Wciąż cieszę się, że żyję, nadal mam marzenia i widzę, ile pracy przede mną - wyznaje Anna Dymna.

Jak pani spędzi Boże Narodzenie?

Anna Dymna: - Robię wszystko, by wyglądało ono zawsze tak, jak kiedyś u mamy i taty. To dni spotkań z najbliższymi, z przyjaciółmi. Przed świętami jadę do moich podopiecznych w Radwanowicach, by podzielić się opłatkiem, przystrajam bożonarodzeniowo groby, wysyłam setki kartek, życzeń, paczek. Moja rodzina bardzo się ostatnimi laty powiększyła. Na Wigilię przygotowujemy te same potrawy od lat, tak więc zapachy i smaki się nie zmieniają. Ja jestem, po mamie, ekspertem od kutii.

- W ten magiczny wieczór przywołujemy bliskich, którzy odeszli. Ich brak wypełniają głosy dzieci, wnuków, które, jak ja kiedyś, rozrabiają, kłębią się pod stołem i z niecierpliwością wyczekują na prezenty. Po Wigilii jadę na Pasterkę. A w pierwszy dzień świąt, co roku, mój dom jest otwarty dla przyjaciół 'kolędników'. Śpiewamy, rozmawiamy i cieszymy się, że jesteśmy razem. Drugiego dnia idę na długi spacer, do przyjaciółki i sobie odpoczywam.

Reklama

Jak by pani podsumowała mijający rok?

- Był dobry. Tyle rzeczy udało się zrobić. Moja Fundacja Mimo Wszystko skończyła dziesięć lat. Rocznicę uczciłam otwarciem Doliny Słońca, ośrodka terapeutycznego dla moich podopiecznych niepełnosprawnych intelektualnie. Spełniło się moje największe marzenie, które jeszcze niedawno wydawało mi się naiwną mrzonką. Ale udało się. Jest tam pięknie, a moi podopieczni są uśmiechnięci i szczęśliwi. Zrealizowałam wszystkie zamierzenia, projekty, rozpoczęłam wiele nowych. No i wciąż gram w teatrze, uczę studentów, prowadzę 'Salon Poezji'... Mam po co żyć!

A jakie wyzwania są teraz przed panią?

- Jest ich cała masa! W czerwcu odbędzie się jubileuszowa, 10. edycja 'Festiwalu Zaczarowanej Piosenki' i już od sierpnia nad tym pracuję. Z Ewą Błaszczyk i Zbyszkiem Brzozą organizujemy specjalny koncert w ramach 'Festiwalu Czterech Kultur'. Kontynuuję budowę warsztatów terapeutycznych nad morzem w Lubiatowie i być może jesienią uda mi się je otworzyć. A w teatrze... Też coś mnie czeka, ale nie mówię co, by nie zapeszyć.

Co jest pani największym marzeniem?

- Marzę o tym, żeby mnie kręgosłup nie bolał, żebym miała siłę i żeby doba była trochę dłuższa. A także, by mój syn był zdrowy, dobry, mądry i szczęśliwy, mąż uśmiechnięty, by moi podopieczni kochali życie, by moja 17-letnia kociczka Czacza dożyła wiosny. No, i żeby Teatr Stary się odrodził, złapał oddech i stał się najwspanialszym teatrem na świecie.

Czego życzy pani naszym czytelnikom z okazji świąt Bożego Narodzenia?

- Życzę wszystkim spokojnych, łagodnych dni, a przede wszystkim miłości. To ogromna i najważniejsza siła, która nadaje wszystkiemu sens.

Rozmawiała Marta Uler.

TV14
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy