"Słoń", pełnometrażowy debiut Kamila Krawczyckiego, raczej nie uniknie porównań z "Wszystkimi naszymi strachami" Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta. Oba filmy skupiają się na młodych osobach LGBT, mieszkających na polskiej prowincji. Wraz z rozwojem akcji staje się jasne, że Krawczycki wybrał inną drogę niż zdobywcy gdyńskich Złotów Lwów z 2021 roku.
Bartek (Jan Hrynkiewicz) mieszka na Podhalu w gospodarstwie swej samotnej matki (Ewa Skibińska). Chłopak dorabia w miejscowym barze, marzy o własnej stadninie i stara się żyć bezkonfliktowo z mieszkańcami wsi. Wszystko zmienia się z pojawieniem się Dawida (Paweł Tomaszewski), który lata temu uciekł do większego miasta w atmosferze skandalu obyczajowego. Jego przybycie uwalnia w Bartku głęboko skrywane pragnienia. Plotki szybko się rozchodzą, a związek dwóch chłopaków nie jest mile widziany przez miejscowych. Dawid namawia Bartka do wyjazdu. Ten nie widzi jednak swojego życia poza wsią.
Twórcy "Wszystkich naszych strachów" próbowali zachęcić do dialogu, przedstawiając racje i obawy obu stron sporu w dyskusji o osobach LGBT i ich prawach. Kamil Krawczycki nie ukrywa tymczasem, które przekonania podziela. Nie pogłębia motywacji, stojącej za homofobią większości mieszkańców wsi. Na szczęście udaje mu się ich przy tym nie demonizować. Reżyser całą swą uwagę skupia na relacjach Bartka z Dawidem i matką. Związek dwójki mężczyzn prezentuje w kluczu melodramatycznym jako miłość niemożliwą, piętnowaną przez niemal wszystkich.
Sięgnięcie po klasyczny gatunek w kontekście LGBT nie jest niczym nowym w kontekście światowego kina queer, ale na polskim gruncie jest to pewnego rodzaju novum. Tym bardziej że Krawczycki czuje melodramat i potrafi nam go sprzedać. Także wątek matki wypada bardzo przekonująco - to ona będzie musiała zaakceptować wybory swojego syna i w końcu pozwolić mu iść własną drogą.
Reżyser buduje związek Bartka i Dawida na subtelnych gestach i drobnych niezręcznościach. Bardzo dobry, wyciszony występ daje grający głównego bohatera Jan Hrynkiewicz. Od czasu "Nic nie ginie", udanego dyplomu studentów wydziału aktorskiego PWSFTiT w Łodzi, obawiałem się, że rodzimi twórcy ograniczą go do ról rozdartych wewnętrznie outsiderów mających skrajnie prawicowe ciągoty. Krawczycki pozwala mu zerwać z tym emploi. Bartek to sympatyczny wrażliwiec o smutnym spojrzeniu, pod którym kołatają się niespełnione ambicje i tłumione pragnienia.
Hrynkiewicz potrafi jednym gestem oddać zagubienie chłopaka. Równie dobrze wypadają pozostali członkowie młodej obsady. Co zaskakujące nie da się tego powiedzieć o starszych aktorach. Wydają się oni dziwnie nieobecni, a ich kwestie często wypadają wręcz nienaturalnie.
Przy całej sympatii do "Słonia" nie można przemilczeć kilku jego wad, dających o sobie znać szczególnie w zakończeniu - dosyć sztampowym, a zarazem nie do końca przekonującym. Krawczycki nie rozwija także zadowalająco kilku wątków, przede wszystkim następującego dosyć późno powrotu Darii (Wiktoria Filus), siostry Bartka. Nie zmienia to jednak faktu, że "Słoń" jest bardzo przyjemnym melodramatem ze sporą dozą humoru. Aż szkoda, że podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych nie zakwalifikowano go do Konkursu Głównego, a jedynie do Konkursu Filmów Mikrobudżetowych, który zresztą wygrał.
7/10
"Słoń", reż. Kamil Krawczycki, Polska 2022, dystrybucja: Tongariro, premiera kinowa: 18 listopada 2022 roku.