Reklama

"Słodki koniec dnia": Triumfalny powrót Krystyny Jandy

Dokładnie rok temu (10 maja 2019) na ekrany polskich kin trafił "Słodki koniec dnia". Film był triumfalnym powrotem do kina Krystyny Jandy, która za rolę polskiej poetki i laureatki nagrody Nobla otrzymała Nagrodę Specjalną Jury na prestiżowym amerykańskim festiwalu Sundance.

Dokładnie rok temu (10 maja 2019) na ekrany polskich kin trafił "Słodki koniec dnia". Film był triumfalnym powrotem do kina Krystyny Jandy, która za rolę polskiej  poetki i laureatki nagrody Nobla otrzymała Nagrodę Specjalną Jury na prestiżowym amerykańskim festiwalu Sundance.
Krystyna Janda w filmie "Słodki koniec dnia" /NEXT FILM /materiały dystrybutora

"Słodki koniec dnia" to historia o odwadze, o sile słowa i skomplikowanych rodzinnych relacjach. O lęku przed nieznanym i pasji życia. Miejscem akcji filmu jest włoska prowincja, etruskie miasto Volterra. Tu od lat mieszka Maria - polska poetka, laureatka Nagrody Nobla, autorytet moralny. Świat bohaterów zostaje wywrócony do góry nogami, gdy otrzymują szokującą wiadomość o zamachu terrorystycznym w Rzymie. Bezkompromisowość i niepoprawność polityczna Marii okazują się mieć dramatyczne konsekwencje.

"Poetka, noblistka, Żydówka, Polka, obywatelka Europy, emigrantka, z Holocaustem i tragedią rodzinną w tle. Kobieta, która prowokuje burzę" - tak o Marii Linde, bohaterce filmu "Słodki koniec dnia" mówiła Krystyna Janda, dla której występ w filmie Jacka Borcucha był pierwsza główna rola od czasu "Tataraku" (2009) Andrzeja Wajdy.

Reklama

"Kobieta, którą gram, jest absolutnie wolna, jest niezależną osobą, nie wpływa na nią ani reżim, przymus, opinia ogólna, ani to, co się dzieje dookoła. A przede wszystkim strach - to kobieta, która się nie boi. Ma własne zdanie, postępuje według własnej etyki, przemyśleń, podejmuje kontrowersyjne decyzje - to mi się wydawało interesujące. Maria Linde decyduje sama i prowokuje burzę. To ona sprawia, że wszystko zaczyna wirować" - tak Janda mówiła o swojej bohaterce.

Reżyser Jacek Borcuch podkreślał, że pisał scenariusz filmu z myślą o Krystynie Jandzie.

"To jest tak olbrzymia osobowość, tak wielka aktorka, że ta rola została napisana specjalnie dla niej. Krystyna wiedziała od początku, że taki film powstaje i przez dwa lata czytała wszystkie kolejne wersje scenariusza - było ich siedem lub osiem. Na początku zaniosłem jej bodajże z pięć zapisanych kartek, taki koncept: co to za postać, o co chodzi, gdzie są punkty dramatyczne. I bardzo jej się to spodobało. Od samego początku Krystyna Janda była punktem odniesienia do napisania tej historii" - mówił Borcuch.

Córkę bohaterki Krystyny Jandy zagrała mieszkająca od wielu lat we Włoszech aktorka i modelka Kasia Smutniak.

"To jest spełnienie marzeń. Ona jest niesamowitą osobą. W aktorstwie nieobliczalna. A jednocześnie posiada taką naturalność, absolutnie normalne podejście do wszystkiego. Współpraca z kimś takim to wyłącznie przyjemność. Potrafi oddawać emocje w szczegółach - to jest tak naturalne, że wydaje się, że jej to nie sprawia absolutnie żadnego problemu" - Smutniak chwaliła Jandę.

"Chyba najlepszym komplementem dla aktora jest to, że nie wydaje się, że jest aktorem. Że te słowa, które zostały napisane, po prostu stają się jego własnymi słowami - u niej to tak wygląda. Nasza współpraca już mnie wzbogaciła i jeszcze bardziej wzbogaci. Profesjonalnie, ale i osobiście, bo Krystyna jest wspaniałą kobietą" - dodała Smutniak.

Światowa premiera "Słodkiego końca dnia" odbyła się na festiwalu Sundance, jednym z najważniejszych amerykańskich i światowych festiwali filmowych. Film został świetnie przyjęty przez publiczność i krytyków. Pisano o "subtelnej narracji i zniewalającym aktorstwie" (The Screen Daily), "niepowtarzalnym klimacie" (Cineuropa), "elegancji i trwałym wrażeniu" (rogerbert.com). Krystyna Janda zdobyła zaś za swoją rolę Specjalną Nagrodę Jury.

Mimo, że główną bohaterką filmu jest dojrzała kobieta, intelektualistka i polska emigrantka, to w tle filmu można odnaleźć szeroki kontekst społeczny i polityczny oraz Europę zmagającą się z narastającymi niepokojami i wynikającymi z nich zamachami terrorystycznymi.

"Zawsze ciekawiło mnie, co się dzieje w domach wykształconych Europejczyków w takich momentach jak zamachy w Paryżu, Brukseli czy Londynie. Jak tam rozkładają się te głosy? Na zewnątrz ten poprawny politycznie komunikat, który dochodzi do mediów i który jest powielany, jest żaden. Poza oczywistym potępieniem zła nie pojawiało się nic o tym, że musimy z tym walczyć, jesteśmy z rodzinami, nie pozwolimy, żeby ktokolwiek zniszczył naszą kulturę i kropka. To było trzy, cztery, pięć zdań. Nigdy nie szła za tym jakaś spójna polityka" - podkreślał Jacek Borcuch.

Autorami scenariusza byli Borcuch i Szczepan Twardoch. Dla pierwszego z nich był to piąty tytuł na podstawie autorskiego scenariusza (po m.in. "Wszystko, co kocham" i "Nieulotnych"). Dla Szczepana Twardocha, autora takich książek jak "Morfina" czy "Król" i laureata Nagrody Fundacji im. Kościelskich, Nagrody Nike i Paszportu "Polityki", to debiut w roli scenarzysty. Za zdjęcia odpowiadał Michał Dymek ("Najpiękniejsze fajerwerki ever"), a za scenografię Elwira Pluta ("Atak Paniki", "Body/Ciało").

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Słodki koniec dnia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy