Skandal wokół filmu "Wielki Mike". Ekranowa historia wydarzyła się naprawdę?
Michael Oher, zawodnik ligi NFL, którego historię opowiedział zrealizowany 14 lat temu film "Wielki Mike", złożył do sądu pozew przeciw rodzinie Tuohych, która przed laty go adoptowała. Jego niespodziewana decyzja wzbudziła burzliwą dyskusję, w trakcie której oberwało się też twórcom wspomnianej produkcji z Sandrą Bullock w roli głównej. Teraz producenci "Wielkiego Mike'a" zabrali głos w tej sprawie. Stanęli po stronie rodziny Tuohych, zapewnili też, że wszystko, co pokazali w filmie, wydarzyło się naprawdę.
Opowiadający prawdziwą historię film "Wielki Mike. The Blind Side" odniósł kasowy i artystyczny sukces, a występującej w roli głównej Sandrze Bullock przyniósł Oscara. Wcieliła się w nim w rolę Leigh Anne Tuohy, której rodzina adoptowała czarnoskórego Michaela Ohera, zapewniając mu szansę na lepsze życie. W efekcie Oher został gwiazdą ligi NFL.
Niespodziewanym epilogiem tej podnoszącej na duchu historii jest pozew złożony przeciwko rodzinie Tuohy przez Ohera. Twierdzi on, że nie został przez nich adoptowany, ale za to oszukany, w wyniku czego to właśnie rodzina Tuohych zarządza w jego imieniu transakcjami biznesowymi. Z tego powodu Oher miał m.in. stracić pokaźny procent od zysków, jakie osiągnął w kinach na całym świecie film "Wielki Mike".
Jak do tej pory nikt nie potwierdza zarzutów Ohera. Rodzina Tuohych jest oburzona jego oskarżeniami, w podobnym tonie wypowiedział się autor książki o historii Ohera, Michael Lewis. To na jej podstawie powstał scenariusz filmu "Wielki Mike". Teraz jego producenci zabrali głos w tej głośnej sprawie. Oni też nie potwierdzili słów Ohera.
"Ważnym dla nas jest odniesienie się do ostatnich doniesień medialnych, które zawierają wiele błędnych opisów i niedoinformowanych opinii. Napędem dla tych historii był pozew Michaela Ohera, który najprawdopodobniej dał krytykom i dziennikarzom prawo do niesprawiedliwego krytykowania filmu 14 lat po premierze. Niektórzy posunęli się nawet do nazwania go 'fałszywym' bądź 'kłamliwym'. Tymczasem historia w nim opowiedziana jest zweryfikowana, autentyczna i nigdy nie będzie kłamstwem ani podróbką, niezależnie od wzlotów i upadków rodziny Tuohych, do jakich doszło już po jego premierze" - czytamy w oświadczeniu Brodericka Johnsona i Andrew Kosove’a cytowanym przez portal Variety.
Producenci zapewniają też, że historia przez nich opowiedziana została potwierdzona przez Michaela Lewisa oraz inne osoby, które posiadały wiedzę z pierwszej ręki na temat autentyczności i szczerości zamiarów Tuohych względem Ohera. Zaprzeczyli też twierdzeniom Ohera, że Sean, Leigh Anne Tuohy oraz dwójka ich dzieci otrzymali po 225 tysiące dolarów i 2,5 proc. zysków z filmu. "W czasie podpisywania umowy z Lewisem, państwo Tuohy byli relatywnie nieznanymi ludźmi, więc umowa nie zawierała żadnych dodatkowych korzyści dla nich w przypadku sukcesu filmu. W efekcie nie jest prawdą, że filma Alcon Entertainment wypłaciła Tuohym miliony dolarów" - oświadczyli Johnson i Kosove.