Reklama

"Sezon na leszcza", czyli Bogusław Linda po obu stronach kamery

26 stycznia mija dokładnie dwadzieścia lat od premiery "Sezonu na leszcza", pierwszego filmu w dorobku Bogusława Lindy, w którym gwiazdor pojawił się po obu stronach kamery.

26 stycznia mija dokładnie dwadzieścia lat od premiery "Sezonu na leszcza", pierwszego filmu w dorobku Bogusława Lindy, w którym gwiazdor pojawił się po obu stronach kamery.
Paweł Deląg i Bogusław Linda w scenie z "Sezonu na leszcza" /materiały prasowe

Głównymi bohaterami "Sezonu na leszcza" byli 19-letnia "Laska" (Anna Przybylska) i jej 17-letni brat "Figlarz" (Gabriel Fleszar), którzy pragną zdobyć pieniądze na podróż swego życia. Dochodzą do wniosku, że jedyny sposób zdobycia większej gotówki to skok na bank. Niestety, nie wszystko idzie po ich myśli. Policja jest na tropie ich samochodu, postanawiają więc zmienić wóz. W oko wpada im złoty mercedes starego typu. Dopiero gdy ruszają z piskiem opon, spostrzegają, że na tylnym siedzeniu drzemie "Mały" (Dawid Łepkowski), rezolutny trzylatek. "Laska" i "Figlarz" nie mają sumienia porzucić dziecka na środku drogi, muszą się więc nim zająć. Ale jak?

Reklama

W tym samym czasie pewien prowincjonalny policjant nieudacznik (Bogusław Linda) odkrywa, że jego piękna, atrakcyjna żona (Edyta Olszówka) przyprawia mu rogi. Pytanie: z kim? Ślamazarny gliniarz rozpoczyna prywatne śledztwo... Wkrótce drogi "Laski", "Figlarza" i zdradzonego policjanta przetną się. Co z tego spotkania wyniknie?

Niewiele osób wie, że scenariusz "Sezonu na leszcza", autorstwa Tomasza Mazura i... Wojciecha Smarzowskiego, czekał na realizację aż 8 lat. Potem nastąpił kilkuletni okres, w trakcie którego starano się skierować film do produkcji.

"Nie było to łatwe. Początkowo chcieliśmy, żeby reżyserem Sezonu na leszcza był Łukasz Kośmicki. Jednak napotykało to na zdecydowany opór ewentualnych współproducentów, do których zwracaliśmy się z projektem scenariusza. Dochodziło do absurdalnych sytuacji, gdy ktoś na przykład narzekał, że nie przynosimy mu projektu autorstwa Quentina Tarantino" - wyjaśniał Dariusz Jabłoński. "Tak naprawdę wszystko uległo przyspieszeniu, gdy projektem zainteresował się Bogusław Linda i zgodził się 'Sezon na leszcza' wyreżyserować. To dzięki niemu powstał ten film" - dodał producent.

Kośmicki ostatecznie był jedynie autorem zdjęć do "Sezonu na leszcza", a jego reżyserski debiut nastąpił dopiero w 2019 roku. Zrealizował wówczas głośną "Ukrytą grę".

"Scenariusz 'Sezonu na leszcza' przeczytałem w łazience, to miejsce dające maksymalne skupienie i koncentrację" - opowiadał przed premierą filmu Bogusław Linda. - "Zająłem ją na dość długo. To jeden z lepszych scenariuszy filmowych, jakie ostatnio czytałem. A czytam ich, z racji zawodu, wiele. Całkowicie inny od polskich filmów akcji, chociaż akcji nie pozbawiony. Myślę, że jego atutem są młodzi bohaterowie. Nie ma tu brutalnych tekstów i zabawy w efekty pirotechniczne, chociaż jest jeden porządny wybuch... Fabuła może kojarzyć się z filmem drogi, ale nie jest stylizowana na znane wzorce amerykańskie" - dodał.

Linda przyznał, że najpierw zainteresował się scenariuszem wyłącznie pod kątem reżyserskim. "To pierwszy film, jaki naprawdę chciałem zrobić" - stwierdził. Dopiero później postanowił sam zagrać jednego z bohaterów: tytułowego leszcza, czyli życiowego nieudacznika w mundurze. Choć Linda wystąpił w "Sezonie na leszcza" w podwójnej roli: aktora i reżysera, nie on jest główną postacią filmu. Wiodące role powierzył dwójce młodych ludzi: 20-letniemu muzykowi Gabrielowi Fleszarowi i o rok starszej Annie Przybylskiej, znanej wówczas jedynie z ról w serialach: "Złotopolscy" i "Lot 001".

Celowo postawił jednak na osoby, którym brak wykształcenia aktorskiego. "Aktorzy zawodowi zatracili w sobie świeżość, którą mają amatorzy. Nie wyobrażam sobie, bym mógł w rolach głównych obsadzić profesjonalistów. Choć wcale nie neguję szkół aktorskich. Sam jestem absolwentem jednej z nich. I co ze mnie wyrosło!" - żartował.

Aby znaleźć odtwórców ról "Laski"i "Figlarza", reżyser ogłosił casting, w którym wzięło udział około 1700 osób. O ile Anna Przybylska tą właśnie drogą zakwalifikowała się na zdjęcia próbne, o tyle Gabriel Fleszar nie brał nawet udziału w konkursie. "O filmie Bogusława Lindy dowiedziałem się przez przypadek" - opowiadał muzyk. - "Po prostu jednego dnia mieliśmy sesję fotograficzną w tym samym studiu. Styliści, którzy pracowali z Lindą, zajmowali się również mną. On im powiedział, że przygotowuje się do filmu i poszukuje młodego chłopaka. Jeden ze stylistów powiedział, że właśnie obok jest na zdjęciach młody chłopak i może się przyda. Bogusław Linda przyszedł, zaczęliśmy rozmawiać... Następnego dnia, kiedy zjawiłem się w firmie, powiedziano mi: 'Szykuj się, za pół godziny jedziemy na zdjęcia próbne'. Po trzecim etapie zdjęć dowiedziałem się, że prawdopodobnie dostanę tę rolę".

Z kolei Anna Przybylska swoją bohaterkę opisywała następująco: "To spontaniczna osoba, podobnie jak 'Figlarz'. Jest zdecydowana na coś i myślę, że sporo z niej jest we mnie. Ten film opowiada o pięknych emocjach. Mam nadzieję, że udało mi się je zagrać".

Reżyser nie ukrywał, że dla niego występ po obu stronach kamery był szczególnie stresującym zadaniem. "Było to trochę żenujące, kiedy musiałem oglądać siebie na monitorze po zrobieniu aktorskiej roboty" - wspominał. - "Mam poważne obawy co do swoich predyspozycji aktorskich. Strasznie się wstydzę grać przed reżyserem, który nazywa się Bogusław Linda. No i, jak zawsze, boję się o wyniki pracy".

Podczas realizacji "Sezonu na leszcza" Bogusławowi Lindzie często zadawano pytanie, co by zrobił, musząc wybierać pomiędzy aktorstwem a reżyserią. "Gdybym mógł dokonać wyboru, gdyby to było takie proste, to pewnie dawno bym wybrał i został na przykład stolarzem. Nie czuję się bardziej aktorem, a mniej reżyserem. Potrafię robić różne rzeczy. I niech tak zostanie. Bo co ja mógłbym robić w moim wieku?" - żartował Linda. I dodawał z przekąsem: "Na rozważania: 'co bym robił, gdybym' jest za późno. Od wielu lat uprawiam ten zawód, ale go nie polecam młodym. To głupi zawód i praca bez sensu".

"Myślę, że mamy do czynienia z niezwykłym i rzadko w Polsce spotykanym faktem, kiedy człowiek mający pełnię sukcesu i będący na absolutnym topie postanawia wyreżyserować film po to, by wesprzeć świetny scenariusz o młodych ludziach, dla młodych ludzi i zrobiony z młodymi ludźmi" - chwalił Lindę producent Dariusz Jabłoński.

Ostatecznie "Sezon na leszcza" obejrzało w kinach około 220 tysięcy widzów i ten wynik zadowolił jego realizatorów. "Przy obecnym zastoju w kinie, to była duża publiczność" - powiedział Bogusław Linda.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sezon na leszcza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy