"Seksmisja" 25 lat później
"Na ten moment czekałyśmy 25 lat, długie 25 lat. Drogie siostry pamiętajcie mężczyzn nie było, nie ma i nie ma potrzeby. Liga broni, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi" - tymi słowami 9 października 2009 roku, w podziemiach Kopalni Soli w Wieliczce rozpoczęły się obchody 25-lecia kultowej komedii "Seksmisja".
O tym, że "Kopernik była kobietą", wiedzą niemal wszyscy Polacy, ale już nieliczni pamiętają, że część scen do filmu powstała w wielickich podziemiach. Od 10 października do końca listopada na gości zwiedzających trasę turystyczną czeka niespodzianka - wystawa upamiętniająca 25. urodziny "Seksmisji".
Wśród eksponatów znalazło się słynne drzewo, z którego bohaterowie ukradli święte jabłka, hibernatory, kostiumy, pierwsza wersja scenariusza, peryskop, obuwie z Podhala, które obowiązywało pod ziemią oraz bogata kolekcja fotosów z planu. W jednej z kopalnianych komór odsłonięto z kolei pomnik solny ku pamięci Maksa i Alberta.
Wszyscy aktorzy i twórcy ciepło wspominają pracę na kopalnianym planie filmowym. Dlatego jubileuszowy wieczór poświęcony "Seksmisji" postawiono urządzić właśnie w Kopalni Soli w Wieliczce.
Podczas imprezy siostry Lamia (Bożena Stryjkówna) i Emma (Bogusława Pawelec) oraz reporterka (Dorota Stalińska) ponownie postawiły przed sądem osobników płci męskiej, czyli samców. Jerzy Stuhr (filmowy Maks) oraz Olgierd Łukaszewicz (filmowy Albert) złożyli zeznania w sprawie seksmisji, której podjęli się ćwierć wieku temu.
W trakcie przesłuchania wyszło na jaw, że aktorzy odnieśli pewne korzyści majątkowe po spotkaniu na planie. Za filmową gażę nabyli m.in. kurtkę z Mody Polskiej, szafę wnękową oraz 500 jaj kurzych zakupionych hurtem. Jedynym aktorem z gwiazdorską stawką za jeden dzień zdjęciowy był natomiast szympans Coco, miał też specjalne menu, podczas gdy artyści żywili się żołnierską grochówką przygotowywaną w kuchni polowej.
Pod wpływem nacisku ligi, zaproszeni goście zdradzili również, że w filmie statystowało łącznie 200 młodych dziewczyn, które dowożono do Wieliczki autokarami, a zjazdy do kopalni odbywały się co dzień od piątej rano. Inna historia zakulisowa opowiada o 40 tortach, które zostały zamówione do słynnej sceny zadymy w państwie dekadenckim. Na stole w kopalni pojawiło się zaledwie 36. Do dziś pozostaje tajemnicą co stało się z 4 zaginionymi.
Filmowy Maks (Jerzy Stuhr) ujawnił także, iż w scenie, w której uciekinierzy jechali windą z jedną z sióstr, a która rozebrała się do naga, nie chciała zagrać żadna zawodowa aktorka. Ekipa zatrudniła więc zawodową striptiserkę.
"Spędziłem z tą dziewczyną cały dzień. Dużo rozmawialiśmy i proszę sobie wyobrazić, że po zdjęciach postanowiła zdawać do szkoły teatralnej. Dostała się, ukończyła i dziś jest warszawską aktorką" - wspomina Jerzy Stuhr.
"To przypadek, że ja w ogóle zagrałem w Seksmisji" - dodaje. "Byłem ostatnią osobą obsadzoną w filmie, pozostałe role już były zajęte. Pewnego dnia Julek Machulski spotkał mnie na ulicy i zaproponował mi Maksa, pomimo iż pan Jerzy Kawalerowicz odradzał mu mnie do tej roli. Za powód podał to, że jestem aktorem kina moralnego niepokoju i z całym moim backgroundem przegnę ten film w stronę społeczną. Ale słabo mnie znał pan Kawalerowicz. Nie wiedział o mojej kabaretowej działalności i nie znał mojego poczucia humoru. To dało mi prawo w tym filmie zagrać".
Z kolei rola Alberta, którą zagrał Olgierd Łukaszewicz, była napisana specjalnie dla niego.
"Julek Machulski napisał Albercika dla mnie. Opowiedział mi o tym pomyśle. To niezwykła radość dla aktora, gdy młody reżyser pisze, jak później się okazało, dosyć satyrycznie. To jest taki dowcip na mój temat - zobaczył we mnie takiego idealizującego harcerza i sparodiował, a ja z chęcią to podchwyciłem - zdradził Olgierd Łukaszewicz.
W imprezie wzięli udział aktorzy: Jerzy Stuhr, Olgierd Łukaszewicz, Bożena Stryjkówna, Dorota Stalińska, Bogusława Pawelec oraz twórcy filmu: producent Andrzej Sołtysik, kostiumograf Małgorzata Braszka i drugi scenograf Wojciech Saloni-Marczewski.