Scatman John bohaterem filmu. Został gwiazdą dopiero krótko przed śmiercią
Pianista jazzowy, który przez całe życie się jąkał, ale i tak chciał śpiewać. Niemożliwe? Oto przypadek Johna Larkina znanego jako Scatman John. Historię artysty postanowiła przenieść na duży ekran firma Trick Candle Productions. Producenci zdobyli już zgodę na film od pasierba muzyka, Lee Newmana. Ich zdaniem opowieść o muzyku walczącym o spełnienie marzeń, a jednocześnie uwikłanym w uzależnienie od alkoholu i narkotyków, rezonuje teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Scatman John zmarł w 1999 r., w wieku 57 lat. Bezpośrednią przyczyną śmierci artysty był rak płuc. Odszedł ledwie pięć lat po tym, jak ukazał się jego największy hit "Scatman (Ski-Ba-Bop-Ba-Dop-Bop)".
Scenariusz do filmu o muzyku napisali Stephen Basilone i Annie Mebane, którzy wcześniej pracowali wspólnie przy takich serialach, jak "Goldbergowie", "The Michael J. Fox Show", "Happy Endings" i "Community". Ułatwieniem dla twórców jest to, że otrzymali dostęp do archiwum Scatmana - wszystkich jego nagrań muzycznych i filmów pokazujących jego życie prywatne.
"Historia Johna rezonuje dziś jak nigdy wcześniej. Powinna zostać dostrzeżona, bo był to prawdziwy bohater, który pokonywał ograniczenia, które innych zmusiłyby do poddania się w walce o własne marzenia. Jesteśmy podekscytowani współpracą z rodziną Johna i możliwością pokazania światu jego historii na wielkim ekranie" - powiedział serwisowi Hollywood Reporter jeden z producentów filmu, Steve Valentine.
Urodzony w Kalifornii gwiazdor przez całe życie zmagał się z jąkaniem. Przez większość swojej kariery był pianistą jazzowym. Kompleksy związane z jąkaniem i brak sukcesów muzycznych odreagowywał w alkoholu i narkotykach. Z nałogów pomogła mu wyjść żona. Po przeprowadzce do Berlina w 1990 roku nieoczekiwanie stał się gwiazdą muzyki dance. Sposób na obejście jąkania znalazł w tym, że śpiewał, posługując się sylabami i wyrazami, które nie tworzą logicznego ciągu.