Salma Hayek o Covid-19: "Byłam przekonana, że nie wyjdę z tego żywa"
54-letnia aktorka dopiero teraz przyznała, że na samym początku pandemii zarażono ją koronawirusem. Przeszła chorobę bardzo źle, ale nie chciała iść do szpitala. "Dziękuję, wolałabym umrzeć w swoim domu" - odpowiedziała lekarzowi, który był przerażony stanem gwiazdy.
O tym, przez co przeszła, Salma Hayek opowiedziała przy okazji wywiadu udzielonego magazynowi "Variety".
Aktorka zdradziła, że na dochodzenie do siebie po batalii, jaką stoczyła z koronawirusem, poświęciła ostatni rok.
Choroba nie potraktowała jej w sposób ulgowy. Wręcz przeciwnie. Jej stan w pewnym momencie był tak zły, że konieczne było podanie jej tlenu i odosobnienie na ponad siedem tygodni.
"Byłam przekonana, że nie wyjdę z tego żywa" - przyznała aktorka, dodając, że mimo wyraźnych sugestii lekarza, aby udać się do szpitala, ona konsekwentnie odmawiała. "Wolałabym umrzeć w swoim domu" - odpowiadała.
Jak tylko okazało się, że to ona pokonała wirusa, a nie odwrotnie, wróciła do pracy. Wymarzonej, jak sama przyznaje, bo był to plan filmu "House of Gucci" reżyserowanego przez Ridleya Scotta. Rekonwalescentka gra w nim przyjaciółkę "Czarnej Wdowy" oskarżanej o zlecenie morderstwa Maurizia Gucciego.
Szybko się jednak okazało, że mimo intensywnej regeneracji i uważnego dbania o siebie, wciąż nie ma energii sprzed choroby.
Czy to oznacza, że Salma Hayek zwolniła tempo? Ależ skąd. To zupełnie nie w jej stylu. Po zakończeniu zdjęć do filmu o morderstwie w świecie mody, wpadła w wir pracy nad filmem, w którym wystąpi u boku Ryana Reynoldsa i Samuela L. Jacksona.
Chodzi o rolę Sonii Kincaid w komedii akcji Patricka Hughesa "Hitman's Wife's Bodyguard", będącej kontynuacją "The Hitman's Bodyguard" z 2017 roku. Za pierwszym razem Sonia pojawiła się na ekranie tylko przez około dwie minuty, ale jej rola została znacznie rozszerzona na potrzeby kontynuacji. Efekty będzie można zobaczyć już wkrótce, bo premiera została zaplanowana na 16 czerwca 2021 roku.