Reklama

Rosamund Pike: Eksperyment na sobie

Za główną rolę w "Zaginionej dziewczynie" dostała nominację do Oscara. Rosamund Pike opowiada o tym, jak pracowała nad tym filmem i dlaczego aktorzy to szczęściarze.

Jak przygotowywałaś się do roli Amy?

Rosamund Pike: - Pracowałam z bokserem, ale głównie dlatego, że waga Amy na różnych etapach zdjęć ulegała znacznym wahaniom. Musiałam przybrać, a następnie zrzucić ponad 5 kg, co miało miejsce trzykrotnie w czasie kręcenia filmu. Takie traktowanie własnego ciała jak laboratorium chemicznego było naprawdę wymagające i nieprzyjemne.

Co ci się podobało w Amy?

Reklama

- Zaciekawiła mnie idea bycia "cool girl" (fajną laską). Amy opowiada w filmie o tym, że współczesna dziewczyna musi być dokładnie taka, o jakiej w danym momencie marzy facet.

Czy ty kiedykolwiek starałaś się być taką dziewczyną?

- Tak, zdarzyło mi się. I nie do końca uważam, że jest w tym coś złego. Chyba że ciągle grasz i udajesz kogoś, kim nie jesteś. Ale jeśli od czasu do czasu będziesz chciała się przypodobać swojemu facetowi, to świat się nie zawali.

Amy to bardzo złożona osobowość - czy nie miałaś wrażenia, że zostałaś obsadzona w trzech rolach jednocześnie?

- Myślę, że każdy gra więcej niż jedną rolę w życiu. Jeśli chodzi o Amy, to jej postępowanie opiera się na totalnym zaskoczeniu. Lubimy myśleć, że jesteśmy w stanie przewidzieć czyjeś ruchy, a ta bohaterka rozwala nasze wszystkie założenia. To jest niesamowita rozrywka.

Jak uporałaś się z powrotem do normalności po zakończeniu zdjęć?

- Mam małego synka, który na pewno bardzo mi to ułatwił. Wiesz, bądźmy szczerzy, aktorstwo nie jest najtrudniejszą pracą na świecie. Jesteśmy raczej uprzywilejowanymi szczęściarzami, którzy mogą robić w życiu to, co kochają. Zarabiamy na opowiadaniu historii. Jest w tym gdzieś jakieś napięcie, jednak nie znajdujemy się przecież w sytuacji ciągłego zagrożenia. Nie pracujemy w zawodzie, gdzie ryzykuje się własnym życiem. Trzeba mieć do tego zdrowe podejście i nie przenosić pracy do domu.

Kiedy zdecydowałaś się na zawód aktorki?

- Zawsze chciałam pracować w teatrze, bo ten świat był mi znany. Wiedziałam też, że do tego świata należę. Porównałabym to do uczucia spokoju, który osiągam, będąc wśród najbliższych. Nigdy nie myślałam, że mogę należeć gdzieś indziej. Nigdy nie czułam się dobrze wśród obcych ludzi czy w różnych miejscach, w jakie trafiałam, nigdy nie czułam się dobrze w szkole czy na uniwersytecie. Nigdy nigdzie nie pasowałam. A gdy poszłam do teatru, to okazało się, że tam się odnalazłam, to było moje miejsce.

Czy uważasz, że dzięki roli w "Zaginionej dziewczynie" staniesz się bardziej rozpoznawalna?

- Nie mam pojęcia. Zdaję sobie sprawę z tego, że nagle ludzie mnie kojarzą, a trzy lata temu nie kojarzyli. Ale to może minąć. Podchodzę do tego bez złudzeń.

Oprac. EGP

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

TV14
Dowiedz się więcej na temat: Rosamund Pike
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy