Robert Więckiewicz: Długo czekał na sławę. Dzisiaj jest rozchwytywany
Miał 26 lat, kiedy zadebiutował - mija właśnie 30 lat od tego dnia. Trudno uwierzyć, ale popularność zdobyło dopiero tuż po czterdziestce. Wcześniej Robert Więckiewicz grał głównie filmowe i serialowe epizody. Dzisiaj jest uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich aktorów. Nie boi się odważnych ról, nie zależy na poklasku i celebryckim życiu, nie lubi udzielać wywiadów.
"Film to jest takie czary-mary, że właściwie wszystko, co się dzieje wcześniej i co się dzieje później, pracuje na sytuację, którą potem widzimy na ekranie" - powiedział kiedyś Robert Więckiewicz w rozmowie z Magdą Miśką-Jackowską.
Robert Więckiewicz urodził się 30 czerwca 1967 roku w Nowej Rudzie. Rodzice chcieli, by pracował jako górnik, on marzył o karierze sportowca, ostatecznie skończył aktorstwo we Wrocławiu. Często słyszał, że z taką twarzą wielkiej kariery nie zrobi.
Pierwsze aktorskie kroki Więckiewicz stawiał na początku lat 90., u Jerzego Skolimowskiego ("Ferdydurke"), Feliksa Falka ("Samowolka") i Władysława Pasikowskiego ("Psy II: Ostatnia krew"). Po obiecującym początku, przez sześć lat nie otrzymał żadnej interesującej filmowej propozycji. Grał małe epizody w takich filmach, jak "Poznań 56" Filipa Bajona, "Amok" Natalii Korynckiej-Gruz, "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana czy "Sezon na leszcza" Bogusława Lindy. Przyjmował też propozycje serialowe ("Samo Życie", "M jak miłość", "Na dobre i na złe").
W kolejnych latach pojawiał się w małych rolach w takich produkcjach, jak "Pół serio" i "Ciało" duetu Konecki-Saramonowicz czy "Pieniądze to nie wszystko" i "Superprodukcja" Juliusza Machulskiego. To właśnie Machulski powierzył mu rolę Roberta "Cumy" Cumińskiego w kryminale "Vinci". Więckiewicz miał wtedy 37 lat, a ta rola spowodowała, że jego kariera powoli zaczęła się rozwijać.
Pierwszy duży sukces przyszedł w 2007 roku, kiedy aktor zagrał główną rolę w filmie Tomasza Wiszniewskiego "Wszystko będzie dobrze". Za kreację wuefisty-pijaka, który pomaga nastoletniemu chłopcu w karkołomnym biegu do Częstochowy, artysta otrzymał nagrodę na festiwalu w Gdyni. Wtedy pokazał, jak ogromne możliwości w nim drzemią i dał się poznać szerokiej widowni.
W tym samym roku Więckiewicz zagrał też jedną z głównych ról w serialu "Odwróceni", a następnie w jego filmowej kontynuacji - "Świadku koronnym". Następnie pojawił się w obrazach Machulskiego ("Ile waży koń trojański?") oraz Saramonowicza i Koneckiego ("Lejdis"), a także w "Winie truskawkowym" Dariusza Jabłońskiego, "Nigdy nie mów nigdy" Wojciecha Pacyny, "Domie złym" Wojciecha Smarzowskiego, "Zero" Pawła Borowskiego czy "Tricku" Jana Hryniaka.
Więckiewicz grał coraz więcej. Było wiadomo, że zaczną pojawiać się propozycje głównych ról.
Jedną z nich otrzymał w "Różyczce" (2010), rozgrywającym się w latach 60. dramacie Jana Kidawy-Błońskiego, opowiadającym o niebezpiecznej grze uczuć rozgrywającej się między cenionym pisarzem (Andrzej Seweryn), jego piękną młodą żoną (Magdalena Boczarska) oraz jej kochankiem, agentem SB Romanem Rożkiem (w tej roli Więckiewicz) - to właśnie on stał się najciekawszą postacią tego miłosnego trójkąta.
Po "Różyczce" mogliśmy oglądać jeszcze Więckiewicza w kostiumowych "Ślubach panieńskich" (2010) Filipa Bajona, w których wcielił się w rolę Radosta, a także w krótkiej etiudzie Pawła Maślony "Tylko dla obłąkanych" (2010).
Jego najlepsza kreacja z 2011 roku pochodziła jednak z filmu Grega Zglińskiego "Wymyk". Co ważne rola "Freda" była pisana specjalnie pod niego (w 2006 roku Zgliński przeczytał nowelę Cezarego Harasimowicza - "Jerzy", opisującą dramat dwóch przyjaciół, z których jeden zostaje wyrzucony z jadącego pociągu, a następnie zrealizował jedną ze scen z tej opowieści w ramach projektu "Ekran", realizowanego w Mistrzowskiej Szkole Andrzeja Wajdy - główną rolę w owej sekwencji zagrał właśnie Więckiewicz).
W 2011 roku artysta zagrał w komedii "Baby są jakieś inne" Marka Koterskiego, ale najwyższe wyrazy uznania spłynęły na niego na początku 2012 roku, gdy wystąpił w nominowanym do Oscara filmie Agnieszki Holland "W ciemności". Rola Leopolda Sochy - kanalarza, który przez czternaście miesięcy dawał schronienie i pomagał ze wszystkich sił niewielkiej grupie żydowskich uciekinierów z getta, musiała przekonać nawet największych oportunistów odmawiających Więckiewiczowi talentu.
Nie mniejszym wyzwaniem była kolejna "wielka" rola Więckiewicza. W filmie Andrzeja Wajdy "Wałęsa. Człowiek z nadziei" wcielił się w tytułowego bohatera.
"Dostałem od produkcji parę stron bon motów Wałęsy w stylu: 'Jestem za, a nawet przeciw' czy 'Ja zawsze myślę to, co mówię'. Chodziło o to, by wpleść je, kiedy nadarzy się okazja" - opowiadał aktor.
Kolejną znaczącą kreacją aktorską Więckiewicza była rola w ekranizacji "Pod Mocnym Aniołem" Jerzego Pilcha w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.
"Od początku zdawałem sobie sprawę z rangi wyzwania. Wiedziałem, że to nie będzie spacer, natomiast powiem szczerze, że skala tego przedsięwzięcia przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Dopiero w momencie zetknięcia się z materiałem przed kamerą, zrozumiałem, że jest to coś, co wykracza poza wszystko, co dotychczas zrobiłem. Udział w tym filmie i ta cała półroczna przygoda były dla mnie czymś więcej niż tylko zagraniem roli" - przyznawał aktor.
Poza "Wołyniem", Więckiewicz zagrał także w kolejnych filmach Smarzowskiego. W "Klerze" wcielił się w księdza Trybusa (Robert Więckiewicz), wiejskiego proboszcza, który sprawując posługę w miejscu pełnym ubóstwa, coraz częściej ulega ludzkim słabościom.
Z kolei w "Weselu" jako Rysiek, lokalny biznesmen władający rzeźnią, w dniu wesela ciężarnej córki musi ratować interes życia.
"Niespecjalnie wierzę, że kino dzisiaj może zmienić świat. Marzylibyśmy, że ten film wywoła jakąś dyskusję, refleksję głębszą na temat historii i tego, co się dzisiaj dzieje. Ale ja w to nie wierzę, bo ci, którzy się okopali, oni tam zostaną i będą stamtąd wystrzeliwać swoje pociski" - mówił Więckiewicz w wywiadzie z Januszem Wróblewskim.
W międzyczasie aktora oglądaliśmy też w innych interesujących projektach. Zagrał m.in. w "Ziarnie prawdy" Borysa Lankosza, ekranizacji bestsellera Zygmunta Miłoszewskiego, sensacyjnym "Konwoju" czy u boku Jima Carreya w "Prawdziwych zbrodniach".
Więckiewicz zagrał również w kolejnym filmie Machulskiego ("Volta"), komedii "7 uczuć" Marka Koterskiego, świetnie przyjętym przez krytyków, biograficznym "Jak pies z kotem" Janusza Kondratiuka oraz w "Ukrytej grze" Łukasza Kośmickiego, gdzie zagrał Dyrektora Pałacu Kultury i Nauki. Ta ostatnia kreacja przyniosła mu piątego w karierze Orła - Polską Nagrodę Filmową.
Potem wystąpił w głośnych filmach: "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego jako generał Kiszczak i w "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje", gdzie zagrał milicjanta starającego się dorwać tytułowego złodzieja.
Od 20 października możemy go oglądać na ekranach polskich kin w sequelu "Różyczki". Na początku 2024 roku zobaczymy go w gwiazdorsko obsadzonej produkcji historycznej "Kos". Za tę kreację Więckiewicz otrzymał nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową na tegorocznym 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.