Richard Gere gwiazdą dnia
Richard Gere jest gwiazdą kolejnego dnia festiwalu filmowego w Wenecji. Przywiózł on tam dwa szeroko dyskutowane we wtorek przez krytyków i media filmy: "The Hunting Party" Richarda Sheparda o poszukiwaniu przywódcy bośniackich Serbów Radowana Karadzicia oraz opowieść o Bobie Dylanie pod tytułem " I'm not there".
Na poniedziałkowej konferencji prasowej w Wenecji Gere, grający w nakręconym w Sarajewie filmie "The Hunting Party" reportera wojennego, wyraził oburzenie, że nikomu nie zależy na tym, aby odnaleźć takich zbrodniarzy wojennych jak Karadzić czy gen. Ratko Mladić.
"Ci kryminaliści nie są nikim innym jak wyrazem najciemniejszych pragnień narodu, w Serbii i gdzie indziej. Także u nas" - mówił amerykański aktor. "Jak Ameryka mogła dwa razy wybrać Busha?" -
zastanawiał się.
Słowa te zostały odebrane jako porównanie prezydenta Georga W. Busha do Radowana Karadzicia. Zwrócono uwagę, że jednym z wątków fabuły w filmie jest rzekomy tajny pakt zawarty między Stanami Zjednoczonymi a Karadziciem o rezygnacji z jego poszukiwań.
Jako wydarzenie zapowiadana jest również wieczorna prezentacja filmu "I'm not there" w reżyserii Todda Haynesa, biorącego udział w konkursie o nagrodę Złotego Lwa. Jest to portret Boba Dylana, nakreślony przez sześciu aktorów, między innymi Gere'a, którzy wcielają się w postać legendarnego piosenkarza.
Włoscy krytycy z żalem odnotowują, że chłodno został przyjęty konkursowy film reprezentujący ich kinematografię - "Il dolce e l'amaro" Andrei Porporatiego - o sycylijskiej mafii. Na cztery dni przed zakończeniem festiwalu coraz częściej słyszy się opinie, że szanse na to, by jeden z trzech włoskich filmów otrzymał Złote Lwy, są bliskie zeru.