Reklama

Reżyser "Popiełuszki" wyjaśnia

Rafał Wieczyński odpowiada na artykuł "Rzeczpospolitej", którego autor sugeruje, że "prymas Glemp nie tylko zagrał samego siebie, ale zadecydował też, jak będzie wyglądała scena jego rozmowy z Popiełuszką".

W specjalnym oświadczeniu, przesłanym do redakcji INTERIA.PL, który pojawił się także we wczorajszym wydaniu "Rzeczpospolitej", reżyser "Popiełuszki" zaprzecza, jakoby prymas Glemp miał wpływ na kształt rozmowy z księdzem Popiełuszką, która znalazła się w filmie Wieczyńskiego.

"Ks. Prymas Glemp był jednym z kilkudziesięciu moich rozmówców na etapie dokumentacji. Rozmawiałem także z osobami relacjonującymi gorzką reakcję ks. Jerzego po spotkaniu z Kardynałem. Wymagała tego uczciwość w podejściu do tematu. Na tej podstawie powstał scenariusz, który w syntetyczny sposób uwzględniał różne racje, zatem wszyscy rozmówcy mieli nań podobny wpływ.

Reklama

Na planie, ks. Prymas podporządkowywał się moim sugestiom jak rzetelnie współpracujący aktor. Niektóre ujęcia powtarzaliśmy wielokrotnie, aż uzyskałem zamierzony przeze mnie efekt. Ks. Prymas Glemp nie miał również wpływu na wybór ujęć, ani montaż scen, ani nigdy nie wyraził oczekiwania takiego wpływu.

Wyrażam żal, że opublikowana przed laty, a wyrwana z powyższego kontekstu informacja z tygodnika Wprost została bez weryfikacji przytoczona w dzienniku Rzeczpospolita".

Dodajmy, że tekst "Zabrakło zeznań prymasa Glempa" autorstwa Cezarego Gmyza, który opublikowany został na łamach "Rzeczpospolitej", dotyczył procesu beatyfikacji księdza Popiełuszki a nie filmu Rafała Wieczyńskiego. Film "Popiełuszko" wspomniany jest w artykule tylko raz - w kontekście rozmowy prymasa Glempa z bohaterem filmu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy