Reklama

"Rambo: Pierwsza krew": Cisza przed burzą. Kultowy film ma 40 lat

John Rambo to żołnierz ostateczny, niemożliwa do zatrzymania maszyna zdolna przetrwać w każdych warunkach i zabić na kilkaset sposobów. W swoich filmach wyrywał krtań gołymi rękoma, rzutem kamieniem strącał helikopter, a poległych wrogów liczył w tysiącach. Co zaskakujące, w pierwszym filmie jego serii ginie zaledwie jedna osoba. Zamiast kolejnych wybuchów i strzelanin twórcy skupili się na psychice głównego bohatera. 22 października 2022 roku mija 40 lat od premiery "Rambo: Pierwszej krwi".

John Rambo to żołnierz ostateczny, niemożliwa do zatrzymania maszyna zdolna przetrwać w każdych warunkach i zabić na kilkaset sposobów. W swoich filmach wyrywał krtań gołymi rękoma, rzutem kamieniem strącał helikopter, a poległych wrogów liczył w tysiącach. Co zaskakujące, w pierwszym filmie jego serii ginie zaledwie jedna osoba. Zamiast kolejnych wybuchów i strzelanin twórcy skupili się na psychice głównego bohatera. 22 października 2022 roku mija 40 lat od premiery "Rambo: Pierwszej krwi".
Sylvester Stallone jako John Rambo /CBS /Getty Images

Zanim Sylvester Stallone wpisał Rambo do kanonu kinowych bohaterów, weteran wojny w Wietnamie pojawił się w książce "Pierwsza krew" Davida Morrella z 1972 roku. W niczym nie przypominał on filmowego żołnierza. Morrell opisał go jako zarośniętego, wychudzonego i niepozornego psychopatę, który wypowiadał prywatną wojnę policji małego miasteczka. Zatrzymany wielokrotnie przez szeryfa Teasle'a, w areszcie wybebesza jednego z posterunkowych, a następnie ucieka do lasu. Polujący na niego szybko stają się zwierzyną, a Rambo bez wyrzutów sumienia morduje kolejnych policjantów, cywili i żołnierzy. Książka Morrella była tak brutalna, że specjalnie z myślą o niej uknuto termin "carnography" - od słów "carnage" (z angielskiego "rzeź") i "pornografii".

Reklama

"Rambo: Pierwsza krew": Druga rola życia Sylvestra Stallone'a

Mimo kontrowersji (a może właśnie dzięki nim) książką szybko zainteresowały się studia filmowe. Morrell sprzedał prawa do "Pierwszej krwi" wytwórni Columbia. Reżyserem produkcji został Richard Brooks, a zdjęcia miały ruszyć pod koniec 1972 roku. Projekt przełożono jednak z powodu wciąż trwającej wojny w Wietnamie. W końcu Brooks zrezygnował, a prawa odsprzedano Warner Bros. Również tej wytwórni nie udało się nakręcić filmu. W końcu w 1981 roku prawa do książki i jednego z napisanych na jej podstawie scenariuszy przejęli Andrew G. Vajna i Mario Kassar. Na reżysera wybrali Teda Kotcheffa. Ten zaproponował idealnego aktora do roli Rambo: Sylvestra Stallone'a.

Ekranowy Rocky Balboa szukał wówczas nowych wyzwań. Pierwszy film o ubogim bokserze, który dostał szansę od losu, przyniósł mu status gwiazdy i dwie nominacje do Oscara. Jego kontynuacja była kasowym hitem. Niestety, pozostałe filmy Stallone'a nie radziły sobie tak dobrze. Szczególnie mocno przeżył on porażki "Paradise Alley", swojego debiutu reżyserskiego, oraz "F.I.S.T." Normana Jewisona, opartego na życiu Jimmy'ego Hoffy. W obu wcielił się w postaci moralnie dwuznaczne, nieprzypominające dobrodusznego i naiwnego Rocky'ego. Od tamtej pory Stallone uważał, że publiczność nie zaakceptuje go jako antagonisty. Scenariusz "Rambo: Pierwszej krwi" przeczytał w ciągu jednej nocy. Następnego dnia rano zadzwonił do Kotcheffa, że jest zainteresowany. Postawił jednak jeden warunek - postać Rambo musi zostać napisana od podstaw.

Razem z Kotcheffem zakładali, że będzie on patriotą, czującym się zdradzonym przez swój naród. W wywiadzie dla Entertainment Weekly reżyser przyznał, że chciał tym samym ukazać dramat tysięcy weteranów. "Po pierwsze to była bardzo głupia wojna. [...] Wielu weteranów czuło się winnych, czuło się okropnie, jakby wyrzekli się swych dusz za nic" - mówił Kotcheff. "Dla prawicy byli frajerami, którzy przegrali wojnę - pierwszy raz w historii Ameryki. Dla lewicy byli zgrają zabójcy dzieci. Wielu weteranów wracało do kraju i zdawało sobie sprawę, że nie ma tu dla nich miejsca. To właśnie przydarzyło się Rambo". Stallone stwierdził, że jego bohater nie może zabijać - ma się bronić, ale nie rozkoszować przemocą. W pierwotnej wersji scenariusza Rambo pozbawił życia szesnaście osób. W gotowym filmie ginie tylko jedna osoba, w dodatku bez bezpośredniego udziału bohatera.

"Rambo: Pierwsza krew": Kirk Douglas zrezygnował

Kotcheff od początku w roli szeryfa Teasle'a widział Briana Dennehy'ego. Z kolei do roli pułkownika Trautmana - dawnego dowódcy i mentora Rambo - miał zostać zangażowany Kirk Douglas. Kinowy Spartakus chciał jednak ingerować w scenariusz. miał m.in. swój pomysł na zakończenie. Według Douglasa Rambo powinien zgodnie z książkowym oryginałem zginąć z ręki Trautmana. Ostatnie ujęcie miałoby przedstawiać znikający we mgle radiowóz, a następnie skupić się na lusterku, w którym odbijałaby się postać pułkownika zakładającego charakterystyczną bandanę swojego wychowanka.


Pomysł został zaraz odrzucony przez Kotcheffa i Stallone'a. W rezultacie Douglas zrezygnował dzień po rozpoczęciu zdjęć. O jego udziale w produkcji świadczą jedynie plakaty promocyjne, powstałe jeszcze przed pierwszym klapsem. Rozpoczęto pilne poszukiwania jego zastępcy. W ciągu weekendu udało się zaangażować Richarda Crennę. Ten nie miał czasu zapamiętać scenariusza - dlatego w jego pierwszych scenach musiał co chwilę otrzymywać podpowiedzi od jednego z asystentów reżysera. Crenna sprawdził się w swojej roli tak dobrze, że powrócił w dwóch sequelach, a także w parodiującym cykl o Rambo "Hot Shots! 2".

Wszystkie wersje scenariusza zakładały, że - podobnie jak w książce - w finale Rambo zginie. Według Morrella jego bohater i ścigający go Teasle mieli nawzajem poważnie się ranić, a żołnierza miał dobić Trautman - w książce kapitan niemający większych powiązań z protagonistą. Brooks zamierzał oszczędzić stróża prawa, natomiast Rambo miał zginąć od kuli wystrzelonej przypadkowo przez jednego z otaczających go policjantów. Z kolei scenariusz wybrany przez Kotcheffa i przepisany przez Stallone'a zakładał, że Rambo popełni samobójstwo.

Podczas ostatecznej konfrontacji Trautman miał celować do swojego wychowanka, nie mogąc jednak zdobyć się na pociągnięcie za spust. Rambo miał wyrwać mu broń i strzelić sobie w głowę. Scenę nakręcono i według Kotcheffa była bardzo poruszająca. Wtedy Stallone podsunął mu alternatywne rozwiązanie. Motywując to okropnościami i wyzwaniami, których Rambo doświadcza podczas filmu, zaproponował, by oszczędzić bohatera. Reżyser się zgodził. Scenę konfrontacji z Trautmanem ucięto w momencie wyciągnięcia broni przez pułkownika. Jeszcze tego samego dnia dograno kolejną, w której weteran i jego mentor wychodzą z posterunku, w którym rozgrywał się finał. Rambo poddaje się, natomiast ranny Teasle jest opatrywany przez ratowników. Nie obyło się bez protestów ze strony producentów, narzekających na kolejne wydatki mimo i tak już przekroczonego budżetu. Kotcheff był jednak pewny, że widzowie pokochają to zakończenie. "Smutny koniec to intelektualny koniec. A szczęśliwy koniec to popularny koniec" - mówił w jednym z wywiadów. Miał rację.

"Rambo: Pierwsza krew": Kultowy film i fatalne kontynuacje

"Pierwsza krew" przez trzy tygodnie znajdowała się na szczycie amerykańskiego box-offisu. Kosztujący zaledwie 15 milionów dolarów film zarobił na całym świecie ponad 125 milionów. Natomiast recenzenci chwalili aktorstwo Stallone'a oraz reżyserię Kotcheffa. Sequel był tylko kwestią czasu. "Rambo II" miał swoją premierę w 1985 roku. Oryginalnego reżysera zastąpił George P. Cosmatos. Rambo wracał do Wietnamu, gdzie poszukiwał amerykańskich jeńców wojennych. Przy okazji zabijał 75 osób. Kotcheff nie był zadowolony ze zmiany szukającego spokoju weterana w maszynę wojenną.

"To nie jest bohater, którego stworzyłem. Ale jak chcecie to tak zrobić, to życzę szczęścia, bawcie się dobrze" - miał powiedzieć po otrzymaniu scenariusza. Trzecia część przygód Rambo miała swą premierę w 1988 roku. Oba sequele zostały zmiażdżone przez krytykę, ale okazały się finansowymi sukcesami. Po dwóch dekadach bohater powrócił w "Johnie Rambo" z 2008 roku. Serię zamknął "Rambo: Ostatnia krew" z 2019 roku. Przez lata weteran przewijał się w innych dziełach popkultury. W 1985 roku doczekał się serialu animowanego, a w 2020 Stallone użyczył swojego wizerunku i głosu twórcom gry "Mortal Kombat 11". Mimo mizernego poziomu kontynuacji Rambo pozostaje obok Rocky'ego najbardziej rozpoznawalną postacią w karierze aktora.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rambo: Pierwsza krew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy