Reklama

Rafał Zawierucha: Polak, który zagrał u Quentina Tarantino

W najnowszym filmie Quentina Tarantino Rafał Zawierucha wcielił się w rolę młodego Romana Polańskiego. Jak udało mu się wziąć udział w produkcji? Aktor opowiedział o swojej wielkiej przygodzie w Hollywood. Jakie uczucia towarzyszyły mu, gdy dowiedział się, że dostał rolę? - Nawet teraz, jak o tym mówię, mam ciarki. To było coś na zasadzie śmiechu, płaczu, szczęścia, strachu - wyjaśnił.

W najnowszym filmie Quentina Tarantino Rafał Zawierucha wcielił się w rolę młodego Romana Polańskiego. Jak udało mu się wziąć udział w produkcji? Aktor opowiedział o swojej wielkiej przygodzie w Hollywood. Jakie uczucia towarzyszyły mu, gdy dowiedział się, że dostał rolę? - Nawet teraz, jak o tym mówię, mam ciarki. To było coś na zasadzie śmiechu, płaczu, szczęścia, strachu - wyjaśnił.
Rafał Zawierucha wcielił się w postać Romana Polańskiego /TVN

Quentin Tarantino od początku chciał obsadzić w roli Romana Polańskiego "młodego polskiego aktora". Początkowo dużo mówiło się, że miałby go zagrać Borys Szyc.

Podczas wizyty w programie 'Dzień Dobry TVN" Zawierucha przyznał, że na planie  "Once Upon a Time in America" spędził trzy miesiące.

Aktor dodał, że kiedy dowiedział się od agenta o ofercie pracy u Tarantino, towarzyszyły mu skrajne emocje - "śmiech i płacz, szczęście i strach".

Zawierucha dodał, że kiedy po raz pierwszy zobaczył na planie reżysera, Quentina Tarantino, przytulił go ze szczęścia. Polski aktor przyznał, że nie ma kompleksów związanych z pracą w Hollywood. Kiedy spotkał na planie Margot Robbie, która w filmie wciela się w postać Sharon Tate, przywitał ją słowami:"Hello darling, I'm your new husband".

Reklama

Zawierucha urodził się w Krakowie w 1986 roku. W 2012 roku ukończył warszawską Akademię Teatralną. Rok po skończeniu studiów trafił do zespołu stołecznego Teatru Współczesnego, w którym gra do dziś. Znany jest także widzom Och-Teatru i IMKI. Na dużym ekranie zadebiutował jeszcze w szkole, w "Księstwie" Andrzeja Barańskiego. W swojej filmografii ma również role w takich filmach jak: "Obywatel" Jerzego Stuhra, "Bogowie" Łukasza Palkowskiego czy "Powidoki" Andrzeja Wajdy. Zagrał również w serialach: "Przepis na życie", "Przyjaciółki" czy "Za marzenia".

Główną rolę w nowym obrazie Tarantino zagra Leonardo Di Caprio, który wcieli się w bezrobotnego, starzejącego się aktora, niegdyś popularnego za sprawą występu w znanym serialu. W roli jego najlepszego przyjaciela zobaczymy Brada Pitta.

Wiadomo, że obsadę filmu uzupełnią: Al Pacino, Kurt Russell, Timothy Olyphant, Luke Perry, Damian Lewis, Dakota Fanning, Emile Hirsch, Clifton Collins Jr, Tim Roth, Michael Madsen, Keith Jefferson, Nicholas Hammond i Scoot McNairy.

Tytuł filmu nawiązuje oczywiście do klasycznych dzieł Sergio Leone, których Tarantino jest wielkim fanem: "Once Upon a Time in the West" ("Pewnego razu na Dzikim Zachodzie") i "Once Upon a Time in America" ("Pewnego razu w Ameryce").

Akcja "Once Upon A Time In Hollywood" rozgrywać się będzie w Los Angeles w 1969 roku. Bohaterami obrazu są: Rick Dalton (DiCaprio) i Cliff Booth (Pitt). Rick był kiedyś gwiazdą westernowego serialu telewizyjnego. Cliff to jego kumpel i kaskader. Obaj próbują się odnaleźć w Hollywood epoki hipisów, które bardzo różni się od miasta, które zastali, kiedy przybyli tu przed laty. Mimo to Rick mieszka w całkiem dobrej okolicy, a jego sąsiadką jest słynna Sharon Tate...

Amerykańska premiera "Once Upon A Time In Hollywood" została zaplanowana na 9 sierpnia 2019, czyli w 50. rocznicę najgłośniejszej zbrodni grupy Mansona.

Przypomnijmy, że te tragiczne wydarzenia rozegrały się w nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 roku. Członkowie gangu - inspirowani przez Charlesa Mansona - napadli wówczas na willę w Los Angeles. Sądzili, że należy ona do producenta muzycznego, który nie chciał współpracować z ich guru. Zamordowali pięć osób, w tym ówczesną żonę Romana Polańskiego Sharon Tate, która była w dziewiątym miesiącu ciąży, oraz producenta Wojciecha Frykowskiego.

Kolejnej nocy członkowie grupy Mansona dokonali następnej zbrodni: zamordowali małżeństwo Rosemary i Leno LaBianca. Ofiary otrzymały 169 ciosów nożem i 7 postrzałów. Po kilku miesiącach od makabrycznych wydarzeń policji udało się zatrzymać członków bandy. Wszyscy zostali skazani na dożywotnie więzienie.

Identyczny wyrok - jako przywódca grupy i inspirator popełnionych przez nią zbrodni - usłyszał również Charles Manson. Mężczyzna zmarł 19 listopada 2017 roku, w wieku 83 lat. 


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rafał Zawierucha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy