Reklama

Rachael Leigh Cook: Kochał się w niej każdy nastolatek

Końcówka lat dziewięćdziesiątych należała do Rachael Leigh Cook. Nastoletnia aktorka dała się poznać widzom w "Klubie Baby-Sitter". Następnie podbiła serca publiczności dzięki młodzieżowej komedii romantycznej "Cała ona". Wielka kariera wydawała się znajdować tak blisko. Lecz wtedy aktorka jakby zniknęła. Co się z nią stało?

Rachael Leigh Cook przyszła na świat 4 października 1979 roku w Minneapolis. Jako dziecko występowała w reklamach drukowanych i telewizyjnych — pierwszą nakręciła w wieku siedmiu lat. Gdy miała 14 lat, zaczęła chodzić na castingi. Debiutowała w "Klubie Babby-Sitter" z 1995 roku. 

W 1997 roku wzięła udział w edukacyjnej kampanii antynarkotykowej. Kampania miała na celu uświadamianie ludziom skutków używania narkotyków, a w szczególności heroiny. Cook w prosty i symboliczny sposób przedstawiała, jak używki wpływają na życie osoby uzależnionej oraz jej bliskich. Dwadzieścia lat później powtórzyła swoją rolę w nowej wersji reklamy. 

Reklama

Rachael Leigh Cook: "Cała ona" i przełom w karierze

Przełomem w jej karierze okazał się film "Cała ona" z 1999 roku. Była to uwspółcześniona wersja "My Fair Lady", przeniesiona do amerykańskiego liceum. Popularny sportowiec traci dziewczynę na chwilę przed balem absolwentów. Zakłada się więc z przyjaciółmi, że uczyni wskazaną przez nich uczennicę królową wydarzenia. Ci wybierają graną przez Cook Laney — nieśmiałą licealistką, marzącą o karierze artystki. 

Robert Iscove, reżyser filmu, wiedział, że stoi przed nim trudne zadanie. Musiał przekonać publiczność, że Cook nie jest piękną dziewczyną. Sam przyznał, że to misja niemożliwa, ale zdawał też sobie sprawę, że jest to stały motyw w Hollywood — obsadzanie pięknej aktorki w roli brzydkiego kaczątka. Według niego publiczność musiała zawiesić swoją niewiarę. "Albo to kupujesz, albo nie" - uciął Iscove. Na szczęście trafiła mu się Cook, która oczarowała publiczność. 

Krytycy nie przepadali za filmem "Cała ona" i z radością punktowali nieścisłości w jego fabule. Wszyscy chwalili jednak główną aktorkę. Gene Siskel, jeden z uwielbianych recenzentów Stanów Zjednoczonych, znaczył, że Cook musiała pokazać największy zakres emocji ze wszystkich młodych gwiazd filmu, ale świetnie poradziła sobie z tym zadaniem. Z kolei Stephen Holden porównał ją do młodej Winony Ryder. O wyjątkowości młodej aktorki mówili także jej koledzy z planu. "Pamiętam, że pomyślałem sobie: 'To może być kolejna Julia Roberts'" - wspominał Matthew Lillard. "Cała ona" zarobiła ponad 103 miliony dolarów. Wielka kariera wydawała się stać przed Cook. 

Rachael Leigh Cook: Niewykorzystana szansa

Zaraz otrzymała propozycję wystąpienia w superbohaterskiej produkcji "X-Men". Miała wcielić się w Rogue, mutantkę, która dotykiem kradnie wspomnienia i moce innych osób. Jednak jej agenci doradzili jej, by uważnie dobierała oferty, bo inaczej nikt w branży nie będzie traktował jej poważnie. Cook odrzuciła rolę. W Rogue wcieliła się Anna Paquin, laureatka Oscara za "Fortepian". "Gdy tylko zobaczyłam plakat ['X-Men'], wiedziałam, że popełniłam błąd" - przyznała w wywiadzie dla "The New York Times" z sierpnia 2001 roku. 

Zamiast tego wystąpiła "Josie i kociakach", adaptacji popularnej kreskówki ze stajni Hannah-Barbera. Chociaż film z czasem doczekał się statusu kultowego, w momencie swojej premiery nie zarabiał i okazał się box-offisową bombą. Za namową agentów Cook zaczęła grać w filmach niezależnych. Nie mogła się jednak dzięki nim wybić i wejść do pierwszej ligi. Wkrótce zaczęła podkładać swój głos w serialach animowanych i występować w filmach skierowanych na rynek DVD.

Rachael Leigh Cook: "Cały on" i powrót do korzeni

W 2016 roku Cook znalazła swoją niszę — romanse kanału Hallmark. Mając bezpieczną i stałą pracę, zdziwiła się, gdy Netflix zgłosił się do niej z pomysłem obsadzenia jej w filmie "Cały on". Byłą to odwrócona wersja i uwspółcześniona wersja filmu Iscove'a — tym razem to popularna influencerka miała zrobić ze szkolnego nieudacznika króla balu maturalnego. Cook wcieliła się w matkę głównej bohaterki. 

W rozmowie z serwisem "BuzzFeed" aktorka zdradziła, że nie była pewna, czy przyjąć tę rolę. "Nie chcę kłamać, potrzebowałam chwili, by zdecydować, czy jestem gotowa, by ludzie porównywali mnie z moim wizerunkiem sprzed dwudziestu lat. Jak to się odbija na mojej karierze? Na moim ego?" - zastanawiała się. "Po chwili zrobiłam krok do tyłu, spojrzałam na większy obraz i zdałam sobie sprawę, że wolę być aktywną uczestniczką wspierającą tę reinterpretację niż do końca życia zastanawiać się, jak wypadłabym w remake'u, gdybym odrzuciła rolę".  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy