Przekłuła sobie uszy dopiero w wieku... 48 lat
Jedną z tych rzeczy, które Jennifer Garner udało się zrobić w czasie pandemii, jest przekłucie sobie uszu. Aktorka nie zrobiła tego, kiedy była nastolatką, gdyż pochodzi z bardzo konserwatywnej rodziny. "Żyliśmy prawie jak Amisze" - powiedziała.
Hollywoodzka gwiazda, rozmawiając z autorką podcastu "Happy Mum Happy Baby", Giovanną Fletcher, przyznała, że w trakcie pandemii poczuła, że jest znudzona tym, jak wygląda podczas transmisji na Zoomie. Postanowiła więc coś zmienić. Najpierw obcięła sobie grzywkę. Później zdecydowała się na kolejny ruch. "Zadzwoniłam do moich rodziców i powiedziałam: 'Tato, zamierzam przekłuć sobie uszy', na co on, że okej" - wspomina Garner.
"Pochodzę z bardzo konserwatywnego domu. Mój tato jest bardzo surowy. Ani ja, ani moje dwie siostry nie miałyśmy przekłutych uszu" - opowiada aktorka. Na prosty zabieg, który pozwolił jej nosić normalne kolczyki, zdecydowała się dopiero, mając 48 lat. Do tej pory nosiła kolczyki na magnes.
To niejedyne restrykcje, jakie obowiązywały w jej rodzinie. Gdy panny Garner były nastolatkami, nie mogły malować paznokci ani farbować włosów, zakazano im też robienia makijażu. "Żyliśmy prawie jak Amisze" - Jennifer stwierdziła w jednym z wywiadów.
Jakże to inna sytuacja od tej, jaką zobaczymy w najnowszym filmie z udziałem Garner, czyli "Yes Day". W tej komedii Netfliksa rodzice dają swoim trojgu dzieciom 24 godziny na robienie wszystkiego, na co tylko mają ochotę.