Powracają "Piraci z Karaibów"
W tym tygodniu na ekranach polskich kin zadebiutowała najnowsza odsłona "Piratów z Karaibów" o podtytule "Na nieznanych wodach". Z tej okazji postanowiliśmy porównać wszystkie części pirackiej sagi.
Przypomnijmy, że to właśnie dzięki "Piratom z Karaibów" odżyła filmowa konwencja, którą osiem lat wcześniej pociągnęła na dno finansowa klapa "Wyspy piratów" (1995) z Geeną Davis i Mattew Modine'em w rolach głównych.
Osobą, która bodaj w największym stopniu odpowiedzialna była za sukces serii z Johnnym Deppem w roli Jacka Sparrowa, był producent Jerry Bruckheimer. Wspominał on, że wielki sentyment do filmów o piratach pozostał mu jeszcze z dzieciństwa - "Wyspa skarbów", "Kapitan Blood", czy "Czarny pirat" należały zawsze do jego ulubionych obrazów. Jak wielu chłopców, podziwiał bohaterów, pełnych zawadiackiego wdzięku i dokonujących cudów zręczności, a granych zwykle przez brawurowych wykonawców: Erolla Flynna czy Douglasa Fairbanksa.
Miłość Bruckheimera do gatunku "swashbuckler'" (czemu po polsku niezbyt precyzyjnie odpowiada określenie "filmy płaszcza i szpady") podzielali działający od lat w tandemie scenarzyści - Ted Elliott i Tony Rossio. Już dziesięć lat wcześniej napisali szkic scenariusza widowiska o piratach, ale wtedy żaden producent nie był nim zainteresowany, ponieważ gatunek uważano za staroświecki, a Elliott i Rossio nie mieli jeszcze wielkiej siły przebicia. Nabrali jej dopiero po ówczesnym wielkim sukcesie "Shreka", w którym odegrali kluczową rolę.
"Filmy o piratach to dla mnie także opowieści o pokusie przekraczania ustalonych reguł i o pogoni za własnymi pragnieniami i żądzami" - tłumaczył natomiast Gore Verbinski, któremu Bruckheimer powierzył funkcję reżysera, a który zrealizował także dwie kolejne części sagi o korsarzach: "Skrzynię umarlaka" i "Na krańcu świata".
Nie byłoby jednak obecnej piratomanii bez "Klątwy Czarnej Perły", filmu, który w 2003 roku był jednym z największych przebojów kina. Obraz kosztował co prawda aż 125 milionów dolarów, ale w samych Stanach Zjednoczonych zarobił kilka razy więcej. Spowodował też, że nowe pokolenia widzów, spragnionych rozrywkowego kina, wychodziły oczarowane tym "znakomitym filmem awanturniczym - porywającym, zabawnym i spektakularnym" - jak napisał jeden z brytyjskich krytyków.
Przypomnijmy z grubsza o co w "Klątwie" chodziło. Karaiby, XVIII wiek. Barbossa (Geoffrey Rush) kradnie piracki statek kapitana Jacka Sparrowa, "Czarną Perłę", a następnie atakuje miasto Port Royal i porywa córkę gubernatora, Elizabeth Swann (Keira Knightley). Sparrow zawiera sojusz z przyjacielem z dzieciństwa Elizabeth, Willem Turnerem (Orlando Bloom). Na pokładzie najszybszego okrętu brytyjskiej floty "H.M.S. Interceptor" obaj wyruszają w pościg.
Ich z kolei goni na statku "H.M.S. Dauntless" narzeczony Elizabeth - komandor Norrington (Jack Davenport). Barbossa zmierza na tajemniczą wyspę Isla de Muerte, gdzie dojdzie do ostatecznej rozgrywki. Okazuje się, że Barbossa i jego ludzie po zachodzie słońca przekształcają się w armię żywych szkieletów. Związane jest to z klątwą, ciążącą na ukrytym skarbie.
To, co robiło największe wrażenie w pierwszej części "Piratów z Karaibów", to nietypowe potraktowanie klasycznego tematu, zgodnie z którym groźni korsarze zamiast starać się zdobyć upragniony skarb, chcą go... zwrócić. Dopiero to bowiem ma z nich zdjąć klątwę i sprawić, że znów mogliby w pełni cieszyć się swym niegodziwym życiem rzezimieszków.
Oczywiście nie do przecenienia był także wpływ na sukces "Klątwy" Johnny'ego Deppa. Zawadiacki, zabawny, czarujący to tylko kilka cech jego Jacka Sparrowa, już teraz jednej z najważniejszych postaci w historii kina. Mało kto wie, że kreując wizerunek pirata, aktor wzorował się na dwóch postaciach: słynnego gitarzysty Rolling Stonesów - Keitha Richardsa, a także... zwierzątka z kreskówki Disney'a - skunksa o imieniu Pepe Le Swąd.
Nasza ocena "Klątwy Czarnej Perły": 9/10
Jak każda produkcja w Hollywood, która odniesie sukces komercyjny i artystyczny, także w wypadku "Piratów z Karaibów" szybko stało się jasne, że powstanie sequel.
Reżyser Gore Verbinski twierdził, że w przypadku drugiego filmu starano się zachować ostrożność, dlatego Jack nie był w nim aż tak ważną postacią. - Nie chcieliśmy popełnić typowego dla Hollywood błędu - tłumaczył. - Jeśli Sparrow się spodobał, to czy jest ku temu powód czy nie, wstawmy go do każdej sceny, kosztem spójności opowieści.
Tak więc sporo miejsca w "Skrzyni umarlaka" zajmują tym razem wyczyny pary Orlando Bloom - Keira Knightley. Ich bohaterów: Willa i Elizabeth czekał w "Skrzyni umarlaka" prawdziwy egzamin z romantycznego uczucia.
W sequelu "Piratów" nie pożałowano też grosza na efekty specjalne. W pierwszym filmie nakręcono 236 ujęć przy ich pomocy, natomiast w produkcji z 2006 roku było ich aż 800! Według założeń twórców druga część serii miała również rozwinąć to, co było w "Klątwie Czarnej Perły" najlepsze. Dlatego praktycznie nie zmieniono ekipy realizacyjnej, a jednocześnie wzbogacono aktorską.
W rolę Davy'ego Jonesa wcielił się doskonały brytyjski aktor charakterystyczny, wszechstronny Bill Nighy. Jako ojciec Willa pojawił się natomiast wysoko ceniony szwedzki aktor Stellan Skarsgard.
W "Skrzyni umarlaka" kapitan Jack Sparrow musiał spłacić dług, zaciągnięty w dawnych czasach u upiornego Davy'ego Jonesa, porywacza ludzkich dusz. Z tego m.in. powodu zmuszony był odnaleźć tajemniczą i tytułową Skrzynię Umarlaka. W poszukiwaniach z pomocą służyli mu młodzi zakochani: Elizabeth Swann i Will Turner. Oprócz Jonesa zagrażał mu także lord Cuttler, zaprzysięgły wróg wszystkich piratów.
Ogromną siłą "Skrzyni" jest próba połączenia z filmem o piratach morskich legend, co było już zresztą sygnalizowane w części pierwszej. Pojawia się w niej także element realistyczny: działalność Kompani Wschodnioindyjskiej - imperialistycznego ramienia Anglii. W obrazie Verbinskiego przypomina ona zachłanne współczesne korporacje, jest bezwzględna, wręcz okrutna. Co ciekawe, przeciwstawieni jej piraci są w tym kontekście pozytywni, bo wyrażają dążenie do zachowania wolności jednostki.
Nasza ocena "Skrzyni umarlaka": 7/10
Druga część "Piratów" była kręcona jednocześnie z trzecią o podtytule "Na krańcu świata". Taki system produkcji spopularyzował i udowodnił jego skuteczność Robert Zemeckis, kręcąc "Powrót do przyszłości" numer dwa i trzy. Tym tropem poszli też bracia Wachowscy, pracując nad trylogią "Matrix". Mimo więc, że oba wcześniejsze filmy przyniosły mu miliony, Bruckheimer wymyślił, jak oszczędzić i zarobić jeszcze więcej.
- Można się przestraszyć, jeśli odniosło się tak wielki sukces. Konwencjonalna mądrość mówi przecież, że film o piratach oparty na widowisku z parku tematycznego nie powinien mieć takiego powodzenia - wyznał wówczas Bruckheimer.
W przypadku "Na krańcu świata" naszym zadaniem było "wymyślić wydarzenia i zwroty akcji, których widzowie naprawdę nie będą się spodziewali" - twierdził natomiast scenarzysta Ted Elliott. Jego partner, Tony Rossio, dodawał zaś: - Zauważyliśmy, że właściwie każde widowisko o piratach ma związek z moralną dwuznacznością. A więc w życiu każdego bez wyjątku bohatera przychodzi moment, gdy nie ma wyjścia i musi zachować się niegodziwie.
W trzeciej części sagi Elizabeth i Will, wraz z kapitanem Barbossą, musieli udać się w kolejną podróż, tym razem, by uwolnić Jacka Sparrowa. W drodze musieli zmagać się z trudami rejsu oraz ze straszliwym, znanym z poprzedniej części Davy Jones'em. Na ich drodze stawał też przebiegły chiński pirat, Sao Feng (Chow Yun Fat). W jego rodzimym Singapurze musieli stoczyć ostateczną bitwę, od której zależy ich własne życie oraz los całego pirackiego świata.
- To opowieść o starciu dążenia do swobody z konformizmem. Charakterystyczne, że marzenia o zostaniu piratem pojawiają się w dzieciństwie i w okresie dojrzewania. To sen o swobodzie, o wyzwoleniu z wszelkich krępujących zasad, o prawie do lekceważenia wszelkiej władzy i autorytetów. Z wiekiem oczywiście się to zmienia, stajemy się bardziej skłonni do kompromisów ze społeczeństwem, coraz bardziej konformistyczni, ale to nie znaczy, że nie mamy ochoty zrzucić garnituru i trochę 'popiratować' - mówił o sukcesie trzeciej części serii jeden z producentów, Mike Stenson.
Nasza ocena "Na krańcu świata": 5,5/10
Wiele osób podejrzewało, że "Na krańcu świata" zamknie piracką trylogię, tymczasem cztery lata po premierze tego obrazu w kinach na całym świecie pojawiła się kolejna odsłona serii - "Na nieznanych wodach". Tym razem z udziału w produkcji zrezygnował co prawda reżyser Gore Verbinski, a także grający główne role Orlando Bloom i Keira Knightley, ale pozostali Depp i Rush, a ekipę wzbogacili m.in. Penelope Cruz i Ian McShane. Za kamerą stanął zaś Rob Marshall, twórca m.in. "Chicago", "Wyznań gejszy" i "Nine - Dziewięć".
- Udało nam się spełnić nasze marzenia - mówił ojciec chrzestny "Piratów", czyli Bruckheimer. - Filmy o piratach, po trzydziestu latach nieobecności, znowu zafascynowały publiczność, która pokochała szczególnie Jacka Sparrowa. Pomyśleliśmy, że widzowie chętnie zapoznają się z jego nowymi przygodami. Nasi scenarzyści Ted Elliott i Terry Rossio stworzyli przecież cały fascynujący świat wielkich przygód.
W czwartej części, która wyświetlana jest w 3D, Jack Sparrow, którego specjalnością - jak wszyscy wiemy - są kłopoty, próbuje odnaleźć Fontannę Młodości. Wygładzić zmarszczki oraz odroczyć wydane przez czas wyroki mają ochotę także inni bohaterowie, w tym Angelica (Cruz) i jej ojciec, Czarnobrody (McShane), ścigany przez żądnego zemsty Barbossę.
- Akcja pędzi do przodu, w powietrzu fruwają cięte riposty, a dziarski motyw muzyczny pompuje nam w uszy czystą endorfinę. Nie ma co narzekać - dostajemy to, za co zapłaciliśmy, chociaż to chyba najbardziej dwuwymiarowy film 3D, jaki widziałem w życiu - pisze o nowych "Piratach" nasz recenzent, Piotr Mirski.
- Trudno jednak opędzić się od poczucia obcowania z produktem. Jeśli popcorn, konsumowany podczas seansu pierwszej części, wydawał się wykwintnym daniem, to teraz nie można mieć złudzeń. To wszystko działa, ale czuć, że konwencja powoli się przeciera, że pękają jej szwy i wyłażą z niej sprężyny, i już przy okazji piątej odsłony całość może nie wytrzymać - dodaje. Kliknij, żeby przeczytać całą recenzję!
Nasza ocena "Na nieznanych wodach": 6,5/10
Czy producenci się zdecydują się nakręcić kolejnych "Piratów"? Czy też pozwolą spocząć wreszcie Sparrowowi w skrzyni umarlaka?
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!