Polskie kino poza boiskiem
Ten film powraca jak wspomnienie sukcesu jedenastki Górskiego na Wembley, jednak w kontekście zbliżającego się Euro niesłabnąca aktualność i żywotna kultowość "Piłkarskiego pokera" (1989) Janusza Zaorskiego wystawia niezbyt dobre świadectwo nie tylko polskiej piłce, lecz również rodzimej kinematografii.
Każdy kinoman, będący jednocześnie miłośnikiem futbolu, musi z zazdrością patrzeć na brytyjskie kino, w tak fenomenalny sposób przekładające wspaniałe futbolowe historie na nie mniej porywające scenariusze filmowe.
Jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci, jakie w ciągu ostatnich dwóch dekad biegała po angielskich boiskach? Proszę bardzo! "Szukając Erica" (2009) Kena Loacha to wspaniały film nie tylko o Ericu Cantonie, lecz również próba uchwycenia esencji tego, czym w istocie jest futbol. Najbardziej oryginalny menedżer w historii brytyjskiej piłki? "Przeklęta liga" (2009) Toma Hoopera usatysfakcjonuje nie tylko fanów Leeds United, lecz zaciekawi każdego widza niezwykłą osobowością szkoleniowca tej drużyny - legendarnego Briana Clougha.
Nie trzeba jednak przykładu Wielkiej Brytanii - wiadomo, jak doniosłe miejsce w tamtejszej kulturze zarezerwowane jest dla futbolu - by udowodnić, że wielkie kino i piłka nożna również w innych, nieodległych zakątkach świata chadzają parami.
Niemcy nakręcili w 2003 roku "Cud w Bernie", opowiadający o wykraczającym daleko poza sportowy przełom zwycięstwie reprezentacji RFN nad złotą jedenastką Węgier w finale mundialu w 1954 roku. W 2005 roku cudowny film "Garpastum" - opowieść o braciach Starostin, późniejszych założycielach klubu Spartak Moskwa - zrealizowali Rosjanie. Rzut oka na polską kinematografię dobitnie uświadamia, jak mizernie na tym tle prezentuje się dorobek rodzimego kina.
Rafał Stec ("Gazeta Wyborcza"), jeden z niewielu polskich dziennikarzy sportowych, których teksty zdradzają również zainteresowanie kinem, nie ma wątpliwości, że film nie jest w stanie wiarygodnie zaadaptować emocji, towarzyszących wydarzeniu sportowemu.
- Jeśli to ma być kino, które opowiada o rywalizacji sportowej, to ono nigdy nie jest dla mnie w stanie sprostać rzeczywistości. Sport sam w sobie jest tak pasjonujący, wszystko dzieje się na żywo, w danym momencie - odpowiada, zapytany o ważne piłkarskie wydarzenie, które chciałby zobaczyć na ekranie w formie filmu fabularnego.
- Takie kino, w hollywoodzkim duchu, nigdy nie będzie mnie interesowało... Proszę wyobrazić sobie film, który opowiada o słynnym finale Ligi Mistrzów w Stambule, z Jerzym Dudkiem. Jeśli ktoś by chciał to opowiedzieć na ekranie, wyszłoby coś niezwykle mechanicznego i sztucznego. Prosty happy end, historia doprowadzona do ekstremum... - mówi Stec i dodaje, że "to było wspaniałe tylko dlatego, że się zdarzyło naprawdę". - Nikt tego nie wymyślił. Gdyby to ktoś wymyślił, to by to było po prostu słabe - twierdzi dziennikarz.
Stec, zauważając nie dający się odseparować od narracyjnej struktury filmów sportowych sztampowy schematyzm ("sportowe historie są powtarzalne i dość proste"), wyraża równocześnie zaskoczenie faktem zignorowania przez polskie kino tak wielkiego tematu, jakim jest "jedenastka Górskiego".
- Dziwne, że nikt nie spróbował nakręcić niczego fabularnego wokół Wembley, wokół jedenastki Górskiego. To jest takie romantyczne samo w sobie, kino popularne wydaje się skazane na wzięcie takiego tematu - uważa Stec.
Najbardziej wiarygodnym filmem o piłce nożnej pozostaje do dziś "Piłkarski poker" (1989) Janusza Zaorskiego. Reżyser piłkarskiego hitu uważa, że kinu niełatwo dziś rywalizować ze współczesną telewizją o piłkarskiego widza.
- Trudno dziś zrobić film o sporcie, bo panosząca się telewizja przejęła swoimi 24 kamerami piłkarski mecz i nie ma sensu dawać w kinie pokaźnych sekwencji piłkarskich, bo to musiałoby być hiperoryginalnie wymyślone, a co za tym idzie - drogie. A polskie filmy są biedne. Trzech statystów udaje 300 statystów. Taka jest prawda. W związku z tym temat sportu przejęła telewizja - twierdzi Zaorski, dodając, że w polskiej kinematografii w ciągu ostatnich dwóch dekad nie zrealizowano żadnego filmu o sporcie.
- Dopiero "Moja krew" [reżyserski debiut Marcina Wrony], "Boisko bezdomnych" [w reżyserii Katarzyny Adamik] - ale to jest ubiegły rok. Teraz "Skrzydlate świnie" [pełnometrażowy debiut Anny Kazejak] - wylicza Zaorski i wspomina starsze pokolenie reżyserów, wielkich miłośników piłki nożnej: Ryszarda Bera, Juliana Dziedzinę i Stanisława Lenartowicza, którzy swą futbolową pasję przemycali na kinowy ekran.
"Piłkarski poker" nie miał być jednak tylko filmem o piłce nożnej, lecz metaforą ówczesnej Polski.
- Robiąc "Piłkarski poker" miałem większe ambicje. Nie tylko pokazania sytuacji w Polsce, tylko w ogóle - na przykładzie piłki nożnej - degrengolady i prostytucji wszystkiego. Upadek obyczajów. Ale tylko w piłce tak było? Gdzie indziej nie dawali łapówek? Jasne że tak! To tylko był jaskrawy przypadek: sędzia ma być sprawiedliwy, ale jak on jest krętaczem, to co dopiero w innych dziedzinach naszego życia? - pyta retorycznie Zaorski.
"Piłkarski poker" pokazywał korupcję polskiej piłki nożnej:
- "Piłkarski poker", z którego się niby śmiejemy, pokazuje upodlony świat polskiej piłki. Lecz trudno sobie wyobrazić jakiś wiarygodny film, który pokazałby rewers tamtego świata. Nie wiem, czy opowieść o ligowej piłce nożnej byłaby wiarygodna, gdyby do niej włożyć to, czego oczekujemy po filmach sportowych: pewnych szlachetnych wartości - komentuje Stec.
Witold Orzechowski, scenarzysta "Kariery Nikodema Dyzmy", uważa, że zabieranie się za film pokazujący negatywne strony futbolu tylko pogłębiłoby dotychczasową niechęć zwyczajnych ludzi do piłki nożnej. - Ludzie muszą chodzić na mecze i kupować bilety. Tam musi być miło, fajnie i przyjemnie - uważa i dodaje, że kino powinno pełnić funkcję propagatorsko-wychowawczą. Takich wartości na próżno szukać we współczesnej piłce.
- Jak by mnie pan zapytał, czy film o współczesnej piłce nożnej może odnieść sukces, to bym miał wątpliwości - mówi Orzechowski, który przygotowuje się do realizacji filmu "Wielka gra", adaptacji książki autorstwa byłego dyrektora redakcji sportowej Polskiego Radia i redaktora "Przeglądu Sportowego", Aleksandra Rekszy, oraz Mariana Strzeleckiego, której akcja rozgrywa się w przededniu wybuchu II wojny światowej.
Bohaterem filmu będzie chłopak z warszawskiej Woli - Karol Jankowski, który wraz z rodzicami emigruje do Buenos Aires, gdzie pod pseudonimem Carlos Grant zostaje bramkarską legendą słynnego klubu River Plate. Po zakończeniu kariery sportowej i odziedziczeniu wielkiego majątku wraca do ojczyzny, gdzie przez nikogo nie rozpoznany przejmuje borykający się z finansowymi kłopotami stołeczny klub Polonia Warszawa. W ostatnim ligowym meczu, wskutek kontuzji bramkarza, musi założyć bramkarski trykot i dopiero wtedy zostaje rozpoznany przez wiwatującą publiczność.
- Jest to film o pozytywnym przekazie - o uczciwości, fair play i innych wartościach, które można nazwać rodzinnymi. Ten film ma zachęcić polskie rodziny, aby wybrały się na mecze Euro 2012 - zapowiada Orzechowski, dodając, że zdjęcia do "Wielkiej gry" rozpoczną się w 2011 roku. - Jest kilku aktorów, którzy umieją grać piłkę, zastanawiamy się... - reżyser nie zdradził jeszcze, kto zagra główną rolę.
- Wydarzenie, jakim będzie Euro 2012, na pewno skupi uwagę masowej publiczności, ale też wymusza nakręcenie takiego filmu. To przecież impreza, która traktowana jest bardzo ambicjonalnie i ma znaczenie cywilizacyjne. Nie może się obyć bez kultury, prawda? To nie mogą być tylko sportowe sprawozdania, musi być jakieś wypełnienie - argumentuje Orzechowski.
Film na Euro 2010 szykuje też Janusz Zaorski. Nie mający jeszcze tytułu obraz będzie próbą przygotowywanej przez Zaorskiego kontynuacji "Piłkarskiego pokera". - Od dawna miałem ochotę pokazać nową rzeczywistość, kapitalistyczną. Tamten film był rozliczeniem z barchanowo-parcianą, bardzo prowincjonalną Polską. Teraz jesteśmy już w Unii Europejskiej, mało tego - jesteśmy współgospodarzami Euro 2012. Między innymi w trakcie Euro 2012 będzie rozgrywała się akcja filmu - zapowiedział Zaorski.
Na razie nie wiadomo, kto wystąpi w planowanej produkcji. - Jestem jeszcze przed rozmowami z aktorami. Nie wiem, czy ci, którzy grali 20 lat temu, będą chcieli znów wziąć w tym udział - powiedział reżyser, dodając jednak, że w filmie pojawią się postaci, które pamiętamy z "Piłkarskiego pokera".
Autorem scenariusza planowanego filmu jest Jan Purzycki, scenarzysta "Piłkarskiego pokera".
- Gdybym mógł oczekiwać jakiegoś filmu o polskiej piłce, to wyobrażam sobie taki odpowiednik "Piłkarskiego pokera", ale nie w wersji buffo, tak jak nam to sprzedał Zaorski, tylko a la Smarzowski. Szambo, które się wylewa i widz się dławi tym szambem. To, czego ja się dowiedziałem o polskiej piłce od ludzi, którzy w niej siedzą... Czuję w ustach to, co się w "Weselu" Smarzowskiego wylewa z tej zatkanej ubikacji - puentuje Rafał Stec.