Reklama

Polak może robić światowe kino? "To czas na nas"

10 marca 2025 roku wieczorem poznaliśmy laureatów 27. rozdania Orłów, Polskich Nagród Filmowych. Dariusz Jabłoński, Prezydent Polskiej Akademii Filmowej, która przyznaje te nagrody, skomentował dla Interii tegoroczny werdykt. Stwierdził, że polskie kino nie tylko jest doceniane na całym świecie. Samo w sobie też staje się coraz bardziej międzynarodowe.

Podczas 27. ceremonii rozdania Orłów bezkonkurencyjna okazała się "Dziewczyna z igłą" Magnusa von Horna. Produkcja, która została wcześniej doceniona Srebrnymi Lwami podczas 49. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz nominacją do Oscara za film międzynarodowy, miała szansę na statuetkę w aż 13 kategoriach. Wygrała w 11 z nich. Wyrównała tym samym rekord "Bożego Ciała" Jana Komasy z 2020 roku. 

Nagrody za pierwszoplanową i drugoplanową rolę męską powędrowały do Filipa Pławiaka i Juliana Świeżewskiego za "Białą odwagę" Marcina Koszałki. Maria Zbąska, reżyserka "To nie mój film", otrzymała Orła za odkrycie roku. "Strefę interesów" Jonathana Glazera wyróżniono za najlepszy dźwięk. Z kolei Nagroda Publiczności powędrowała do "Kuleja. Dwóch stron medalu" Xawerego Żuławskiego. 

Reklama

Dariusz Jabłoński o rozdaniu Orłów 2025. Nie można nagrodzić wszystkich

Jabłoński zaznaczył, że gala, w której jeden film triumfował, nie jest niczym nowym w historii Orłów. "Pamiętam [...] 'Cichą noc' Piotra Domalewskiego, oszałamiający debiut, który zgarniał nagrodę za nagrodą, chociaż nie zapowiadało się, bo to nie był jakiś rozbuchany film. Za to był tak precyzyjnie skonstruowany" - wskazywał. Nie ukrywał jednak, że taka sytuacja, nie ujmując wartości uhonorowanej produkcji, jest nieco krzywdząca dla pozostałych pretendentów do nagrody. "Myślę, że nie dowartościowaliśmy kilku filmów co najmniej. [...] Osobiście żałuję 'Białej odwagi', no ale nie da się dać Orła w danej kategorii kilku filmom" - stwierdził.

Polskie kino coraz bardziej światowe? Dariusz Jabłoński nie ma wątpliwości

Nie ukrywał także, że w tym roku przed głosującymi było trudne zadanie. "To był bardzo dobry rok, na pewno" - oznajmił i zwrócił uwagę, że od jakiegoś czasu nasze kino robi się coraz bardziej światowe. "We wszystkich kategoriach były filmy [...] nie zawsze z polskim reżyserem, ale z mnóstwem polskich twórców. [...] To wszystko pokazuje, jak ta Europa się bardzo miesza. [...] Robimy wspólnie filmy na najważniejsze tematy i nie ma filmów jednoznacznie polskich, a jednocześnie [...] 'Strefa interesów' Jonathana Glazera to jest bardzo polski film, bo dotyczy sedna polskiej historii XX wieku. To jest bardzo ciekawe, ta międzynarodowość polskich filmów, na które głosowaliśmy, i międzynarodowość filmu, który wygrał" - wskazywał.

Jedną z takich produkcji był "Prawdziwy ból" Jesse'ego Eisenberga, nominowany do Orła w dwóch kategoriach, a wcześniej uhonorowany Oscarem za drugoplanową rolę Kierana Culkina. "Oglądałem ten film na jego premierze w Sundance i byłem poruszony tym Chopinem, który płynął z ekranu. To jest wielki list miłosny do Polski" - przyznał. 

Jabłoński podsumował światowość polskiego kina i tym samym Orłów anegdotą ze swojej przeszłości. "Byłem asystentem Krzysztofa Kieślowskiego. Z takim zdziwieniem myślałem: 'jak to? Krzysztof Kieślowski, polski reżyser, kandyduje do Cezarów, francuskich nagród? Jak to jest możliwe'? To było jednocześnie bardzo kosmopolityczne, że Francuzi doceniają polskiego reżysera. Myślę, że w tej chwili jest czas na nas. Że czujemy się już tak u siebie, jako filmowcy i kino, że jesteśmy szczodrzy i dajemy nagrodę, nie patrząc na narodowość" - przyznał.

Orzeł za osiągnięcia życia dla Allana Starskiego. "Historia zatoczyła koło"

Jednym z najbardziej podniosłych momentów 27. gali rozdania Orłów było wręczenie Nagrody Specjalnej za osiągnięcia życia Allanowi Starskiemu. Scenograf jest laureatem Oscara za "Listę Schindlera". W czasie swojej długiej kariery współpracował z największymi twórcami polskiego i światowego kina. Niektórzy z nich — Agnieszka Holland, Roman Polański i Steven Spielberg — pogratulowali mu wyróżnienia w materiale wideo. 

"Jest coś magicznego, że dzisiejszego wieczoru na tej scenie historia zatoczyła koło, bo Allan Starski był jednym z pierwszych, którzy robili światowe kino, ale nie wyjechali z Polski" - przyznał Jabłoński. "Gdy oglądałem 'Pianistę', 'Listę Schindlera', filmy, które zrobił z Fatihem Akinem, Peterem Webberem, to jest po prostu światowe kino. To jest jeden z nas, który wszedł najwyżej i po wielu latach jest całe pokolenie Polaków, [...] którzy robią wielką scenografię międzynarodową. Miałem poczucie, że Allan Starski patrzy na to z dumą i myśli: 'doczekałem się, że nie jestem jedyny, że mam następców'."

"Teraz można być w Polsce, można nawet zostać Polakiem i robić światowe kino. To jest zastrzyk motywacyjny dla tych, którzy tu są, robią polskie filmy i zobaczyli, jakie mają szanse" - zakończył Prezydent Polskiej Akademii Filmowej. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy