Reklama

Pisał, kochał, walczył

"Baczyński" z Mateuszem Kościukiewiczem w tytułowej roli poety, żołnierza AK, przedstawiciela pokolenia Kolumbów, jest od piątku, 15 marca, na ekranach polskich kin.

W obsadzie, oprócz Kościukiewicza, znaleźli się również: Katarzyna Zawadzka (jako żona Baczyńskiego, Basia), Ewa Telega (matka Krzysztofa), Artur Bachański (Kazimierz Wyka) i Jan Dowjat (Tadeusz Gajcy).

Film opowiada o końcowym okresie życia poety, m.in.: jego ostatnich przed wojną wakacjach, o śmierci jego ojca - pisarza, krytyka i żołnierza Stanisława Baczyńskiego (zm. 27 lipca 1939 r.), o relacjach Krzysztofa z matką, o tym, w jakich okolicznościach Baczyński poznał swoją żonę Barbarę Drapczyńską, o ślubie poety z ukochaną, wreszcie o pracy twórczej Baczyńskiego, jego działalności w Armii Krajowej i o śmierci podczas Powstania Warszawskiego.

Reklama

Twórcy nazywają ten film "poetycko-biograficznym". W ich intencji ma on być próbą odpowiedzi na pytania dotyczące Baczyńskiego: jakim był człowiekiem, co w jego życiu znaczyły miłość, wyobcowanie, wojna i okupacja, co go inspirowało, pod wpływem jakich wydarzeń tworzył, dlaczego zginął tak młodo. "Baczyński" to z jednej strony opowieść o poecie i jego postrzeganiu rzeczywistości, z drugiej - o bezsensie wojny i sztuce, która jest ponadczasowa i nieśmiertelna.

Narrację filmu, w którym fabułę połączono z warstwą dokumentalną, budują także: wiersze poety, wypowiedzi współczesnych młodych ludzi zafascynowanych jego twórczością (elementem filmu są fragmenty zarejestrowanego slamu poetyckiego, zorganizowanego w 2011 roku, w 90. rocznicę urodzin Baczyńskiego), a także relacje świadków wydarzeń sprzed lat, którzy znali Baczyńskiego osobiście. Wypowiada się m.in. Jadwiga Klichowska, sanitariuszka w czasie Powstania Warszawskiego, która była świadkiem śmierci poety.

Reżyserem i scenarzystą "Baczyńskiego" jest Kordian Piwowarski, syn słynnego Radosława Piwowarskiego. Za zdjęcia odpowiadał Piotr Niemyjski, muzykę skomponował Bartosz Chajdecki, a scenografię zaprojektowała Anna Wunderlich. Producentami filmu są Stanisław Szymański i Tadeusz Lampka. Obraz został dofinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Oprócz premiery kinowej do sprzedaży trafi również płyta, na której znajdą się recytowane wiersze Baczyńskiego, muzyka Bartosza Chajdeckiego oraz piosenka "Baczyński - Pieśń o szczęściu", nagrana specjalnie do filmu przez Czesława Mozila i Melę Koteluk. Piosenka jest interpretacją fragmentu poematu Baczyńskiego "Szczęśliwe drogi".

Kordian Piwowarski wyznał, że od samego początku chciał, by Krzysztofa Kamila Baczyńskiego zagrał Mateusz Kościukiewicz. - Pierwszy film z Mateuszem, który widziałem, to była 'Matka Teresa od kotów'. Od razu było widać, że Mateusz to ktoś, kto nosi w sobie wielką energię. Podoba mi się, że on nie wylewa z siebie tak po prostu emocji, on je kontroluje, trzyma na wodzy. Tak zresztą wyobrażaliśmy sobie Baczyńskiego - że to był introwertyk, outsider, ktoś, kto nie pasuje do żadnej poetyckiej grupy, kto trzyma się z boku, kto jest bardzo pewny swojej siły i swojego talentu - stwierdził reżyser.

Czy dostrzega pan podobieństwo między sobą a Krzysztofem Kamilem Baczyńskim?

Mateusz Kościukiewicz: - Niewiele łączy mnie z nim, a może szkoda. Teraz mam 26 lat i ciężko mi myśleć o sobie w kategoriach młodzieńca, bo coraz bliżej mi do trzydziestki. Ale rozumiem, choć chyba lepiej powiedzieć - czuję jego wrażliwość, delikatność, mimo że w jego wieku taki nie byłem. Żyjemy w zupełnie innych czasach. Krzysztof umarł, gdy miał 23 lata. Dziś ludzie w tym wieku po prostu się bawią...

- Podejmowanie ważnych wyborów przychodzi znacznie później, często po trzydziestce, w związku z czym powstaje pokolenie 'przerośniętych dzieci'. Faceci długo mieszkają z rodzicami, korzystają z życia. Niedawno zdecydowałem się na ścieżkę, którą chcę pójść. Znacznie później niż Baczyński, ale wcześniej niż niektórzy moi rówieśnicy.

Intryguje pana ten bohater?

- Ciekawi mnie, że mając 21 lat, był całkiem dorosłym, dojrzałym mężczyzną. Miał żonę Basię (Katarzyna Zawadzka), kochał, walczył, pewnie się bał, ale potrafił przełamać w sobie lęk - nawet ten przed śmiercią i cierpieniem. Ja, mając 21 lat, byłem zajęty zgoła odmiennymi sprawami. Baczyński miał wrażliwość, ale i siłę. Intryguje mnie raczej różnica między nami, niż podobieństwo. Na tym zresztą dobrze buduje się postaci.

Jak wspomina pan pracę na planie filmu?

- Nie mam jednolitych wspomnień. Film przeszedł trudną drogę i tylko dzięki zaangażowaniu reżysera doczekał premiery. Praca przy tego rodzaju projektach jest specyficzna. Z racji niskich nakładów finansowych twórca jest zmuszony do bardziej kreatywnego myślenia, do skrótów, które często dają więcej niż rozbudowane inscenizacje.

Jaki to jest film? Komu może go pan polecić?

- To na pewno film dla młodych ludzi - tych, którzy wchodzą lub wejdą w etap wyborów. Czuję w młodych paradoksalną chęć ustalenia jakichś zasad w czasach, gdy wszystkie zasady są łamane. Może odnajdą się w tym uniesieniu, życiu dla idei, w świecie, gdzie są jasno określone wartości? Zresztą to widać w dokumentalnych fragmentach filmu. Młodzi żyją poezją sprzed ponad półwiecza. Cieszę się, że rządzi nie tylko YouTube.

Gdy otrzymał pan propozycję zagrania w filmie "Baczyński", zgodził się pan od razu, czy się wahał?

- Nie miałem problemu z podjęciem decyzji. Chętnie angażuję się w małe projekty, jeśli tylko mam czas i widzę sens takich działań. Kordian (Piwowarski - scenarzysta i reżyser), zaproponował mi udział we fragmentach inscenizowanych filmu. Miały to być szkice czy impresje wydarzeń historycznych skupionych wokół poety. To znacznie ciekawsze zadanie niż granie w durnej komedii. Rola kostiumowa, możliwość zmiany fizycznej na ekranie też mnie ciekawią. Chcę grać skrajne różne postaci.

Na jakiej podstawie podejmuje pan decyzje, którą rolę przyjąć, a którą odrzucić? Co się dla pana liczy przy wyborze?

- Poza czysto technicznymi uzgodnieniami, interesuje mnie, kim jest reżyser, patrzę na scenariusz i oceniam potencjał danego projektu. Jak wspominałem, lubię grać skrajnie różne osoby. Kogoś romantycznego, za chwilę postać brutalną, następnie delikatną, czułą i kogoś żałosnego, brzydkiego. Pod tym kątem dobieram role, nie chcę się powtarzać.

Przed paroma laty grał pan w "Kryminalnych" i "Fali zbrodni", ale od tego czasu omija pan seriale szerokim łukiem. Nie chce pan w nich występować, bo ma pan taką zasadę, czy nie dostaje pan dobrych propozycji?

- Niedawno media przekręciły moją wypowiedź na ten temat. Że niby teraz, gdy mam rodzinę, chcę grać w serialach. Nie, nie chcę. Nie potrzebuję ani serialowej popularności, która staje się ciężarem, ani monotonnej drogi, która może, ale nie musi, być zabójcza dla aktora, szczególnie młodego. Mnie ciągle nosi, wciąż chcę biegać, szukać.

Rozmawiał Kuba Zajowski.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Kościukiewicz | Baczyński | Kochanie | Kocha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy