Piłka nożna na ekranie. Najlepsze filmy i seriale
W środę, jedenaście dni przed rozpoczęciem mundialu w Katarze, ofertę Netfliksa wzbogacił dokumentalny serial "Tajemnice FIFA". O produkcji jest głośno już od dawna, ponieważ przedstawia ona tytułowy związek jako skorumpowaną organizację o mafijnym charakterze. Z okazji premiery serialu postanowiliśmy wybrać z historii kinematografii kilka pozycji, które przeszły do annałów, ponieważ w ich centrum znajdowała się piłka nożna.
Z bogatej filmografii poświęconej futbolowi wybraliśmy te produkcje, które z różnych względów uznaliśmy za znaczące. Czasem wyróżniała je gwiazdorska obsada, innym razem nietypowe podejście do tematu, najważniejsze jednak, że w ich centrum zawsze znajdowała się piłka nożna i ludzie, którzy postanowili związać z tym sportem całe swoje życie.
"Ucieczka do zwycięstwa" (1981) Johna Hustona to najprawdopodobniej najważniejszy film piłkarski w historii. Reżyser obok czołowych wówczas aktorów: Michaela Caine'a, Maxa von Sydowa czy Sylvestra Stallone'a, zatrudnił też gwiazdy futbolu, takie jak: Pele, Bobby Moore, Osvaldo Ardiles czy nasz Kazimierz Deyna.
Akcja obrazu rozgrywa się w obozie jenieckim podczas II wojny światowej. Alianccy więźniowie mają zagrać mecz z hitlerowcami na stadionie w Paryżu. Nazistowska propaganda nadaje temu wydarzeniu niebywałą rangę, chcąc odciągnąć uwagę od klęsk ponoszonych przez Niemców.
Dowódcą jenieckiej drużyny zostaje John Colby (Caine), przed wojną znany piłkarz. Mecz staje się okazją do udowodnienia swojej wyższości przed Niemcami, a zamieszanie związane z nim, sprzyja planowanej ucieczce.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak Pele ogrywa hitlerowców, a "Sly" broni karnego, ten film to pozycja obowiązkowa.
Czasem producenci są żądni zysku tak bardzo, że są gotowi na wszystko dla zarobienia łatwych pieniędzy. Planując realizację trylogii "Gol", myśleli pewnie, że przyciągną do kin miliony fanów futbolu na całym świecie.
Pomóc miał w tym scenariusz w stylu "od pucybuta do milionera", obsadzenie w epizodycznych rolach gwiazd piłki (w poszczególnych częściach pojawili się m.in.: David Beckham, Zinédine Zidane, Raul, Steven Gerrard i Alan Shearer), a nawet podpisanie umowy z FIFA.
Początkowo obraz wyreżyserować miał Michael Winterbottom, a w główną rolę wcielić się Gael Garcia Bernal. Zrezygnowali najpewniej po przeczytaniu scenariusza i w efekcie kolejne części trylogii zrealizowali kolejno: Danny Cannon, Jaume Collet-Serra i Andrew Morahan, a przed kamerą obserwujemy meksykańską gwiazdę telenowel Kuno Beckera.
Największą zaletą tej przeciętnej serii są z pewnością sekwencje rozgrywające się na boisku. Pokazanie piękna futbolu to chyba jedyna rzecz, jaka wyszła twórcom "Goli".
Wiele osób uważa, że piłka nożna to sport zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn i to nawet pomimo faktu, że kobiety uprawiają go niemal równie długo, jak reprezentanci "płci brzydkiej". Od 1996 roku walczą nawet o medale na kolejnych Igrzyskach Olimpijskich. Aby przekonać się o ich wartości, warto obejrzeć dowolne spotkanie rozgrywane np. przez Amerykanki, Brazylijki, Brytyjki czy Szwedki.
Na fali kobiecego futbolu powstał film Gurinder Chadhy "Podkręć jak Beckham" (2002). Opowiada on o młodej hinduskiej dziewczynie, Jess, która wraz z rodzicami przeprowadza się do Anglii. Według jej tradycyjnej rodziny głównymi celami życiowymi Jess mają być: nauka hinduskiej kuchni i poślubienie miłego hinduskiego chłopca.
Dziewczyna woli jednak grę w piłkę, a jej największym autorytetem jest David Beckham. Dlatego też wstępuje do kobiecej drużyny futbolowej Hounslow Harriers. Wraz z przyjaciółką - Juliette marzą o karierze na boisku i grze w zawodowym zespole. Ich przyjaźń zostaje jednak poddana próbie, gdy obie zakochują się w swoim trenerze.
W filmie Chadhy, oprócz fenomenalnych dryblingów i strzałów, oczywiście w wykonaniu pań, można też podziwiać piłkarskie umiejętności Keiry Knightley i Jonathana Rhys Meyersa.
Futbol może także służyć jako ozdobnik... romantycznej komedii dla nastolatków. Taka sytuacja ma miejsce w filmie "Ona to on" (2006) Andy'ego Fickmana. Punkt wyjścia jest dość podobny, jak w obrazie Chadhy. Młoda dziewczyna, Viola, uwielbia grać w futbol i wszystko poświęca karierze piłkarskiej.
W jej szkole rozwiązana zostaje jednak dziewczęca drużyna piłki nożnej. A jako że w męskiej jej nie chcą, postanawia... udawać swojego brata bliźniaka i zamiast niego chodzić do jego szkoły.
Sytuacja komplikuje się jednak, gdy Viola zakochuje się w swoim współlokatorze, Duke'u, a jednocześnie sama staje się obiektem westchnień Olivii, w której z kolei kocha się chłopak.
Dzięki udziałowi w filmie gwiazd młodego pokolenia: Amandy Bynes i Channinga Tatuma, a także z powodu chwytliwej tematyki sportowej, w tym wypadku, coraz bardziej popularnej w USA piłki nożnej, "Ona to on" był kilka lat temu sporym hitem, przyciągając do kin znaczną ilość widzów.
Co ciekawe, Amerykanie już od rozgrywanych u nich mistrzostw świata w 1994 roku starają się rozpropagować u siebie futbol. Efekty są całkiem niezłe, czego dowodzi m.in. ściągnięcie do swojej ligi gwiazd pokroju Davida Beckhama, Thierry'ego Henry'ego, Zlatana Ibrahimovicia, Kaki, Franka Lamparda, Andrei Pirlo czy Wayne'a Rooneya i świetna oglądalność spotkań z udziałem reprezentacji.
W kinie niezwykle często wykorzystywany jest motyw grupy całkowicie się od siebie różniących bohaterów, którzy po odpowiednim przeszkoleniu, są w stanie współpracować i wykonać powierzone im zadanie, a zarazem osiągnąć jednostkowe cele. Jako przykład produkcji wykorzystujących ten schemat, wystarczy podać "Siedmiu samurajów" lub "Parszywą dwunastkę".
W pewnym momencie nagminnie zaczęto stosować ten motyw także w filmach sportowych. I tak też uczynił Stephen Chow w swoim obrazie "Shaolin soccer" (2001), w którym motywy piłkarskie połączył z... kung-fu.
Główni bohaterowie to byli adepci sztuk walki z klasztoru Shaolin. Każdy z nich żyje obecnie własnym życiem, które nie ma zbyt wiele wspólnego z tym, czego niegdyś się uczyli. Po długich i żmudnych treningach udaje się z nich stworzyć zgraną drużynę, która musi jednak udowodnić swoją wartość w turnieju.
To, co najlepiej wypada w produkcji Chow, która w gruncie rzeczy jest parodią, zarówno kina sportowego, jak i filmów karate, to niesamowite rzeczy, jakie robią z piłką główni bohaterowie. Jeśli więc, chcecie zobaczyć, co mistrzowie sztuk walki potrafią zrobić ze zwykłą futbolówką, ten film jest zdecydowanie dla Was.
Nie trzeba specjalnie długo zastanawiać się, skąd Chow wziął inspirację do swojego filmu. Pękające słupki, łamiące się poprzeczki oraz przebite siatki, a dodatkowo strzały lecące z zawrotną prędkością (czasami przez dwa odcinki) czy też urągające prawom fizyki ewolucje. To wszystko wyróżniało najsłynniejszą piłkarską animację w historii - "Kapitana Hawka", którą większość widzów, kojarzy jednak po prostu jako Tsubasę.
Przed laty wraz z "Gigim", "Generałem Daimosem" czy "Yattamanem" stanowiły jedną z niewielu telewizyjnych rozrywek, jakie miały polskie dzieci. Zresztą te seriale tak mocno wryły się w pamięć, że nawet dziś bez przeszkód można o nich porozmawiać z osobami, które w latach 90. z wypiekami na twarzy zasiadały przed telewizorem, czekając na kolejne epizody. Co ciekawe, mimo że wszystkie pochodzenia japońskiego, wyświetlane były... z włoskim dubbingiem.
Ówczesnym odbiorcom to jednak zupełnie nie przeszkadzało. Byli zachwyceni, że mogli oglądać kolejne pojedynki Tsubasy z jego największym rywalem - Kojiro, a także podziwiać innych wspaniałych zawodników, takich jak bracia Tachibana czy Misugi. Jeszcze dziś moglibyśmy zapytać niegdysiejszych fanów, czy lepszym bramkarzem był Wakabayashi czy Wakashimazu i pewnie potrafiliby uzasadnić swoją odpowiedź, powołując się na konkretne odcinki.
"Kapitan Hawk" był jednym z pierwszych anime pokazywanych w Polsce i udało mu się na lata ukształtować pokolenie urodzone w naszym kraju w latach 80.
W naszym kraju nie powstało zbyt wiele filmów poświęconych piłce nożnej. Jest co prawda kilka dzieł poruszających tematy okołofutbolowe, jak "Piłkarski poker" czy "Skrzydlate świnie", ale skupiają się one raczej na - odpowiednio - korupcji w środowisku i problemie "kiboli" oraz dopingu na meczach.
Przez lata najważniejszą z "futbolowych" produkcji w naszym kraju był serial z 1969 roku "Do przerwy 0:1", opowiadający o perypetiach grupki chłopców, pragnących wygrać turniej drużyn podwórkowych w piłkę nożną.
W 2008 roku na ekrany weszło jednak "Boisko bezdomnych" Kasi Adamik, zainspirowane prawdziwą historią mieszkańców dworców i noclegowni, którzy stworzyli własną drużynę i reprezentowali nasz kraj na mistrzostwach świata tego typu ekip.
Fabuła "Boiska..." skomponowana była według wspomnianego przy okazji "Shaolin soccer" sztampowego wzorca. Grupa nieudaczników musi nauczyć się funkcjonować razem, aby poprzez sport odzyskać dawno utraconą godność.
Unikanie przesadnej ckliwości, dobre aktorstwo (zwłaszcza Eryka Lubosa i Marcina Dorocińskiego) oraz przyzwoite rozwiązania fabularne spowodowały, że "Boisko..." oglądało się naprawdę nieźle. Polska w końcu miała swojego filmowo-futbolowego reprezentanta na poziomie.
W ostatnich latach futbolowych fabuł jest jak na lekarstwo, za to pojawiają się znakomite dokumenty opowiadające o piłkarzach. Postanowiliśmy skupić się na dwóch: rodzimym "Mundial. Gra o wszystko" i "Diego", którego bohaterem jest jeden z najlepszych piłkarzy w historii, czyli Maradona.
Zrealizowany przez Michała Bielawskiego "Mundial. Gra o wszystko" to śledząca mistrzostwa świata w Hiszpanii w 1982 roku dokumentalna opowieść o sporcie i polityce w okolicznościach nadzwyczajnych. Na moment zapomniano, że tłem futbolowego spektaklu są surowe prawa stanu wojennego, cenzura, wojsko na ulicach i więzienia zapełnione opozycjonistami. Występ na mundialu poznajemy m.in. z perspektywy zawodników, usiłujących sprostać nie tylko swoim ambicjom, ale też unieść ciężar oczekiwań kibiców i reżimowej propagandy.
To wielogłosowa relacja zbudowana z wywiadów nie tylko z byłymi piłkarzami, ale również m.in. opozycjonistami internowanymi w Białołęce i znanymi komentatorami sportowymi.
Z kolei "Diego" to historia młodego, niezwykle utalentowanego chłopaka, który zostaje ściągnięty do włoskiego klubu Napoli i trafia w sam środek neapolitańskiego kotła: mafijnych rozgrywek, sukcesów, uwielbienia i skandali. Jego geniusz i charyzma wkrótce robią z Napoli najlepszą drużynę świata. W mieście, w którym piłka to religia, Maradona staje się świętym. Na boisku dokonuje cudów, ale gdy gasną światła, wszystko wymyka się spod kontroli. Diego nie potrafi udźwignąć swojej sławy, a miasto, które zrobiło z niego boga, z dnia na dzień staje się jego przekleństwem.
Za kamerą produkcji stanął Asif Kapadia, który z dokumentu biograficznego uczynił sztukę, prawdziwie przejmujące, trzymające w napięciu i poruszające kino. Zrewolucjonizował filmowe historie wielkich ikon, pieczołowicie odnajdując w nich uniwersalne opowieści o ambicji, odwadze, sławie i fatum talentu. Przed "Diego" podbił kino obrazami "Senna" - o mistrzu Formuły 1 oraz nagrodzonym Oscarem "Amy" - o zmarłej wybitnej piosenkarce.
Na koniec absolutny profesjonalizm, trzyminutowe arcydzieło. Od dawna wiadomo, że niektóre ze sportowych reklam z gwiazdami to prawdziwe majstersztyki. I tak było też w tym wypadku. Bezdyskusyjnie mistrzowska realizacja.
Oglądając go, można się przekonać, że piłkarze (m.in. Cristiano Ronaldo, Wayne Rooney czy Fabio Cannavaro) całkiem nieźle sprawdzają się w roli aktorów. A jeśli są dodatkowo prowadzeni przez profesjonalistę klasy Alejandra Gonzáleza Inárritu ("Amores perros", "Birdman", "Zjawa"), to efekty są takie jak widać.