Reklama

Janusz Zaorski: 30 lat od premiery "Piłkarski poker" jest wciąż aktualny

30 lat od premiery "Piłkarski poker" jest wciąż aktualny. Mimo upływu czasu nie do końca poradziliśmy sobie z pewnymi sprawami - uważa Janusz Zaorski, reżyser filmu "Piłkarski poker".

30 lat od premiery "Piłkarski poker" jest wciąż aktualny. Mimo upływu czasu nie do końca poradziliśmy sobie z pewnymi sprawami - uważa Janusz Zaorski, reżyser filmu "Piłkarski poker".
Małgorzata Pieczyńska i Janusz Gajos w scenie z "Piłkarskiego pokera" /Renata Pajchel /East News

Premiera filmu odbyła się 31 marca 1989 r., w nieczynnym już obecnie warszawskim kinie Relax. Wystąpili w nim m.in. Janusz Gajos (Jan Laguna), Marian Opania (Bolo), Mariusz Dmochowski (Kmita, prezes "Powiśla"), Jan Englert (prezes "Czarnych"), Edward Linde-Lubaszenko (stary Grom), Henryk Bista (sędzia Jaskóła), Jerzy Bińczycki (działacz), Małgorzata Pieczyńska (Irena Laguna), Mariusz Benoit (Józef Grundol), Adrianna Biedrzyńska (Grundolowa), Bohdan Łazuka (on sam), Bronisław Pawlik (Bronek), Zdzisław Wardejn (prezes Mutry) i Olaf Lubaszenko (Olek Grom). Ponadto na ekranie pojawili sié jedna z największych gwiazd polskiej piłki nożnej tamtych czasów - Dariusz Dziekanowski (Dykta), grający samego siebie Kazimierz Górski oraz komentator sportowy Dariusz Szpakowski.

Reklama

Warto dodać, że aktorskie epizody zaliczyło również kilku innych piłkarzy m.in. Arkadiusz Gmur, Zbigniew Robakiewicz, zaś w rolę bramkarza "Czarnych" wcielił się Józef Wandzik, reprezentant Polski, późniejszy zawodnik Panathinaikosu Ateny. Zdjęcia odbywały się w Warszawie, Białymstoku, Łodzi i Zabrzu. Większość scen piłkarskich zrealizowano na warszawskim Stadionie Wojska Polskiego.

Scenariusz autorstwa Jana Purzyckiego, który wcześniej wsławił się "Wielkim Szu", powstał w dwa tygodnie. Pierwotnie w wersji roboczej film zatytułowano "Kocham piłkę". Miało to zmylić cenzurę poprzez sugestię tworzenia pozytywnego filmu jedynie o tematyce sportowej. "Mieliśmy większe ambicje, lecz musieliśmy je powstrzymywać. Dwa inne moje filmy 'Matka Królów' i 'Dziecinne pytania', trafiły na cenzorskie półki. Chcieliśmy tego uniknąć, stąd 'Kocham piłkę' posłużyło jako pierwotny tytuł" - wspominał w rozmowie z PAP reżyser Janusz Zaorski.

Film bowiem pod płaszczykiem piłkarskiej otoczki stara się ukazać prawdę o czasie schyłkowej PRL. "Chciałem postawić diagnozę sytuacji naszego państwa. Panującej nowomowy, zakłamania, upadającego systemu i złodziejstwa. Oczywiście takiego filmu wówczas zrobić nie było można, dlatego też postanowiłem ubrać to w płaszcz komedii na tematy piłkarskie, z czym ujawniłem się dopiero po zmianie ustroju" - wskazał reżyser. W czerwcu 1989 r. Stanisław Kuszewski na łamach miesięcznika "Kino" napisał recenzję zatytułowaną "Rzecz pozornie niepoważna", w której dostrzegł, iż "w 'Piłkarskim pokerze' kostium, realia, charakter zdarzenia dramatycznego dotyczą sportu. Ale w istocie rzeczy jest to film ukazujący w Polsce A.D. 1989 rolę pieniądza w unicestwianiu wszelkich innych wartości".

Zaorski pytany o to, w jaki sposób zrodził się pomysł na film powiedział, że "zanim został reżyserem, był kibicem piłkarskim i jako kibic, razem ze swoim przyjacielem Krzysztofem Mętrakiem - krytykiem literackim, ale też znawcą tematyki piłkarskiej, widział wiele pozaboiskowych sytuacji". "Krzysztof miał na łamach tygodnika 'Piłka Nożna' stały felieton zatytułowany 'Grzejąc ławę'. Za jego pośrednictwem poznałem m.in. Stefana Szczepłka, Zygmunta Lenkiewicza, Jerzego Chromika i Tomasza Wołka. Nasiąkałem wówczas nieco frustracją dziennikarzy, którzy w czasach PRL nie mogli napisać prawdy o mataczeniu i handlowaniu meczami. W połowie lat 80. dowiedziałem się, że założono spółdzielnię, która między sobą zdecyduje, kto spada z ligi, a kto gra o najwyższe cele. Pomyślałem wówczas, że jest to pewien kościec dramatu, którego głównym bohaterem będzie sędzia" - opowiadał.

W "Piłkarskim pokerze" wystąpiła cała plejada gwiazd polskiego ekranu, choć z pozoru miał to być tylko film o piłce nożnej. Reżyser wspominał jednak, że "aktorzy sami chcieli zaistnieć w tym filmie, gdyż wyczuli jego potencjał". "Tym bardziej - jak mówił - że z wieloma pracował już wcześniej". Zaorski starał się wprowadzić aktorów w to, o czym w istocie ten film będzie. "Jedynie z Januszem Gajosem wcześniej nie współpracowałem, jednak od początku wiedzieliśmy z Purzyckim, że rolę sędziego Laguny musi zagrać Gajos. Była ona pisana właśnie pod niego" - podkreślił. Wspominał, że z Gajosem spotkali się w styczniu 1988 r. w kawiarni "Mozaika" na warszawskim Mokotowie. "Janusz przyjął propozycję z zainteresowaniem, ale też z obawą twierdząc, że nie zna się na piłce nożnej" - zdradził Zaorski.

Wybitny aktor wówczas nie miał jednak jeszcze takiej pozycji, jaką ma teraz. Zdobywał ją później chociażby tak znakomitymi kreacjami, jak rola cenzora w "Ucieczce z kina Wolność" (1990) w reżyserii Wojciecha Marczewskiego. Szeroka publiczność nie znała też jego owianej legendą roli majora Zawady "Kąpielowego" w "Przesłuchaniu" - filmie, który co prawda powstał już w roku 1982, został jednak wstrzymany przez cenzurę i dostępny był jedynie w tzw. drugim obiegu, oficjalną premierę mając dopiero siedem lat później na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (1989). Obie kreacje zostały tam zresztą nagrodzone Złotym Lwem za najlepszą pierwszoplanową rolę męską. Zaorski, uzasadniając wybór Gajosa, stwierdził: "Chciałem pokazać świat, który pędzi i który de facto zwariował, a on jest aktorem, który umie grać wolno w taki sposób, żeby to było interesujące. Świetnie potrafi oddać spokój i zracjonalizowanie". Zaznaczył, że "jest to wybitny aktor i znakomicie zbudował swoją rolę, zagrał sędziego w sposób tak wiarygodny, że wszyscy w sali kinowej przekonani są, iż piłkarskie przepisy ma w małym palcu".

Film początkowo nie odniósł jednak spodziewanego sukcesu. W jednym z wywiadów reżyser wspominał, że w czasie przemian ludzie przestali chodzić do kina, choć prapremiera w katowickim Spodku przyciągnęła 10 tys. widzów. Nie obyło się jednak bez zgrzytu, bowiem gość specjalny, Gerard Cieślik, legenda Ruchu Chorzów, został wygwizdany przez katowickich kibiców... Film nie wywołał również entuzjazmu wśród piłkarskiego środowiska, które starało się go zbagatelizować, przedstawić jako mało znaczący kabaret. Mimo to można powiedzieć, że "Piłkarski poker" wszedł do kanonu polskiego kina doby transformacji, stanowiąc znakomite odbicie towarzyszących jej patologii. Niektóre teksty stały się wręcz kultowe, jak chociażby wypowiadane przez sędziego Jaskółę - "Ja jestem uczciwy! Zapłacili za 3:0, będzie 3:0".

Twórca filmu w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że "film jest ciągle oglądany i przypominany, a także, co w tym przypadku dość przykre, po tych 30 latach wciąż aktualny". Jego zdaniem, to pokazuje, że "nie do końca poradziliśmy sobie z pewnymi sprawami mimo upływu czasu, że wciąż obowiązuje zasada pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą)". Podkreślił, że "wiele osób nadal myśli kategoriami tamtych czasów".

Pytany o ewentualne plany nakręcenia drugiej części filmu, przyznał, że "były plany i starania, jednak z rozmaitych powodów to się nie powiodło". "Chciałbym jednak powiedzieć, że 'Piłkarski poker' numer dwa, warto będzie dopiero wtedy nakręcić, kiedy 'Piłkarski poker' numer jeden przestanie być aktualny" - zaznaczył.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: piłkarski poker
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy