Pierwsza rozprawa Jerzego Stuhra ws. potrącenia motocyklisty. Aktor nie stawił się w sądzie
W środę przed krakowskim sądem rejonowym rozpoczęła się pierwsza rozprawa Jerzego Stuhra. Znany aktor, który jest oskarżony o prowadzenie w stanie nietrzeźwości, nie stawił się w sądzie. Prokurator chce dla Stuhra zakazu prowadzenia pojazdu na trzy lata, kary w wysokości 45 tys. zł (300 stawek dziennie po 150 zł) oraz wpłaty 25 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Obrońca Jerzego Stuhra, Jakub Dzwoniarski, wystąpił z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze i zaproponował niższą karę finansową - grzywnę w wysokości 240 stawek dziennych po 50 zł stawka oraz 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Obrona jest zgodna z prokuraturą, co do zakazu prowadzenia pojazdów przez trzy lata.
Podczas posiedzenia sędzia Tomasz Rutkowski odczytał wyjaśnienia aktora. Stuhr wskazywał m.in., że 17 października wypił trzy, cztery lampki wina do obiadu. Zapomniał, że miał umówiony tego dnia wywiad z dziennikarzem. Czując się dobrze i w przekonaniu, że alkoholu nie ma w organizmie, wyjechał bocznymi drogami - z powodu remontu ul. Królowej Jadwigi - na spotkanie z dziennikarzem.
Aktor tłumaczył, że najpierw odjechał z miejsca zdarzenia, ponieważ nie poczuł, aby spowodował kolizję i zranił motocyklistę, który - według aktora - krzyczał i nie wyglądał na poszkodowanego. Jak podkreślił, miał wrażenie, że krzyczący obcy mężczyzna może go zaatakować. Jerzy Stuhr zaznaczył, że żałuje tamtego zdarzenia i nigdy wcześniej nie prowadził pod wpływem alkoholu. Zauważył też, że miał rozładowany aparat słuchowy w prawym uchu, co dodatkowo sprawiło, że nie widział, o co dokładnie chodziło na początku po zdarzeniu 17 października.
Prokurator Bartłomiej Legutko zgodził się z obroną, co do nieposzlakowanej opinii aktora, ale - uzasadniając wniosek o wyższą karę - podkreślił, że nawet osoby znane o nieposzlakowanej opinii muszą ponieść karę.
Z dziennikarzami w sądzie rozmawiał motocyklista potrącony przez aktora. "Mam paraliż w lewej dłoni, w ostatnich miesiącach funkcjonuję tylko dzięki antydepresantom" - powiedział Onetowi pan Sławomir, 44-letni motocyklista, który uczestniczył w kolizji z samochodem kierowanym przez Jerzego Stuhra. W rozmowie z mediami twierdził też, że nagranie przekazane śledczym zostało zmanipulowane i nie ma na nim samego momentu kolizji. Twierdzł też, że wycięta została ścieżka dźwiękowa, na której słychać moment uderzenia.
Aktor w momencie zatrzymania na al. Mickiewicza miał ok. 0,7 promila alkoholu w organizmie.