Reklama

Pierwsza porażka w karierze aktora. "Kisnę, gdy to oglądam"

30 czerwca 2024 roku mija ćwierć wieku od jednej z największych kinowych porażek ostatniej dekady XX wieku. "Bardzo Dziki Zachód" Barry'ego Sonnenfelda miał być kolejnym hitem w karierze Willa Smitha. Okazał się jego pierwszą porażką. Wszystko to w historii, w której pierwsze skrzypce grał obrażony gwiazdor telewizyjnego oryginału, oderwany od świata producent filmowy oraz olbrzymi, mechaniczny pająk.

Kevin Smith, twórca "Sprzedawców" i "W pogoni za Amy", spotkał się w latach 90. z producentem Jonem Petersem. Ten zaproponował mu napisanie nowego filmu o Supermanie. Peters miał jednak trzy uwagi. Superman nie potrafiłby latać, nie mógłby nosić swojego ikonicznego kostiumu oraz musiałby w finale zmierzyć się z gigantycznym robotem w kształcie pająka. Ze współpracy nic ostatecznie nie wyszło. Peters nie porzucił jednak swoich snów o gigantycznym pająku. 

Reklama

Producent miał już wyrobioną opinię w Hollywood. Był fryzjerem, który od czasu do czasu łapał prace dorywcze na kolejnych planach filmowych. Przełomem w jego karierze okazał się związek z Barbrą Streisand. Peters był producentem nowej wersji "Narodzin gwiazdy", w której zagrała ona główną rolę. Już wtedy ujawnił się jego trudny charakter. Sue Mengers, agentka hollywoodzkich gwiazd, przyznała w jednym z wywiadów, że gdyby nie Peters, byłaby przynajmniej 20 lat młodsza. 

Jon Peters marzy o "Bardzo Dzikim Zachodzie"

Peters od lat marzył o realizacji filmowej wersji serialu "The Wild Wild West", który w latach 60. święcił triumfy w telewizji. Opowiadał on o dwóch agentach specjalnych działających na Dzikim Zachodzie. Jim West był nieustraszony i przystojny, z kolei Artemus Gordon wspomagał go fantastycznymi gadżetami. Ich misją była przede wszystkim ochrona prezydenta Ulyssesa S. Granta. Serial łączył w sobie estetykę westernu i science-fiction. 

Producent miał nadzieję, że za adaptację serialu weźmie się ekipa sprawdzona przy "Zabójczej broni": Mel Gibson, reżyser Richard Donner i scenarzysta Shane Black. Realizacja nie doszła jednak do skutku. W kolejnych latach rolę Westa proponowano między innymi Tomowi Cruise'owi Johnny'emu Deppowi. W końcu zainteresował się nią Will Smith, wtedy jeden z najpopularniejszych aktorów na świecie, będący zaraz po sukcesach "Bad Boys" i "Dnia niepodległości". Dla "Bardzo Dzikiego Zachodu" aktor odrzucił rolę Neo w "Matriksie".

"Zawsze lubiłem serial telewizyjny, a przede wszystkim tę kombinację gatunkową, łączącą western i kino popularnonaukowe" - mówił Sonnenfeld w rozmowie z Forbesem. "Pomyślałem, że to naprawdę fajne i zarazem trudne do osiągnięcia, ale jeśli zrobić to dobrze, wyjdzie bardzo zabawnie. Will Smith przyszedł do mnie z pomysłem, chyba dostał wcześniej scenariusz — i tak to ruszyło. Zrobiłem z nim 'Facetów w czerni' i świetnie się nam prasowało, więc zdecydowaliśmy, że nakręcimy i to". 

"Bardzo Dziki Zachód": Oryginalny aktor przeciwko castingowi Willa Smitha

Nie wszyscy byli jednak za remakiem serialu. Swój sprzeciw głośno wyrażał Robert Conrad, który w oryginale wcielał się w Jima Westa. "Nie podobało mu się, że czarna osoba wcieli się w jego bohatera. Nie mówił dużo, ale raz straszył mnie, że ma przyjaciół, którzy sprawią, że film nigdy nie powstanie" - wspominał Sonnenfeld. "Powiedziałem o tym Smithowi, na co on odpowiedział: 'Dajesz, jestem z Filadelfii'. [...] W każdym razie Robert nie był w żaden sposób związany z filmem, ale nie chciał, żeby powstał on z Willem Smithem". Należy zaznaczyć, że Conrad inaczej przedstawiał swoje wątpliwości. "Nie sprzeciwiam się zatrudnieniu czarnego aktora do roli Jima Westa. Sprzeciwiam się zatrudnieniu Willa Smitha. [...] To dobry komik, ale nie byłby moim wyborem. Najlepszy byłby Denzel Washington z ciałem Wesleya Snipesa" - mówił. 

Do roli Gordona, kompana Westa, był przymierzany George Clooney, wtedy aktor telewizyjny, świeżo po sukcesie "Ostrego dyżuru", wciąż szukający możliwości zaistnienia w filmie. Spasował, ponieważ czuł, że postać Smitha otrzymała najlepsze teksty. Rola powędrowała ostatecznie do Kevina Kline'a, laureata Oscara za "Rybkę zwaną Wandą"

Z kolei w szalonego doktora Lovelessa wcielił się Kenneth Branagh, aktor i reżyser znany z adaptacji dramatów Williama Szekspira. Brytyjczyk szybko doszedł do wniosku, że najsensowniejszym podejściem do postaci antagonisty będzie nieskrępowana szarża. Na pierwsze czytanie scenariusza pryszedł znając wszystkie swoje dialogi oraz w gotowej charakteryzacji. Jeden z producentów go nie rozpoznał i zasugerował, by zwolnić Branagha i zatrudnić faceta, który właśnie zjawił się w studiu. 

Ponieważ dni na planie się dłużyły, Smith i Sonnenfeld z nudów wpadli na pomysł głupiej gry. Od czasu do czasu uderzali się przyjacielsko pięścią w ramię. Pewnego dnia reżyser stwierdził, że sprawdzi, czy jego cios zaboli aktora. Uderzył go z całej siły w ramię i... złamał sobie kość śródręcza w pięciu miejscach. Zwijając się z bólu, udał się do ratownika, znajdującego się na planie. Gdy ten spytał, co się stało, Sonnenfeld z zażenowaniem stwierdził, że wszedł w drzwi. Nie chciał także wyjaśnić, dlaczego jego ramię jest całe posiniaczone. Został wysłany na pilną operację. W szpitalu natknął się na Smitha, który oczekiwał właśnie narodzin swojego syna Jadena. 

"Bardzo Dziki Zachód": "Kisnę, gdy to oglądam"

"Bardzo Dziki Zachód" zarobił na całym świecie 221 milionów dolarów. Suma na pierwszy rzut oka wydaje się zadowalająca, jednak budżet i koszty marketingu wyniosły razem ponad 300 milionów. Oznacza to, że film stracił sporo pieniędzy. Recenzje także nie były przychylne. Krytycy pisali o dziwacznym niewypale, który nie jest zabawny, nie ma sensu, a efekty specjalne, które zjadły lwią część budżetu, nie robią na nikim wrażenia. Roger Ebert ironizował, że na ekranie dosłownie "widać płonącą gotówkę". 

Sonnenfeld szukał przyczyn porażki filmu w braku chemii między głównymi bohaterami. W rozmowie z Forbesem przyznał, że źle rozłożył akcenty między nimi. "W 'Bardzo Dzikim Zachodzie' nie mieliśmy takiej dynamiki, w której jeden gość jest zrzędą, a drugi głuptasem. Chciałem odstawić ten sam numer, co przy 'Facetach w czerni'. Bardzo szybko poczułem, że między Willem i Kevinem nie było chemii, na którą liczyłem. To długi proces i szukaliśmy różnych dróg. Oba występy uważam za dobre. [...] Po prostu obaj się nigdy nie zgrali" - mówił reżyser.  

Sonnenfeld nie ukrywał także, że nie podchodziły mu pomysły Petersa. Wymarzony przez producenta mechaniczny pająk był za duży i według Sonnenfelda wyrywał widzów z seansu. Peters nalegał także na scenę, w której West w przebraniu kobiety uwodzi Lovelessa. "Kisnę za każdym razem, gdy to oglądam" - stwierdził reżyser. "Wszystko idzie fantastycznie i cudownie, wygląda wspaniale i wtedy pojawia się Will w kiecce, a dla mnie film się kończy. Już się z tego nie podnosi" - bolał Sonnenfeld. 

"Bardzo Dziki Zachód": Jedna osoba cieszyła się z porażki filmu

Porażkę "Bardzo Dzikiego Zachodu" najbardziej przeżył Will Smith, dla którego był to pierwszy duży niewypał w karierze. Aktor kilkukrotnie przepraszał za swój udział w produkcji. Kajał się także przed Conradem za zniszczenie jego dziedzictwa. 

"Bardzo Dziki Zachód" uhonorowano dziewięcioma nominacjami do Złotych Malin. Zwyciężył w pięciu kategoriach. Otrzymał między innymi tytuł najgorszego filmu roku. Na ceremonii wręczenia antynagród pojawił się uradowany Conrad, który szczerze nie znosił "Bardzo Dzikiego Zachodu". Jak później wyznał, chodziło nie tylko o casting Smitha, z którym się nie zgadzał. Kontrakt zapewniał mu procent ze sprzedaży gadżetów związanych z filmem, którego do czasu rozdania Złotych Malin wciąż nie mógł się doczekać. Przede wszystkim jednak nie przepadał za Petersem. "Spotykał się z moją siedemnastoletnią córką. Mówił jej, że jest rozwiedziony, co nie było prawdą" - wyznał. 

Niesławny producent nie przejął się porażką "Bardzo Dzikiego Zachodu". Szybko skupił się na planowaniu adaptacji "Sandmana", przełomowej noweli graficznej Neila Gaimana. Miał nawet pomysł na finał — oczywiście z wielkim mechanicznym pająkiem w roli głównej. Na szczęście tego filmu już nie zrealizowano. 

INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: Bardzo Dziki Zachód | Barry Sonnenfeld | Will Smith
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy