Reklama

"Pewnego razu... w Hollywood": 200-minutowa wersja?

Trwający dwie godziny i czterdzieści jeden minut ostatni film Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood" już od momentu premiery jest obiektem wielu spekulacji. Niektóre z nich dotyczą ilości materiału, jaki nie znalazł się w ostatecznej wersji filmu. I choć występująca w nim Margot Robbie twierdziła, że istnieje nawet 20-godzinna wersja filmu, sam Tarantino wyjawia, że cały film, wraz z wyciętymi scenami, mógłby trwać około trzech godzin i dwudziestu minut. Mowa więc o wersji dłuższej od filmu kinowego o około czterdzieści minut.

Trwający dwie godziny i czterdzieści jeden minut ostatni film Quentina Tarantino "Pewnego razu... w Hollywood" już od momentu premiery jest obiektem wielu spekulacji. Niektóre z nich dotyczą ilości materiału, jaki nie znalazł się w ostatecznej wersji filmu. I choć występująca w nim Margot Robbie twierdziła, że istnieje nawet 20-godzinna wersja filmu, sam Tarantino wyjawia, że cały film, wraz z wyciętymi scenami, mógłby trwać około trzech godzin i dwudziestu minut. Mowa więc o wersji dłuższej od filmu kinowego o około czterdzieści minut.
Jeszcze więcej Brada Pitta i Leonardo DiCaprio! /materiały prasowe

Spekulacje na temat długości pełnej wersji "Pewnego razu... w Hollywood" wróciły za sprawą opublikowanego niedawno zwiastuna książkowej wersji filmu, w której znalazło się wiele scen wyciętych podczas montażu. Wcześniej mówiono, że w sumie istnieje około czterech godzin materiału, który w formie czteroodcinkowego serialu miałby pojawić się na platformie Netflix. Jak na razie wszystkie te dyskusje kończą się jedynie na takich spekulacjach. Teraz głos w interesującej fanów sprawie zabrał sam reżyser filmu.

Reklama

"Myślę, że jeśli nie musiałbym się martwić o czas trwania filmu i złożylibyśmy istniejący materiał tak, abym mógł wykorzystać wszystko, co chciałem, całość trwałaby około trzech godzin i dwudziestu minut" - powiedział Tarantino w podcaście Marca Marona.

Kluczowe w jego wypowiedzi jest stwierdzenie "wszystko, co chciałem". Nie musi ono zaprzeczać słowom Margot Robbie o tym, że nakręconego materiału starczyłoby na dwudziestogodzinną wersję filmu.

Podczas realizacji zdjęć nagrywane jest wiele scen, ujęć, powtórek i wszelkiego rodzaju materiału, który nie zawsze jest takiej jakości, jaka nadawałaby się na ekran. Trudno więc spodziewać się, aby kiedykolwiek ujrzał on światło dzienne, nie mówiąc o znalezieniu się w pełnej wersji filmu stworzonego przez reżysera, który słynie z tego, że dba o każdy detal swoich dzieł.

Tarantino nie zdradził żadnych szczegółów scen, które mogłyby znaleźć się w dłuższej wersji "Pewnego razu... w Hollywood". Kontynuując temat, skupił się na trudnościach, jakim stawić musi twórca przygotowujący prawie trzygodzinny film z kilkoma przeplatającymi się wątkami. I zwrócił uwagę na konieczność zachowania właściwego tempa takiego filmu.

Póki co nie ma żadnych planów na zaprezentowanie widzom dłuższej wersji "Pewnego razu... w Hollywood". Fani reżysera nie mogą jednak narzekać. We wtorek zadebiutowała w końcu napisana przez Tarantino książka bardzo rozszerzająca to, co można było zobaczyć w jego ostatnim filmie.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Pewnego razu w Hollywood
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy