Paweł Pawlikowski staje w obronie "Idy"
Paweł Pawlikowski - reżyser "Idy" - zaprzecza rzekomym historycznym nieścisłościom w swoim obrazie. Polski twórca, którego film zdobył w tym roku aż dwie oscarowe nominacje, stwierdził, że oskarżenia są "absurdalne" i "zbyt śmieszne, by je komentować".
Twórca dramatu, opowiadającego o pokłosiu Holocaustu, broni swój film przed zarzutami ze strony polskich nacjonalistów.
Pawlikowski w rozmowie z portalem Deadline stwierdził, że zarzuty postawione w wystosowanej przez Redutę Dobrego Imienia petycji są "absurdalne". Skrajni prawicowcy zarzucają "Idzie", niewystarczające podkreślenie faktu, że Polska znajdowała się ma początku lat 40. pod władzą okupantów, a obywatele naszego kraju padli ofiarami hitlerowców.
Pawlikowski zdecydowanie odpiera zarzuty wobec dramatu, opowiadającego historię młodej zakonnicy, która w latach 60. odkrywa, że jej żydowscy rodzice zostali zamordowani przez polską rodzinę, która ukrywała ich przed nazistami. Zarzuty określa mianem "strumienia nienawiści prawicowych polskich mediów", oraz uważa je "za zbyt śmieszne, by je komentować".
Petycję podpisało już jednak ponad 40 tysięcy osób, uznając, że historia zaprezentowana w "Idzie" jest przekłamana, a cała opowieść wpisuje się w nurt antypolski. Reduta Dobrego Imienia uważa, że zachodni widzowie mogą nie zrozumieć, że to Niemcy odpowiedzialni są za Holocaust, a ukrywanie Żydów groziło śmiercią.
Reżyser nie uznaje tych argumentów, wyrażając wątpliwość, czy ktokolwiek z atakujących rzeczywiście widział jego film. "'Ida' nie ma tłumaczyć historii" - powiedział Pawlikowski. "To nie jest film o tym. Fabuła jest oparta na konkretnych, złożonych charakterach, pełnych człowieczeństwa, z całym swoim paradoksem. One nie są pionkami w czyichś rękach, nie mają służyć ukazaniu czyjejś wersji historii czy ideologii. Życie jest przecież skomplikowane, to dlaczego sztuka nie może taka być?" - pyta reżyser.
Pawlikowski, choć przez większość życia pracował w Wielkiej Brytanii, wychował się w komunistycznej Polsce, dlatego nie jest zaskoczony tym, że "Ida" została przyjęta za granicą lepiej niż w kraju, w którym się urodził. "Chciałem zrobić film bardzo specyficzny i konkretny, ale równocześnie uniwersalny i poetycki" - wyznał artysta. - "Publiczność w Brazylii, Hiszpanii czy Finlandii dobrze go przyjmuje, bo wykracza on poza czas i miejsce, w których jest osadzony. A nie dlatego, że zna tajniki historii Polski".
"Czy ci 'patrioci' naprawdę uważają, że sytuacje, takie jak ta, przedstawiona w filmie nigdy się nie zdarzały? I czy naprawdę myślą, że ludzie, którzy przyjdą zobaczyć 'Idę' nie zdają sobie sprawy z tego, że za Holocaust odpowiadają Niemcy?" - tłumaczy twórca.
Pawlikowski ubolewa też nad faktem, że krytycy "cały czas rozmawiają o dwóch kategoriach - Polakach i Żydach". "Dla mnie żydowskie postaci, Ida i Wanda, są tak samo Polkami jak inni, jak farmer Feliks albo saksofonista Lis, który flirtuje z Idą. Chcę uciąć te wszystkie dyskusje. Sztuka powinna odnosić się do naszego wspólnego człowieczeństwa" - podsumowuje reżyser.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!