Paweł Małaszyński: Kobiety jego życia
Od kiedy na świecie pojawiła się córeczka Lea, z zachwytem powtarza jej imię. - Jestem szczęśliwy - deklaruje dumnie Paweł Małaszyński. I stara się, żeby rzeczywistość była piękniejsza od marzeń.
Do ostatniej chwili Paweł Małaszyński trzymał w tajemnicy, że po raz drugi zostanie tatą. Aktor wygadał się podczas wywiadu dla magazynu "Pani", kiedy dziecko było już na świecie. - Uśmiecham się, bo uśmiecha się moja córka - powiedział.
- Myślę, że jest ważne, by umieć wypośrodkować bycie ojcem i bycie kumplem - mówi artysta. Chce, żeby jego dzieci nie bały się z nim rozmawiać i szczerze opowiadać, co im leży na sercu. Taki kontakt aktor ma ze swoimi rodzicami. - Wrażliwość mam po mamie, upór i dążenie do celu po tacie - przyznaje.
Z wyglądu podobny jest do dziadka ze strony mamy, zwłaszcza kiedy zakłada mundur. Dziadek Tadeusz był wojskowym i rodzice liczyli, że Paweł pójdzie w jego ślady. Ale on już w liceum marzył o aktorstwie.
Trzy razy zdawał do szkoły teatralnej. Po dwóch niepowodzeniach obiecał rodzicom, że jeśli się nie uda po raz trzeci, spełni ich marzenie i "pójdzie w kamasze". Dostał się, i to 26 czerwca 1998 roku, w dniu swoich 22. urodzin. - Nie mam pojęcia, dlaczego akurat wtedy mi się udało... - wspomina z uśmiechem.
- Nigdy nie brałem roli po to, żeby podtrzymać swoją popularność - deklaruje. Dlatego nie bał się odejść z "Lekarzy", gdzie grał Maksa. - Czułem, że moja postać nie idzie w dobrym kierunku, zacząłem się męczyć - tłumaczy. - Odszedłem, chociaż było mi przykro, tak zwyczajnie po ludzku - dodaje.
Swój zawód traktuje serio, ale jeśli coś mu nie odpowiada, nie potrafi udawać, że wszystko jest OK. - Za swoje życiowe czy zawodowe decyzje to ja ponoszę konsekwencje - przyznaje. Zresztą nie ukrywa, że męczy się, gdy zbyt długo pracuje przy jednym projekcie. Nie lubi też udziału w różnego rodzaju show. Odmówił m.in. udziału w "Tańcu z gwiazdami". Nawet pieniądze go nie skusiły.
Nie było jednak problemu namówić go do zagrania ryzykownej sceny w serialu "Oficer", kiedy jego bohater "Grand" jest katowany. - Nie korzystałem z pomocy kaskadera, więc to mnie ciągnęli uwiązanego na linie do quada, a potem podpalili - mówi. Ale takie wyzwania zawodowe lubi najbardziej.
Muzyką zaczął się zajmować, gdy miał 15 lat. Zazdrościł rodzicom, że przeżyli rock'n'rollową rewolucję w latach 60. XX wieku. Na szczęście w latach dziewięćdziesiątych dotarła do Polski muzyka z amerykańskiego miasta Seattle. Oszalał na punkcie Kurta Cobaina i Nirvany, a także Pearl Jam. Nic więc dziwnego, że bardzo się ucieszył, kiedy w ubiegłym roku został zaproszony jako gość honorowy na Polski Festiwal Filmowy właśnie do Seattle. Szczegółowo zaplanował sobie ten pobyt, żeby przy okazji odwiedzić m.in. dom Cobaina.
Nawet jego syn zawdzięcza imię idolom z czasów młodości. Kiedy był nastolatkiem, wyszła płyta "Ten" Pearl Jam ze słynnym singlem "Jeremy". - Wiedziałem, że jeśli kiedykolwiek będę miał syna, będzie miał na imię Jeremy (po polsku Jeremiasz).
Jeszcze nie zdradził, dlaczego córeczka dostała imię Lea. Może jest ono szczególnie bliskie jego żonie, Joannie Chitruszko? Jak się niedawno okazało, to nie jedyna szkolna miłość aktora. Jakiś czas temu Aneta Todorczuk-Perchuć, która podobnie jak aktor pochodzi z Białegostoku, zdradziła, że w liceum łączyło ją z Pawłem gorące uczucie. On jednak wybrał Joannę. Dzisiaj tworzą szczęśliwą rodzinę. W tym roku będą świętować 12. rocznicę ślubu. Tymczasem przed nimi pierwsze święta z malutką Leą.
Marzena Juraczko
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!