"Pasażerka": Niedokończone arcydzieło. Reżyser zginął przed ukończeniem zdjęć
20 września mija 60 lat od premiery "Pasażerki". Podstawą opowieści stała się podróż statkiem niemieckiego małżeństwa, Lisy i Waltera, z Ameryki do Europy. Kobieta ukrywa przed mężem swoją przeszłość - w czasie wojny była strażniczką w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jedna z pasażerek statku przypomina Lisie dawną więźniarkę Martę. W efekcie powracają wspomnienia o skomplikowanej grze psychologicznej, jaka toczyła się między kobietami.
Dziennikarka Zofia Posmysz podczas wojny przez trzy lata była więźniarką w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Zainspirowana procesami nazistowskich zbrodniarzy i spotkaniem z niemiecką turystką o głosie bardzo podobnym do jej nadzorczyni w Auschwitz, stworzyła tekst słuchowiska radiowego "Pasażerka z kabiny 45". Premiera gotowego nagrania miała miejsce w 1959 roku. Słuchowisko przyjęto z zainteresowaniem i Posmysz została poproszona o udostępnienie tekstu na użytek studia teatralnego w telewizji. Scenariusz "Pasażerki" trafił do rąk reżysera Andrzeja Munka.
"Munk był już wówczas reżyserem ogromnie popularnym i cenionym. W powszechnym odczuciu stał się - obok Andrzeja Wajdy - jednym z dwóch najważniejszych twórców Polskiej Szkoły Filmowej (wszyscy już wtedy używali tego terminu). O ile Wajda był z nich dwóch wyżej ceniony za granicą ('Kanał' odniósł światowy sukces), to dla polskiej krytyki numerem jeden był właśnie Munk. Filmy fabularne Munka: 'Człowiek na torze', 'Eroica' i 'Zezowate szczęście' - zdobywały rok w rok najwyżej wtedy cenioną (nie było jeszcze Festiwalu w Gdyni, nie mówiąc o Orłach) Nagrodę Syrenki Warszawskiej dla najlepszego polskiego filmu" - podkreśla prof. Tadeusz Lubelski.
Spektakl został wyemitowany w telewizji 10 października 1960 roku. Niedługo potem Andrzej Munk zaproponował dziennikarce napisanie scenariusza do filmu pełnoekranowego. Posmysz - z uwagi na małe doświadczenie - napisała tylko nowelę, na podstawie której miał powstać profesjonalny scenariusz. Właściwy tekst - sygnowany przez Posmysz i Munka - powstał w wyniku wielogodzinnych rozmów reżysera z dziennikarką i szczegółowego przygotowania dokumentacji.
"(Andrzej Munk) Zbierał materiały, dokumenty, zapoznał się z możliwie dostępnymi źródłami, nie rozstawał się z pamiętnikiem Rudolfa Hoessa, byłego komendanta obozu w Oświęcimiu. Pracował nad scenariuszem kilka miesięcy, do końca nie był w pełni z niego zadowolony" - wspominał operator Krzysztof Winiewicz w książce "Andrzej Munk".
Podstawą opowieści stała się podróż statkiem niemieckiego małżeństwa, Lisy i Waltera, z Ameryki do Europy. Kobieta ukrywa przed mężem swoją przeszłość - w czasie wojny była strażniczką w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jedna z pasażerek statku przypomina Lisie dawną więźniarkę Martę. W efekcie powracają wspomnienia o skomplikowanej grze psychologicznej, jaka toczyła się między kobietami.
Mimo problemów zdjęcia zostały ukończone zgodnie z założeniami. Następnie rozpoczęto prace na terenie obozu w Oświęcimiu. Wraz z postępem zdjęć do części wspomnieniowej Munk był coraz mniej zadowolony z nakręconej już części współczesnej. Reżyser bardzo poważnie zastanawiał się nad zmianami w fabule.
"Munk pojawił się u mnie, bo mu się to nie kleiło. Chciał, żeby współczesną ramę napisać na nowo, tak żeby pasowała do przejmujących obrazów z Auschwitz. Ale ja na drugi dzień rano wyjeżdżałem do Paryża, a poza tym nie było u nas zwyczaju mieszania się do tekstów innych autorów. Munk pojechał też do Andrzejewskiego i jeszcze do kogoś, jednak wszyscy mu odmówili" - wspominał scenarzysta Jerzy Stefan Stawiński w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Zanim jednak reżyser zdążył znaleźć kogoś do pomocy w przerobieniu scenariusza, zginął 20 września 1961 roku w wypadku samochodowym pod Łowiczem. Ekipa "Pasażerki", choć zszokowana, dokończyła zdjęcia w Oświęcimiu i w atelier pod wodzą Andrzeja Brzozowskiego. Współreżyser i operator podczas tych prac kierowali się scenopisem i wspomnieniami rozmów z Munkiem.
Pozostała kwestia, jaki kształt nadać już nakręconym materiałom. Zadanie ukończenia filmu zdecydowano się zlecić Witoldowi Lesiewiczowi - reżyserowi filmów dokumentalnych oraz przyjacielowi Munka. Twórca zdecydował się już nic do zgromadzonego materiału nie dodawać. Wobec odrzucenia przez Munka współczesnej fabularnej ramy, Lesiewicz postanowił przedstawić tylko fotosy z już nakręconych na "Batorym" materiałów, co określiło miejsce i czas, w jakim doszło do spotkania bohaterek. Komentarz do tej części napisał pisarz Wiktor Woroszylski.
Zobacz też:
"W imię...": Homoseksualizm wśród księży. Ten film wywołał w Polsce burzę
"Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem": 20 lat od premiery filmu Jerzego Hoffmana
"Zielona granica": Maja Ostaszewska o słowach Zbigniewa Ziobry. "Polityczna zagrywka"