"Pani z przedszkola": W świecie wspomnień
Razem z czterdziestoletnim Krzysztofem (Łukasz Simlat) udajemy się w podróż do lat 70. - wysmakowanych i zaskakująco kolorowych. Żyją tam wspomnienia: Mamy, Taty i uwodzicielskiej Pani z przedszkola.
Po rewelacyjnym dramacie "Obława" Marcin Krzyształowicz wraca w formie lekkiej i przyjemnej, choć... nie do końca łatwej (bo podszytej Freudem). Komedia, a właściwie - jak tego chce reżyser - tragikomedia "Pani z przedszkola" to przede wszystkim urocze wizualnie wspomnienie dorastania w latach 70.
Tym piękniejszych, że choć mieliśmy mniej, to jednak dzięki wyobraźni przeżywaliśmy dużo więcej. Widzowie z pewnością docenią urok jakże niepraktycznych z punktu widzenia dzisiejszych pań domu pralek, firan w grochy, meblościanek, rozklekotanych fiatów 125p, blaszanych misek, w których serwowano kaszę i latawców, godzinami sklejanych klejem, który wprawdzie fajnie pachniał, za to niekoniecznie kleił.
Jak tam trafimy? Z Krzysiem - alter ego Krzyształowicza, tak jak Miauczyński był w "Dniu świra" alter ego Koterskiego.
Oto na kozetce u psychoterapeuty leży mężczyzna (Łukasz Simlat) w obniżonym nastroju. Krzysztof Myśliwski boryka się z problemem natury seksualnej, w którego rozwiązaniu - za 300 złotych od sesji! - pomaga mu rubaszny fachowiec (Marian Dziędziel). Fachowiec ów ma - na co radzimy zwrócić uwagę! - kota, który na fotografii w zależności od tego, co mówi i myśli bohater, zmienia wyraz pyszczka.
Jako że Krzysztof chce uwolnić się od upiorów dzieciństwa, pozwala zabrać się w podróż do krainy dzieciństwa. My zaś, prowadzeni przez jego bujną wyobraźnię i nieuporządkowaną podświadomość, lądujemy w latach 70.
Dwie najistotniejsze dla trzyletniego Krzysia osoby to tajemnicza Mama (Agata Kulesza) i nieobecny duchem, wiecznie zajęty sklejaniem latawców Tata (Adam Woronowicz). Jako para Myśliwscy późno doczekali się dziecka, teraz zaś chłopiec nie chce chodzić do przedszkola. Boi się albo po prostu ma gdzieś otaczający go świat - trudno się w tym połapać, bo synek nic nie mówi.
Chcąc maluchowi pomóc, psycholog (Artur Dziurman) radzi, by do przedszkola uczęszczał z Mamą. Tu właśnie - w typowej PRL-owskiej ochronce z leżakowaniem i obowiązkową miską kaszy manny - ruszy lawina zdarzeń, które doprowadzą do późniejszych kłopotów Myśliwskiego.
Przeczytaj naszą recenzję "Pani z przedszkola"!
Pewnego dnia w progu przedszkola Mamę i chłopca przywita nowa Pani (Karolina Gruszka). Krzyś zakocha się w niej. Mama też! Niestety, już niebawem wszystko stanie na głowie. Ktoś ulegnie wypadkowi. Ktoś inny odejdzie. Do akcji wkroczy nowa postać: surowa Babcia, rewelacyjnie grana przez Krystynę Jandę.
Miłość, trauma, PRL, łzy, marzenia i śmiech. Są w tym filmie momenty zabawne, są i bezgranicznie smutne. Jak w życiu.
Maciej Misiorny