Reklama

Ostre bluzgi na wizji! Kevin Costner na ustach Ameryki

Chociaż do światowej premiery thrillera "72 godziny" (21 lutego na ekranach w Polsce i USA) pozostał niespełna tydzień, grający główną rolę w filmie Kevin Costner jest już na ustach całej Ameryki. Wszystko za sprawą niecenzuralnego słowa na "k", którego w trakcie nagrania na żywo nie zdążyła "wypikać" telewizja!

Jak donosi "Los Angeles Times", do zdarzenia doszło w programie "KTLA Morning News" - tym samym, którego prowadzący Sam Rubin zasłynął przed kilkoma dniami, myląc na wizji Samuela L. Jacksona z Laurence'em Fishburnem. Pechowy reporter chciał na wstępie rozluźnić atmosferę i zapytał gwiazdora, o czym mają rozmawiać - o filmach, baseballu, czy Cal State Fullerton - sportowej uczelni, którą ukończył aktor, co miało rzekomo nawiązywać do atletycznej budowy Kevina. Żarty Rubina nie spodobały się Costnerowi, który odpowiedział: "Wydawało mi się, że widzowie, którzy płacą za oglądanie tego programu, chcą usłyszeć coś o filmie '72 godziny', ale skoro nalegasz, to możemy k... pogadać o czymkolwiek." - nie wytrzymał aktor.

I rzeczywiście, gdyby przeżywający najczarniejsze dni w karierze Rubin powstrzymał się od żartów, dowiedziałby się kilku ciekawych rzeczy. Poznałby na przykład kulisy efektownej sceny pościgu nad Sekwaną, która o mały włos nie zakończyła się dla aktora tragicznie. Costner, znany z tego, że bardzo rzadko korzysta z pomocy kaskaderów, uparł się, że do tej sekwencji nie potrzeba mu dublera. "Chciał sam odegrać całą scenę pościgu zakończoną karambolem na paryskim moście" - wspomina reżyser McG. "Wiedział, że prawie na pewno zakończy się ona upadkiem samochodu do wody, a mimo to nie chciał odpuścić. Nie zniechęciła go ani wizja silnego uderzenia w barierki, ani "kąpieli" w lodowatej Sekwanie".

Reklama

Z pomocą twórcom przyszedł zaskakujący zbieg okoliczności i osoba koordynatora efektów specjalnych. "Rozmowę z tym młodym człowiekiem zapamiętam na długo" - mówi Costner. "Nie tylko okazał się moim wieloletnim fanem, ale wyznał mi również, że to jeden z moich filmów - ''Wysłannik przyszłości' zainspirował go do pracy w zawodzie. To pod jego wpływem został kaskaderem! A teraz po latach spotkał mnie na planie, dyrygował mną i całym zespołem kaskaderów. Był niezastąpiony. Zrozumiałem, że powinienem mu zaufać" - stwierdził 59-letni aktor, który w świadomości widzów na zawsze pozostanie szelmowskim "Robin Hoodem: Księciem złodziei" i pamiętnym twardzielem z przeboju "Bodyguard".

Główny bohater "72 godzin" - agent CIA Ethan Runner (Kevin Costner) - dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Postanawia wykorzystać ostatnie miesiące życia i odbudować zaniedbane relacje z żoną (gwiazda "Gladiatora" Connie Nielsen) i córką (nominowana do Nagrody Akademii Hailee Steinfeld). Jednak przedwczesna emerytura nie jest mu pisana. Z Ethanem - specem od zwalczania terroryzmu - kontaktuje się agentka CIA (Amber Heard), która proponuje mu układ. Jeśli w ciągu 72 godzin namierzy i zlikwiduje niebezpiecznego przestępcę o pseudonimie "Wilk", dostanie eksperymentalne lekarstwo, które ocali mu życie. Ethanowi zadania nie ułatwia fakt, że w trakcie ryzykownej misji musi równocześnie zajmować się niesforną, nastoletnią córką.

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kevin Costner | 72 godziny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama