Reklama

"Onirica": Prywatne uniwersum Lecha Majewskiego

Lech Majewski jest jednym z najbardziej wszechstronnych, ale i najbardziej zagadkowych polskich reżyserów. Jako nieliczny z rodzimych twórców zrobił karierę na świecie, mimo że nigdy nie kręcił filmów komercyjnych. Jego najnowsze dzieło "Onirica" - ostatnia, po "Ogrodzie rozkoszy ziemskich" oraz "Młynie i krzyżu" część autorskiego tryptyku reżysera - jest już dostępna na płytach Blu-ray i DVD.

Lech Majewski jest jednym z najbardziej wszechstronnych, ale i najbardziej zagadkowych polskich reżyserów. Jako nieliczny z rodzimych twórców zrobił karierę na świecie, mimo że nigdy nie kręcił filmów komercyjnych. Jego najnowsze dzieło "Onirica" - ostatnia, po "Ogrodzie rozkoszy ziemskich" oraz "Młynie i krzyżu" część autorskiego tryptyku reżysera - jest już dostępna na płytach Blu-ray i DVD.
- Pojawiają się w "Onirice" rzeczy, których nie potrafię sobie do końca wyjaśnić - przyznaje Lech Majewski /materiały dystrybutora

Adam (Michał Tatarek), znawca literatury symbolicznej, cudem przeżył wypadek samochodowy, w którym zginęli jego ukochana, Basia (Anna Mielczarek) i jego najlepszy przyjaciel, Kamil (Szymon Budzyk). Decyduje się porzucić karierę wykładowcy akademickiego i zatrudnia się w hipermarkecie jako kasjer. Próbuje mu pomóc ciotka Xenia (Elżbieta Okupska). Intelektualistka, wielbicielka literatury, jego ostatnia krewna. Stara się go przekonać, aby zaakceptował swój los. Argumentując, przywołuje metaforę polany.

Bólu nie koi także wiara. Podczas spowiedzi Adam wyznaje, że trauma zabrała mu możliwość modlitwy, skoro Bóg nie ochronił jego najbliższych. Ucieka od dojmującej rzeczywistości, zasypiając tak często jak to tylko możliwe. Jego wyobraźnia, podsycana wspomnieniami, obserwacją, rozmowami, a najbardziej lekturą "Boskiej komedii" rodzi niezwykłe wizje: ojciec orzący wołami posadzkę supermarketu; dziewczyna w bikini kusi bohatera na ośnieżonym stoku Matterhornu; Niagara spadająca na ołtarz katedry oraz las pełen zmarłych. Tylko w tym równoległym, onirycznym świecie Adam może znowu porozmawiać z Kamilem i spotkać Basię. Nie tylko spotkać, ale dostąpić wraz z nią wniebowstąpienia, tak jak było to udziałem Dantego i Beatrycze. 

Reklama

Adam stał się także świadkiem dramatu zbiorowego. Rok 2010 okazał się dla polskiego społeczeństwa "rokiem biblijnym", działy się dantejskie sceny: powodzie, pożary, osuwająca się ziemia i katastrofa samolotu prezydenckiego. Tragedia narodowa jeszcze bardziej wzmacnia doświadczenie tej osobistej.

− Mój film to poemat wizualny. Pozwolił mi połączyć dwie inspiracje - sposoby wyrażania się, którymi posługiwałem się wcześniej. Zaczynałem jako malarz i poeta. Zarówno obraz, jak i wiersz uczą skrótowości, metaforyzacji symbolu. Skropleniem metafory jest symbol, stąd naturalne jest dla mnie taka forma wyrazu. (...) Jako całość ma on dla mnie sens i to bardzo precyzyjny - mówi Lech Majewski.  

"Onirica" to trzecia i ostatnia część filmowego tryptyku Lecha Majewskiego, w którym wielki reżyser prowadzi dialog z wielkimi mistrzami przeszłości. W zrealizowanym w 2003 roku "Ogrodzie rozkoszy ziemskich" był to Hieronim Bosch, a w nakręconym w 2010 roku "Młynie i krzyżu" Peter Bruegel. W "Onirice" Lech Majewski nawiązuje do średniowiecznego arcydzieła "Boskiej komedii" Dantego Aligheri.  

− Dante Alighieri fascynował mnie od dawna. Uczyłem się od niego prawa diapazonu pomiędzy wysokim a pospolitym; epickim a lirycznym, osobistym i publicznym. Prawo sztuki jest prawem kontrastu. Skrzeczącą rzeczywistość chciałem skonfrontować z historią, religią, transcendencją, a "Boska komedia" nadawała się do tego idealnie. "Onirica" jest obrazem odzwierciedlającym to, czym żyję i co mnie otacza. Dante jest dobrym nauczycielem, wskazuje, jak penetrować swoje prywatne uniwersum i jednocześnie opowiadać o świecie wokół - mówi o swoim najnowszym filmie Lech Majewski.  

Światowa premiera filmu "Onirica" odbyła się 7 kwietnia 2014 roku na festiwalu we włoskim mieście Bari. 2 dni później był już prezentowany na festiwalu w tureckim Stambule. Następnie (w lipcu) mogli go zobaczyć widzowie na festiwalach w Monachium (Niemcy), Taipei (Tajwan), Odessie (Ukraina) oraz Puli (Chorwacja). Między 28 a 30 sierpnia "Onirica" była pokazywana w ramach sekcji World Greats na jednym z najważniejszych festiwali świata - w kanadyjskim Montrealu. Później widzieli go także widzowie w Ostendzie (Belgia), Batumi (Gruzja), Vancouver (Kanada) oraz Durres (Albania). W październiku amerykańska premiera "Oniriki" odbyła się w Boston Museum of Fine Arts, a w 2015 roku prezentowana była w Luwrze oraz w londyńskiej National Gallery.  

− Pojawiają się w "Onirice" rzeczy, których nie potrafię sobie do końca wyjaśnić, ale jednocześnie wiem, że w procesie twórczym wewnętrzny głos podpowiadał i nakazywał mi to, co powinienem zawrzeć. Przekazuję obrazy, które wypływają z obszarów nieświadomości, a kino jest dobrym miejscem dla takiej wypowiedzi - mówi Lech Majewski.  

Film został świetnie przyjęty przez krytyków na świecie. "Jeśli zdemontujemy 'Onirikę', odkryjemy, że prawie każdy obraz jest zagadką, tajemnicą i niespodzianką. Bez utraty precyzji (odniesienia artystyczne następują po sobie z doskonałą wewnętrzną logiką) wizyjny język filmu, fragmenty i skróty pamięciowo-ewokacyjne jako całość przekształcają się w delikatną i niezbywalną opowieść o straconym czasie. Tam, gdzie między tajemniczym cierpieniem, a tętniącą egzystencją, wszyscy możemy się odnaleźć" - pisał o "Onirice" Massimo Rota na łamach opiniotwórczego "Rolling Stone Magazine".  

"'Onirica' to kolejne dzieło mocujące się ze śmiercią, a przy tym film rygorystycznie formalny: napięcie, które go napędza i podtrzymuje jest tym samym, które tworzy się między przemijaniem człowieka a trwaniem sztuki; między pytaniami stawianymi przez człowieka, a odpowiedziami danymi przez sztukę; między wyjątkowością chwili obecnej, a przykładami wziętymi z przeszłości. W dialogach słychać echo Guerry i Antonioniego, a także hołd złożony Felliniemu, zaś warstwa wizualna jest przykładem mistrzostwa kompozycji" - chwaliła film Anna Maria Pasetti na łamach włoskiego dziennika "Il Fatto Quotidiano".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy