Od kelnerki do gwiazdy kina: Niesamowita transformacja gwiazdy PRL-u
Jej kariera trwała zaledwie sześć lat, ale na trwałe odcisnęła piętno na polskiej kinematografii. Pisano o niej "polska Audrey Hepburn" i wróżono wielką karierę. Jednak Krystyna Stypułkowska wybrała zupełnie inną drogę i wyjechała z Polski. Gwiazda filmu Andrzeja Wajdy została pochowana w Polsce dwa lata po swojej śmierci.
Przypominamy artykuł, który pierwotnie został opublikowany w listopadzie 2022 r.
Urodzona 18 sierpnia 1938 Stypułkowska wcale nie marzyła o karierze aktorskiej. Jej rodzice byli pewni, że podobnie jak matka zwiąże się z medycyną. Równocześnie od dziecka podkreślali, jak ważna jest znajomość jeżyków obcych. Na studiach wybrała romanistykę, a świetna znajomość francuskiego pozwoliła jej na wyjazd do Paryża.
"Z wielkim strachem, bo nie znałam tam żywej duszy i miałam przy sobie tylko pięć dolarów. Pierwsze dwa dni upłynęły mi w panice - miałam problemy z rozumieniem ze słuchu. Ale to minęło i tak mi się w Paryżu spodobało, że zamiast dwóch miesięcy zostałam na sześć. Pokończyłam jakieś kursy. Potem pojechałam drugi raz, na stypendium. I, jak większość polskich studentów, dla utrzymania chwytałam, czego się dało: byłam kelnerką, sprzedawałam cukierki na bulwarze, sprzątałam mieszkania" - wspomniała w rozmowie z "Przekrojem".
W Paryżu pracowała również jako tłumaczka dla francuskich artystów, którzy odwiedzali Polskę m.in. Rene Claira czy Yvesa Montanda. Poznała też środowisko filmowe, m.in. reżysera Antoniego Bohdziewicza, u którego zagrała niewielki epizod w filmie "Kalosze szczęścia". To właśnie dzięki Bohdziewiczowi młodziutka studentka zagrała u Andrzeja Wajdy. Gdy dowiedziała się, że wybitny reżyser szuka aktorki, wybrała się na casting nie dla roli, ale... możliwości spotkania mistrza.
"[Bohdziewicz - red.] spotkał mnie kiedyś, gdy spacerowałam z chłopakiem po Starym Mieście. Zapytał: 'Pani Krystyno, co się u pani dzieje?', ja na to: 'Źle się dzieje, bo mam egzamin z gramatyki historycznej, obleję, żyć się nie chce'. A Bohdziewicz: 'To niech pani pojedzie do Wajdy, bo on szuka dziewczyny'. Przyjeżdżam, widzę pełno młodych aktorek, podnieconych, przerażonych. A ja na luzie, ja tylko chciałam poznać Wajdę, bo go wielbiłam za poprzednie filmy" - przyznała po latach.
Na próbnych zdjęciach zagrała u boku Tadeusza Łomnickiego. Z Andrzejem Wajdą porozmawiała o tematach nie związanych z filmem i wróciła zdać egzamin. "Po jakimś czasie asystent reżysera powiedział mi, że dostałam główną rolę w filmie" - wspominała casting w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Na planie poznała śmietankę polskiego kina, m.in. Kalinę Jędrusik, Zbigniewa Cybulskiego, Tadeusza Łomnickiego, Teresę Szmigielównę, Romana Polańskiego, Jerzego Skolimowskiego i Krzysztofa Komedę.
On (Tadeusz Łomnicki) jest lekarzem sportowym, a w wolnych chwilach jazzmanem - gra na perkusji. Chętnie nawiązuje przelotne znajomości z kobietami. Ona (Krystyna Stypułkowska) to dziewczyna przypadkowo spotkana w nocnym klubie Manekin. Niewiele o niej wiadomo. Przybierają imiona Pelagia i Bazyli. Zamierzają razem spędzić noc, bez zobowiązań. Pomiędzy bohaterami zaczyna się gra pozorów. Czy w takich warunkach może narodzić się prawdziwe uczucie?
"Niewinni czarodzieje" jest wyjątkową pozycją w filmografii Wajda, ponieważ reżyser po raz pierwszy w swej filmowej twórczości zdecydował się osadzić swoich bohaterów nie w środowisku wojennym, tylko we współczesnej Warszawie. "To film o młodych ludziach, którzy szukają własnego świata i własnego języka. Ma w sobie ogromną poetyckość" - mówił PAP krytyk Michał Oleszczyk. "Wspaniałe są role Tadeusza Łomnickiego i Krystyny Stypułkowskiej, która wnosi ogromną delikatność do roli Pelagii".
Filmowa Pelagia, czyli Krystyna Stypułkowska w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wspominała: "Bardzo pozmienialiśmy dialogi. W scenariuszu dziewczyna była dość antypatyczna. Bez przerwy krzyczała, była bardzo agresywna. Mnie to nie leżało. Dużo rzeczy też dodaliśmy, bo Wajda pozwalał na improwizację". Martin Scorsese uznał film "Niewinni czarodzieje" za jedno z arcydzieł polskiej kinematografii. W 1961 roku obraz Wajdy został nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Edynburgu.
Widzowie i krytycy oszaleli na punkcie pięknej Krystyny Stypułkowskiej. Pisano, że jest polską Audrey Hepburn. Ona jednak w ogóle nie była zainteresowana karierą aktorską ani wizerunkiem seksbomby. Po głównej roli w "Niewinnych czarodziejach" zagrała tylko w kilku produkcjach, m.in. w filmie "Dziewczyna z dobrego domu" Antoniego Bohdziewicza, spektaklu "Spotkanie z Agnieszką" i serialu "Podziemny front".
Nie były to jednak znaczące kreacje. W końcu w ogóle przestała pojawiać się na ekranie. "Gdy za pierwszego reżysera ma się Wajdę, łatwiej się zniechęcić, jeśli następny reżyser wybitny nie jest" - mówiła pytana o to, dlaczego nie kontynuuje aktorskiej kariery. Oprócz tego miała zupełnie inne plany. "Paryż, podróże, własne artykuły, publikacje... Filmu na tej liście nie było" - mówiła po latach.
Do aktorstwa zniechęciła ją również praca u... Bohdziewicza. "Trudno, poplotkuję o pracy z reżyserami. Różnica między Wajdą a Bohdziewiczem była taka, że u Wajdy się myślało, a u Bohdziewicza płakało. Poza planem był cudownym, czarującym facetem, na planie zmieniał się nie do poznania, jakby jakaś zastawka mu w mózgu przeskakiwała. Dzieliło go z Wajdą całe pokolenie, ale chyba nie o to chodziło" - mówiła w "Przekroju".
Na początku lat 60. XX wieku Krystyna Stypułkowska wyjechała do Włoch, gdzie przez pewien czas kształciła się na wydziale aktorskim Centro Sperimentale. Po powrocie do Polski pracowała w Polskiej Agencji Prasowej, gdzie poznała przystojnego Amerykanina, nauczyciela Johna. W sierpniu 1968 roku, już jako małżonkowie, Krystyna i John wyjechali do Austrii. Stypułkowska nie potrafiła pogodzić się z tym, jak potraktowano jej przyjaciół Żydów. Po latach szczerze wyznała: "Obraziłam się na Polskę".
W 1968 roku wyjechała z mężem do USA. Tu Stypułkowska zrobiła doktorat na komparatystyce, została lektorką włoskiego, uczyła też francuskiego. Po rozwodzie wróciła do Francji i zamieszkała w Paryżu. Po czterech latach ponownie wyjechała do USA, tam poznała i po jakimś czasie poślubiła dyplomatę Michaela Smitha. Zamieszkali w Waszyngtonie. Jako Krystyna Stypułkowska-Smith aktorka zaczęła pracę w sekcji polskiej w Instytucie Służby Zagranicznej, gdzie uczyła amerykańskich dyplomatów języka polskiego. Była tłumaczką m.in. Laury Bush - żony byłego prezydenta USA, George'a W. Busha, a Madeleine Albright uczyła języka polskiego.
"Ja na ogół niczego nie żałuję. Odziedziczyłam to podejście po tacie: jak się ma kłopoty, to trzeba próbować im zaradzić, a jak się już coś złego stało, to się nie odstanie i nie ma sensu rozpaczać. Odkąd to zrozumiałam, mam szczęśliwe usposobienie" - powiedziała po latach w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Jak podaje portal Filmpolski.pl Krystyna Stypułkowska zmarła 20 października 2020 roku w Arlington, gdzie mieszkała i pracowała. Pogrzeb aktorki odbył się 22 listopada 2022 roku o godzinie 13.00 na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Łodzi.