Nowy Batman będzie mroczniejszy od poprzednich ekranizacji komiksu
Czy kręcony przez Matta Reevesa „The Batman” będzie jeszcze bardziej mroczną ekranizacją przygód Człowieka-Nietoperza niż trylogia wyreżyserowana przez Christophera Nolana? „Można tak powiedzieć” – twierdzi Andy Serkis, który wcieli się w filmie „The Batman” w postać Alfreda Pennywortha, lokaja głównego bohatera.
Zdjęcia do filmu "The Batman", podobnie jak do do większości innych produkcji, zostały przerwane ponad miesiąc temu z powodu pandemii koronawirusa. Od tego, kiedy zostaną wznowione, uzależniona będzie data premiery tego oczekiwanego przez fanów filmu, który pojawi się w kinach nie wcześniej niż w przyszłym roku.
Niewiele wiadomo na temat tego, czego można spodziewać się po filmie autorstwa Matta Reevesa. Historia Batmana przenoszona była na ekran już wielokrotnie i choć początkowo, za sprawą serialu telewizyjnego z Adamem Westem, opowieści o zamaskowanym mścicielu miały lekką formę komediową, to już filmowe ekranizacje opierały się na komiksach z lat 70. ubiegłego wieku, w których Batman miał osobiste traumy i wyładowywał swoje frustracje, walcząc z przestępcami. Takie były filmy, w których w rolę Batmana wcielili się Christian Bale i Ben Affleck.
A jednak nowa ekranizacja tworzona przez Matta Reevesa zapowiada się na jeszcze bardziej mroczną i gorzką. "Można powiedzieć, że takie stwierdzenie niewiele się różni od prawdy" - enigmatycznie zapewnia Andy Serkis w wywiadzie dla serwisu "LADbible".
Serkis w tym samym wywiadzie zdradza, że grana przez niego postać będzie pełniła w fabule znacznie ważniejszą rolę niż w poprzednich ekranizacjach komiksu. "Fabuła skupi się na emocjonalnym kontakcie Bruce’a i Alfreda. Właśnie to znajdzie się w jej centrum. Matt napisał naprawdę wyjątkowy scenariusz" - zachwala aktor, który nie zamierza naśladować aktorów, którzy wcześniej wcielali się w postać Pennywortha: Michaela Caine’a, Michaela Gougha i Jeremy’ego Ironsa.
"Caine był znakomity. Jego Alfred przeszedł do legendy. Nie byłbym w stanie się nawet do niego zbliżyć, serio. Sami się przekonacie. To jak z szekspirowskimi rolami. Wracasz do nich, analizujesz, ale potem próbujesz zagrać je po swojemu i sprawić, że odnajdziesz w swojej postaci coś, co łączy cię z tym, jaki sam jesteś" - kończy Serkis.