Reklama

Niezwykłe historie diw polskiego kina

Miały wszystko: talent, urodę, sympatię widzów. A jednak, z dnia na dzień ich życie diametralnie się zmieniło. Zniknęły z ekranów i mediów: czasem na zawsze, czasem tylko po to, by powrócić w wielkim stylu po kilkunastu latach. Historie diw polskiego kina pełne są nieoczekiwanych tragedii, burzliwych romansów i zaskakujących zwrotów w karierze. Czemu zniknęły? Los tych aktorskich legend potoczył się całkiem inaczej, niż wszyscy się spodziewali...

Grażyna Błęcka-Kolska

Po premierze legendarnego "Kogla-mogla" cała Polska usłyszała o 26-letniej wtedy Grażynie Błęckiej-Kolskiej. Po ogromnym sukcesie produkcji wydawało się, że odtwórczynię roli Kasi czeka wielka kariera filmowa. I tak było jeszcze przez kolejny rok - do premiery "Galimatiasu", czyli kontynuacji komedii Romana Załuskiego. Potem jednak sprawy przybrały nieoczekiwany obrót - choć Błęcka-Kolska wciąż regularnie pojawiała się na dużych ekranach, jej kreacje nie budziły już takiego zainteresowania.

Gwiazda na stałe związała się z reżyserem Janem Jakubem Kolskim. Ten co prawda obsadzał ją w niemal wszystkich swoich filmach, ale dla przeciętnego widza Błęcka-Kolska na zawsze pozostała Kasią z "Kogla-mogla". Nie zmieniła tego nawet nagroda dla najlepszej aktorki na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 1994 roku za rolę w "Cudownym miejscu" w reżyserii jej męża.

Reklama

Na świecznik wróciła dopiero w 2014 roku i to za sprawą ogromnej tragedii. Aktorka spowodowała we Wrocławiu wypadek samochodowy, w którym zginęła jej 23-letnia córka. Została uznana winną i otrzymała wyrok pół roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Dłużej zajęło jej pogodzenie się ze stratą dziecka...

Wróciła na ekrany po przeszło 4 latach - w 2018 roku - za to w wielkim stylu. Rola w filmie "Ułaskawienie" przyniosła jej kolejną nagrodę aktorską w Gdyni, a przebój "Miszmasz, czyli Kogel-Mogel 3" przypomniał jej nazwisko wszystkim, którzy wcześniej zdołali je zapomnieć. Wszystko wskazuje na to, że Błęcka-Kolska tym razem już nie zniknie z okładek gazet!

Izabella Scorupco

Równie niecodzienną historią jest ta, o której w ostatnich miesiącach raz jeszcze zrobiło się głośno. Izabella Scorupco była jedną z nielicznych polskich aktorek, które naprawdę otarły się o wielką karierę w Hollywood. Scorupco zagrała przecież dziewczynę Bonda w hicie "GoldenEye" z 1995 roku u boku samego Pierce'a Brosnana! Ta rola zapewniła jej sławę na całym świecie i otworzyła drzwi do kolejnych ról. Wcześniej Scorupco pojawiła się też w szwedzkim "Nikt tak nie kocha jak my", który uczynił z niej idolkę nastolatek.

Z powodzeniem zdobywała fanów jako wokalistka i modelka. Jej piosenki były w Szwecji wielkimi hitami. Jako ikona w Europie z interesującą kreacją w amerykańskim przeboju na koncie, Scorupco musiała wzbudzić zainteresowanie hollywoodzkich producentów. Propozycje popłynęły strumieniem, ona jednak wybrała rodzinę.

Scorupco odrzuciła role m.in. w hollywoodzkich hitach: "Masce Zorro" i "Tajemnicach Los Angeles", by skupić się na swoim małżeństwie z hokeistą Mariuszem Czerkawskim. Lecz to rozpadło się już w 1998 roku. Wtedy na karierę w Stanach było za późno, poza tym gwiazda wolała zająć się wychowaniem dziecka. Została w Polsce, gdzie wcieliła się w Helenę Kurcewiczównę w adaptacji "Ogniem i mieczem" (1999). Ta kreacja pozostała jej największą rolą na rodzimym rynku.

Ostatecznie Scorupco przeniosła się do Los Angeles. Grywała sporadycznie - w szwedzkich i amerykańskich produkcjach, niestety, bez większych sukcesów. Niedawno natomiast wyszła za mąż po raz trzeci - po amerykańskim PR-owcu Jeffreyu Reymondzie poślubiła szwedzkiego miliardera Karla Rosengrena. W mediach społecznościowych opublikowała zdjęcia upamiętniające to wydarzenie - cały post napisała w języku szwedzkim. Na sytuację finansową gwiazda z pewnością nie może narzekać, na przebieg swojej kariery - zdecydowanie bardziej.

Małgorzata Braunek

Całkiem inaczej wyglądała ścieżka legendy polskiego kina: Oleńki z "Potopu" i Łęckiej z "Lalki" - Małgorzaty Braunek. Jej kariera aktorska nabrała rozpędu po pamiętnej roli Ireny w "Polowaniu na muchy" Andrzeja Wajdy z 1969 roku. 22-letnia wtedy Braunek dla kina porzuciła Akademię Teatralną w Warszawie. Chciała grać - i to udawało jej się z powodzeniem. Z każdym rokiem tylko umacniała swoją pozycję w świecie polskiego filmu. Aż do 1979 roku - po roli w spektaklu "Układanka" Bogadana Augustyniuka zrezygnowała z kariery aktorskiej.

Z jednej strony - chciała poświęcić się wychowaniu syna, który później wyrósł na reżysera - mowa o Xawerym Żuławskim. Z drugiej - bezgranicznie zachwyciła się w tym okresie filozofią Wschodu, podróżowała po Azji i odkrywała buddyzm. Rezygnacja ze sławy miała pomóc jej odnaleźć prawdziwy sens życia. To również się udało. Ba! Braunek w 2011 roku otrzymała znaczący tytuł Mistrza Zen - roshiego, co we wschodniej religii oznacza człowieka w pełni oświeconego, który może nauczać kolejne pokolenia buddystów.

Do aktorstwa wróciła - ale po blisko dwudziestu latach! Zagrała najpierw drobny epizod w pierwszym odcinku kultowego "13 posterunku" w 1997 roku, a wielki sukces osiągnęła w 2004 roku napisaną specjalnie dla niej rolą Marianny w "Tulipanach" Jacka Borcucha. Ta kreacja przyniosła jej Orła dla najlepszej aktorki drugoplanowej. W kolejnych latach występowała w serialu "Dom na rozlewiskiem" i jego kolejnych odsłonach. Zmarła w 2014 roku na raka jajnika. Śmierci się nie bała. "Jest końcem, ale i początkiem" - mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.

Lucyna Winnicka

O niezwykłych zawodowych zmianach mogłaby nam opowiedzieć również Lucyna Winnicka. Gwiazda "Matki Joanny od Aniołów" Jerzego Kawalerowicza oraz "Krzyżaków" Aleksandra Forda zszokowała kinomanów, gdy w drugiej połowie lat 70. gwałtownie zakończyła karierę aktorską. Było to o tyle niespodziewane, że na brak propozycji niespełna 50-letnia wtedy Winnicka nigdy nie mogła narzekać. Jak się jednak okazało, nie widziała się już wtedy jako aktorka.

Po zakończeniu kariery założyła własną Akademię Życia, gdzie przez ponad 10 lat, podobnie jak Braunek zafascynowana kulturą Azji, uczyła medycyny niekonwencjonalnej oraz filozofii Dalekiego Wschodu. Wydała książki "Podróż dookoła świętej krowy" oraz "W poczekalni nieba". Publikowała także swoje dziennikarskie teksty w "Przekroju" i "Literaturze". Była zaangażowana m.in. w walkę z korupcją jako jedna z założycielek organizacji Transparency International Polska. W 2013 roku zmarła w domu opieki w Palmirach obok Warszawy.

Jadwiga Smosarska

Burzliwe koleje losu dotykały także wielkich przedwojennych gwiazd kina. Największą z nich była Jadwiga Smosarska, diwa dwudziestolecia międzywojennego. W ciągu swojej 20-letniej kariery zagrała w ponad 40 spektaklach i 26 filmach.

Debiutowała pod pseudonimem Sarska w 1918 roku na deskach warszawskiego Teatru Letniego, a na dużym ekranie w nieukończonym filmie Aleksandra Hertza "Dla szczęścia". Z miejsca podbiła serca widzów - rzesze fanów nazywały ją "Królową kina", stała się ideałem kobiecości i przykładem prawdziwej damy. A w 1932 roku zainteresowało się nią Hollywood. Po roli w "Księżnej Łowickiej" zaproponowano jej wielki kontrakt w Stanach. Smosarska odrzuciła go, ponieważ nie chciała na dłużej opuszczać Polski.

Los okazał się przewrotny - Smosarska ostatecznie musiała rozstać się z ojczyzną i zamieszkała w USA, lecz dopiero po II wojnie światowej. To właśnie wojna brutalnie przerwała jej aktorską karierę, i to ona zmusiła ją do ucieczki z kraju: najpierw wraz z mężem Zygmuntem Protassewiczem wyjechała na Litwę, potem była Łotwa, Szwecja i Norwegia, a finalnie Ameryka. Zajęła się tam pracą społeczną dla Polonii i już nigdy nie wróciła do ról filmowych. Po wojnie wielokrotnie odwiedzała Polskę, na stałe powróciła tu jednak dopiero w 1970 roku, niespełna rok przed swoją śmiercią. Wtedy jej nazwisko było już niestety zapomniane...

Tamara Wiszniewska

Okrutnie wojna potraktowała nie tylko Smosarską. Wyjechać z kraju musiała także wielka piękność lat 30. - Tamara Wiszniewska. Jej kariera dopiero się rozpoczynała, ale wszystko wskazywało na to, że Wiszniewska podzieli popularność Smosarskiej W 1936 roku wystąpiła w ekranizacji "Trędowatej", która stała się przebojem.

Za tym filmem posypały się kolejne propozycje. Blondwłosą gwiazdkę można było zobaczyć m.in. w "Dziewczętach z Nowolipek" czy "Kobietach nad przepaścią" - przebojach 1937 i 1938 roku. 1939 rok zamroził jednak polskie kino - nakręcone w tym roku trzy filmy z Wiszniewską wchodziły na ekrany z dużym opóźnieniem i już pod niemiecką okupacją.

Tuż przed Powstaniem Warszawskim mężowi Wiszniewskiej udało się załatwić dla niej dokumenty, które miały umożliwić jej ucieczkę z miasta wraz z kilkuletnią córeczką. Stolicę opuściła w lecie 1944 roku, by już nigdy tu nie wrócić. Trafiła ostatecznie do miejscowości Rochester w stanie Nowy Jork, gdzie przez trzy dekady pracowała jako tłumaczka i recepcjonistka. Zmarła na obczyźnie w 1981 roku po wyniszczającej walce z nowotworem - zapomniana przez polskich fanów, na drugim końcu świata. Jej grób można znaleźć na miejscowym Mount Hope Cemetery.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy