Reklama

Nieznane miejsca bywają niebezpieczne

Jak mawiał Hans Christian Andersen: "podróżować znaczy żyć". Tyle że zdaniem filmowców nie każda podróż wychodzi nam na zdrowie - są i takie, z których nigdy nie wracamy lub takie, których nie chcemy później pamiętać. Prezentujemy filmy, które mogą skutecznie zniechęcić was do wychodzenia z domu. Ich bohaterowie nowo poznane miejsca wspominają z bólem, a niektórzy za chęć relaksu w obcym otoczeniu zapłacili nie tylko gotówką, ale i życiem! Oto filmowy znak ostrzegawczy: "podróże kształcą", ale nieznane miejsca bywają bardzo niebezpieczne.

Jak mawiał Hans Christian Andersen: "podróżować znaczy żyć". Tyle że zdaniem filmowców nie każda podróż wychodzi nam na zdrowie - są i takie, z których nigdy nie wracamy lub takie, których nie chcemy później pamiętać. Prezentujemy filmy, które mogą skutecznie zniechęcić was do wychodzenia z domu. Ich bohaterowie nowo poznane miejsca wspominają z bólem, a niektórzy za chęć relaksu w obcym otoczeniu zapłacili nie tylko gotówką, ale i życiem! Oto filmowy znak ostrzegawczy: "podróże kształcą", ale nieznane miejsca bywają bardzo niebezpieczne.
Pewne miejsca lepiej omijać szerokim łukiem... /materiały prasowe

Za granicą

Afryka, Ameryka Południowa, Azja... Zdaniem scenarzystów dla przeciętnego przedstawiciela kultury zachodniej to miejsca nieznajome, dzikie i bardzo groźne. Przekonali się o tym bohaterowie komedii "Millerowie" (2013) Rawsona Thurbera, "Rodzinne rewolucje" (2014) Franka Coraci i "Last Minute" (2013) Patryka Vegi, którym pobyt za granicą będzie się śnił w nocnych koszmarach.

W "Millerach" Jennifer Aniston jako prostytutka i Jason Sudeikis jako dealer narkotykowy wyruszają do Meksyku, by spłacić długi i nieco zarobić, szmuglując do Stanów Zjednoczonych "odrobinę" (a dokładniej - 2 tony) marihuany. By nie wyglądać zbyt podejrzanie, dobierają sobie do drużyny dwójkę znajomych nastolatków (Will Poulter i Emma Roberts), którzy mają udawać ich dzieci.

Reklama

Razem czwórka kompletnie obcych sobie ludzi, przemierzając w kamperze nieznane tereny, podaje się za tytułowych Millerów, zwykłą amerykańską rodzinę na wakacjach, a tymczasem próbuje przewieźć do Ameryki cały wóz "zioła". To nie może skończyć się dobrze, zwłaszcza że w obcym kraju czekają na Millerów m.in. zdenerwowany mafiozo i jadowite pająki. Pobyt w Meksyku będzie dla nich naprawdę trudnym przeżyciem!

Nienajlepiej wspominać wakacje będą też Jim (Adam Sandler) i Lauren (Drew Barrymore), bohaterowie komedii "Rodzinne rewolucje". Oni na swój wakacyjny cel wybrali luksusowy kurort w Afryce, który zagwarantuje im prawdziwe emocjonalne safari. Potyczka z ospałymi aligatorami, ujeżdżanie strusi, do tego regionalne przysmaki, ludowe tańce, ekskluzywne masaże i loty na paralotni. Nie brzmi źle, prawda? Tak jest tylko do czasu, aż sytuacja nie wymknie się spod kontroli... Jak jednak uczą "Rodzinne rewolucje", wspólne przygody zbliżają ludzi do siebie, dzięki czemu nawet nienawidząca się para dzięki urokom Afryki odkryje, że tak naprawdę kocha się do szaleństwa.

Podobne uczucie połączy Tomasza (Wojciech Mecwaldowski) i Natalię (Anna Szarek), którzy w "Last Minute" wraz z rodzinami wyruszają na wakacje do Egiptu. W tej nieudanej polskiej komedii (10 nominacji do Węży, polskich odpowiedników Złotych Malin), bohaterom na obczyźnie nie układa się od samego początku: na lotnisku gubią bagaże, w hotelu dostają zły pokój, w kuchni nikt nie chce wydać im posiłku, a na domiar złego w morzu czai się ogromny (tyle że sztuczny) rekin. Nim uda im się wrócić do Polski, Tomek z rodziną będą musieli znieść wiele. Jak jednak przekonują scenarzyści realizowanego w tureckim Utopia World "Last Minute", zawsze to jakaś porcja nowych, wyjątkowych doświadczeń.

W kraju

Twórcy wspomnianych produkcji nie przejmują się poprawnością polityczną. W swoich komediach nie szczędzą nam rasistowskich żarcików czy nagminnego powtarzania najpopularniejszych stereotypów i przesądów o mieszkańcach "ciepłych krajów". W taki sposób łatwo mogą zniechęcić nas do wyjeżdżania za granicę... Choć zdaniem Phila Lorda i Christophera Millera, reżyserów komedii "22 Jump Street" (2014), wakacyjne niebezpieczeństwa nie dotyczą jedynie egzotycznych miejsc. Trudne przeżycia mają i ci, którzy wiosenną przerwę spędzają w samym centrum Stanów Zjednoczonych.

Policjanci Schimdt (Jonah Hill) i Jenko (Channing Tatum) w kontynuacji przebojowego "21 Jump Street" (2012), za zadanie dostają powrót do college'u, gdzie działając pod przykrywką, muszą wytropić handlarzy narkotyków. W trakcie swojego pobytu na studiach załapią się na świętowanie tzw. Spring Break, przerwy semestralnej, w trakcie której studenci masowo zaludniają plażę, by imprezować. Piaszczyste wybrzeże przestaje być wtedy najbezpieczniejszym miejscem świata (jak pokazywał także film "Spring Breakers" Harmony'ego Korine'a). Faceci ze spluwami, wszechobecne narkotyki, piękne i wojownicze studentki... Od nadmiaru atrakcji można w trakcie takich wakacji dostać zawrotów głowy!

W nowoczesnym zoo

Nieco inaczej weekend postanowili spędzić bohaterowie przygodowego "Jurassic World" (2015) Colina Trevorrowa, nastoletni Gray (Ty Simpkins) i Zach (Nick Robinson). W czwartej części kultowej serii "Jurassic Park" stworzonej przez Stevena Spielberga, chłopcy przyjeżdżają do tytułowego parku, w którym, zamiast zwykłych zwierząt, można oglądać dinozaury. Choć planują spędzić przyjemne dni, zwiedzając Jurassic World z ciotką Claire (Bryce Dallas Howard), szybko wpadają w tarapaty, gdy jeden z dinozaurów, wielki, mięsożerny Indominus Rex, ucieka ze swojej zagrody.

Wakacje w nowoczesnym (i bardzo kosztownym) zoo dla zgromadzonych na wyspie turystów zamieniają się w koszmar. Nie dość, że w parku grasuje olbrzymi ludożerca, po niebie zaczynają krążyć równie głodne pterodaktyle, to w oceanie zaczaiło się na zwiedzających jeszcze większe zagrożenie. Tutaj nie ma dokąd uciec. Uwięzieni na Isla Nublar ludzie, wśród których nie brakuje najmłodszych, te wakacje z pewnością będą chcieli wymazać z pamięci. Oczywiście, o ile doczekają w jednym kawałku ich końca...

Nad wodą

Podobny problem mają osoby, które kilka słonecznych dni postanowiły spędzić nad wodą. W "Szczękach" (1975) Stevena Spielberga i "183 metrach strachu" (2016) Jaume Colleta-Serry przyjdzie im się zmierzyć z ogromnym rekinem. W "Piranii 3D" (2010) Alexandra Aji na plażowiczów polować będzie spore stado przerośniętych prehistorycznych piranii.

Gdy "Szczęki" Spielberga weszły na ekrany, były prawdziwym szokiem: powszechnie uważa się, że znacząco wpłynęły na frekwencję w wakacyjnych kurortach i wprowadziły modę na polowanie na rekiny. To sprawiło, że żarłacza białego, najgroźniejszego reprezentanta gatunku, wpisano wkrótce na listę zwierząt zagrożonych.

Film stał się jednak nieprawdopodobnym przebojem - przy 7 milionach dolarów budżetu zarobił na całym świecie ponad 470 milionów. Zmienił także sposób patrzenia widzów na rekiny i zapoczątkował nowy nurt w kinie, poświęcony tym rybom. Jego kontynuatorem jest m.in. thriller "183 metry strachu", w którym z groźnym drapieżnikiem zmaga się postać grana przez Blake Lively.

W obu przypadkach mamy do czynienia z egzotycznym miejscami, w których ludzie spędzają spokojne wakacje. Sielankę przerywa nieproszony gość - gigantyczny rekin-ludojad. By uniknąć bolesnej śmierci w paszczy urodzonego mordercy, urlopowicze muszą zebrać siły i wspólnie przepędzić (lub zabić) wielką rybę. Niestety, zanim im się to uda, żarłacz zdąży napędzić turystom sporo strachu, a ceną za spotkanie z nim nieraz będzie śmierć.

Wariację na temat wygłodniałych ryb stanowi połączenie czarnej komedii i filmu gore "Pirania 3D", gdzie zagrożenie przybrało nieco mniejsze kształty, ale miało znacznie liczniejszą reprezentację. Przebywający nad jeziorem Wiktorii studenci stali się bowiem ofiarami przerośniętych, prehistorycznych piranii, które przez tektoniczną wyrwę dostały się do wody. Po tym ataku praktycznie nie było, co zbierać, większość turystów została ogryziona do kości... W kontynuacji filmu, "Piranii 3DD" (2012) okrutni mięsożercy kontynuowali swoją morderczą wycieczkę w jednym z amerykańskich wodnych parków rozrywki.

W lesie i na kampingu

Inny rodzaj zagrożenia czyha na beztroskich urlopowiczów w lasach i na kampingach. Tam, zdaniem twórców kultowych horrorów: "Teksańska masakra piłą mechaniczną" (1974) Tobe'a Hoppera i "Piątek 13-go" (1980) Seana S. Cunninghama oraz ich autorów ich remake'ów (z 2003 i 2009 roku), polować na nas mogą seryjni mordercy. Leatherface i Jason nie przebierają w środkach: chwytają za piłę mechaniczną lub maczetę i bez zastanowienia wybijają młodych ludzi, którzy zapuścili się w te okolice na wakacje. W takie miejsce nikt z nas nie chciałby trafić.

Ciekawą parodię wspomnianego motywu stanowi połączenie komedii i slashera "Dom w głębi lasu" (2012) Drewa Goddarda, także wykorzystujące element zagrożenia ukrytego w leśnych gęstwinach. W tym filmie grupa studentów wyjeżdża na weekend do tytułowego domu, w którym polowanie na nich urządza... gromada szalonych zombie. Choć produkcja ta naśmiewa się ze schematów znanych z innych horrorów, potrafi też nieźle nastraszyć. Po jej obejrzeniu dwa razy zastanowicie się, czy na pewno chcecie jechać na wakacje do lasu.

W mieście

Wbrew pozorom, bezpiecznie nie jest i w bardziej zaludnionych regionach. Jak udowadnia film sensacyjny Pierre'a Morela "Uprowadzona" (2009), nawet w stolicy Francji można się natknąć na niebezpiecznych porywaczy, którzy zepsują nam urlop. Ich ofiarą padają w "Uprowadzonej" 17-letnia Kim i jej koleżanka, w Paryżu spędzające pierwsze w życiu wakacje bez rodziców.

Na ratunek dziewczynom ruszy prosto ze Stanów Zjednoczonych były agent służb specjalnych, Bryan (Liam Neeson), który by odzyskać córkę gotowy jest członków tajemniczego gangu zabijać gołymi rękoma. Co równie ważne, według twórców serii, na porywacza trafić można nie tylko na Zachodzie. W kontynuacji "Uprowadzonej" z 2012 roku gangsterzy porywają bohaterów w Stambule, stolicy Turcji...

Jak pokazują wymienione filmy, nieznane miejsca bywają dla nas bardzo niebezpieczne. Kto wie, czy za najbliższym rogiem nie czai się porywacz, czy w morzu nie polują akurat rekiny (lub piranie), a w jednym z wozów kempingowych nie ukrył się seryjny morderca... Oczywiście nie ma potrzeby, by wszystkie obawy reżyserów brać do siebie. Krzywdę możemy sobie zrobić przecież nawet i we własnym domu. Dlatego w te wakacje nie bójcie się podróżować, nawet po kilku seansach najlepszych wakacyjnych horrorów. A my życzymy, by zdobyte w trakcie podróży doświadczenia nie miały nic wspólnego z traumatycznymi przeżyciami bohaterów opisanych produkcji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy