Reklama

„Niewinni czarodzieje”, czyli jazz i boks

Film „Niewinni czarodzieje”, obok „Do widzenia do jutra”, można przewrotnie nazwać „dzieckiem odwilży gomułkowskiej”. Zrealizowany w atmosferze małej stabilizacji jest wyjątkowy pod wieloma względami. Jest to pierwszy duży niehistoryczny film Andrzeja Wajdy, pierwszy raz na ekranie zobaczyliśmy także Krystynę Stypułkowską, wreszcie - Tadeusz Łomnicki zaprezentował się widowni jako blondyn. Za "jazz i boks" odpowiadał w filmie młodziutki Jerzy Skolimowski. Mija właśnie 55 lat od premiery tego niezwykłego w filmografii Wajdy młodzieżowego portretu warszawiaków.

W pierwszych latach reżyserskiej kariery Andrzej Wajda specjalizował się głównie w kinie społecznym. "Niewinni czarodzieje" był czwartym nakręconym przez niego obrazem (wcześniej zrobił "Pokolenie", "Kanał" i "Popiół i diament"). Wszystkie te filmy koncentrowały się na sportretowaniu codzienności Polaków wchodzących w dorosłość w socjalistycznej ojczyźnie.

"Niewinni czarodzieje" jest jednak wyjątkową pozycją w filmografii Wajda, ponieważ reżyser po raz pierwszy zdecydował się osadzić swoich bohaterów nie w środowisku wojennym, tylko we współczesnej Warszawie.

Reklama

Wajda napisał scenariusz do "Niewinnych czarodziejów" we współpracy ze słynnym pisarzem Jerzym Andrzejewskim. Duet pracował już wcześniej nad "Popiołem i diamentem". Początkowo Wajda namawiał Andrzejewskiego do poruszenia innych tematów. Reżyser chciał zająć się projektem o nazwie "Bramy raju" (z którego powstała potem jedna z najlepszych książek pisarza), który miał opowiadać o Krucjacie Dziecięcej. Andrzejewski  nie miał jednak serca do realizacji takiego scenariusza. Namówił za to Wajdę do napisania filmu o miłości.

Panowie zdecydowali się zatem na napisanie scenariusza o krótkim romansie dwojga młodych ludzi. Z początku Andrzejewski chciał, aby akcja osadzona była w czasie Powstania Warszawskiego. Pierwotna wersja zakończenia filmu zakładała, że po spędzonej razem upojnej nocy para rozchodziła się, a chwilę później dziewczyna padała martwa, zastrzelona przez niemieckiego snajpera.

Wajda nie chciał robić filmu wojennego i "wymógł" na Andrzejewskim, aby akcja została przesunięta o kilkanaście lat później. Kiedy obaj mężczyźni doszli do porozumienia, przystąpili do pisania. Miejscem pracy stał się ulubiony zakątek Andrzejewskiego - Pałac w Oborach. Szczęśliwym trafem, był tam również 20-letni Jerzy Skolimowski, który w owym czasie zaczynał swoją karierę jako poeta. Trójka dżentelmenów spotkała się przypadkiem przy stoliku w "pałacowej" restauracji. Z uwagi na to, ze Skolimowski był jedynym młodym człowiekiem, który gościł w Oborach, został on poproszony o konsultacje.

"To nie są prawdziwi ludzie. O czym wy piszecie? Młodzi ludzie to grają jazz i boksują"- tak miał powiedzieć Skolimowski, kiedy zapoznał się z próbkami scenariusza. "A może pan, panie Jerzy, naszkicowałby to tak, jakby to miało być?"- zapytał Wajda.

Tak oto Skolimowski stał się "konsultantem do spraw młodzieżowych". Jego wkład w obecny kształt filmu jest dość znaczny. To on nadał bohaterom tego filmu odpowiedniej charyzmy; sprawił, że mówili językiem charakterystycznym dla młodych warszawiaków z tamtego okresu. Skolimowski pojawił się również w aktorskim epizodzie (na zdjęciu)

Skolimowski był również bardzo bliskim przyjacielem Krzysztofa Komedy. Postać legendarnego jazzmana zasługuje na kilka słów komentarza. W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że Komeda skomponował muzykę do "Niewinnych czarodziejów". Miał jednak jeszcze parę innych zasług w powstanie tego filmu. Można powiedzieć, że w głównym bohaterze filmu - Bazylim, jest sporo z poznańskiego muzyka. Wystarczy tylko przypomnieć, że filmowy Bazyli, podobnie jak Komeda był nie tylko jazzmanem, ale również lekarzem. Wspomnijmy również, że muzyk miał swój aktorski wkład - zagrał epizodyczną rolę w tym filmie.

Film "Niewinni czarodzieje" miał swoją premierę 17 grudnia 1960 roku. Jest pewnym paradoksem, że mimo iż w tamtym czasie był to najmniej zaangażowany politycznie film Wajdy, spotkał się z bardzo silnymi restrykcjami ze strony cenzury. Uznano, że film w złym świetle przedstawia socjalistyczną młodzież. Z punktu widzenia władzy bohaterowie byli bezproduktywni, cyniczni, a cały film nazwano "przeintelektualizowanym". Dlatego też, mimo że scenariusz był gotowy już w 1959 roku, premiera filmu opóźniona została o 12 miesięcy.

Jak widać, historia powstania "Niewinnych czarodziejów" jest dosyć zawiła i (co typowe w tamtym okresie) nierozerwalnie połączona z ówczesną sytuacją polityczną. Mało jest jednak filmów, które pod "swoim szyldem" zebrałyby tylu utalentowanych przedstawicieli polskiej kultury. Ten przedświąteczny czas może być zatem dobrym momentem, aby przypomnieć sobie legendarny film Wajdy i zobaczyć jak "żyło się w Warszawie lat 50.".     

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niewinni czarodzieje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy