"Nieulotne": Polskie gwiazdy w obiektywie Wojciecha Plewińskiego
"Nieulotne" to tytuł wystawy, prezentującej portrety wybitnych postaci związanych z polskim kinem, autorstwa Wojciecha Plewińskiego, legendy polskiej fotografii. Zdjęcia m.in. Anny Dymnej, Beaty Tyszkiewicz, Doroty Segdy, Grażyny Barszczewskiej, Anny Seniuk, Krzysztofa Komedy, Andrzeja Wajdy, Daniela Olbrychskiego czy Jerzego Stuhra artysta wywołał specjalnie na tę okoliczność.
Wernisaż wystawy "Nieulotne" odbędzie się 26 maja o godzinie 19.00 w galerii "Spot W." przy ul. Stalowej 33 w Warszawie.
Na miejscu będzie można zobaczyć pierwsze profesjonalne zdjęcia wielu późniejszych gwiazd polskiego kina, słynne intymne portrety Krzysztofa i Zofii Komedów, nastoletnią Beatę Tyszkiewicz w domu Jerzego Turowicza, fotografię Barbary Kwiatkowskiej wykonaną na kultowym Jazz Campingu w 1959 roku, Andrzeja Wajdę na tle plakatów do swoich filmów na spotkaniu w ZPAP w 1963 roku i w czasie prób do "Biesów" w Starym Teatrze (1971), fantastyczne trio w sesji z 1965 roku dla "Przekroju", czyli Monikę Dzienisiewicz, Grażynę Hase i Daniela Olbrychskiego, czy Krystynę Zachwatowicz-Wajdę w zaskakującej roli modelki (1960).
Z okazji "Nieulotnych" kuratorka wystawy, Liwia Mądzik zwróciła się do kilku artystek i artystów z prośbą o garść wspomnień ze współpracy z Wojciechem Plewińskim przy okazji realizacji konkretnych zdjęć, które zostaną zaprezentowane na wystawie. Oto, co powiedziały gwiazdy!
"(...) Poznałam Wojtka, kiedy zaczęłam studiować w szkole teatralnej. Będąc na pierwszym roku, zagrałam u Lidii Zamkow w "Weselu" w Teatrze Słowackiego. Grałam Isię i Chochoła. To jest ważne, bo wówczas zetknęłam się po raz pierwszy z kimś takim, kto jest fotografem i robi zdjęcia do spektaklu. Po premierze była zwołana próba i były zdjęcia ze scen. I wtedy pojawił się przystojny pan Wojciech Plewiński. Ja się wszystkiego bałam. Byłam dzieckiem. Miałam 18 lat. Ale był to dla mnie fascynujący świat. I pierwsze profesjonalne zdjęcia.
Potem minęło parę miesięcy, była wiosna. Pamiętam, że szłam ulicą świętego Jana w Krakowie, w takiej króciutkiej spódniczce. Miałam koński ogonek i grzyweczkę. Zatrzymał się koło mnie samochód. Wysiadł z niego pan Wojciech. Podszedł do mnie i mówi tak: "Córeczko, dziewczynko, ja jestem fotografem i robię zdjęcia do "Przekroju" na okładki, dziewczyny na okładkę. Nie wiem, czy czytasz już "Przekrój"?". On tak do mnie mówił , jak do małego dziecka. "Jak się na ciebie popatrzyłem, to pomyślałem sobie, że ja bym ci zrobił zdjęcia". W ogóle mnie nie poznał, tylko mówił: "Wiem, że musiałaby się Twoja mamusia zgodzić, ale to byśmy pojechali do mamusi i jakby się mamusia zgodziła, to ja bym ci zrobił zdjęcia na okładkę". A ja taka zdziwiona stałam, bo nie wiedziałam, czy mam mu powiedzieć, że jestem studentką pierwszego roku i że go przepraszam, ale on to mnie już fotografował. W końcu nic nie powiedziałam, bo mnie wzruszył, mówiąc: "I nie bój się nic. Ja nie jestem żaden zboczeniec ani nic takiego. Tam siedzi moja żona. Może byśmy podjechali do mamusi?". Pomyślałam: w porządku. Wsiadłam do ich samochodu. Siedziała tam rzeczywiście pani Joasia i pojechaliśmy do mamusi.
I tak doszło do tej pierwszej sesji. Wywieźli mnie za Kraków. Joanna opiekowała się mną, ubierała, robiła mi makijaż, malowała rzęsy, oczy, bo ja wtedy w ogóle nie umiałam się malować. Byłam wówczas tak niewinnym, naiwnym dzieckiem, że w ogóle nie umiałam pozować. Wojtek był strasznie miły, sympatyczny, a ja jak takie zwierzątko trochę. Powiedzieli mi wtedy: "Będziesz aktorką. Nie wstydź się, ciało to jest twój warsztat pracy i to jest bardzo piękne. Czas mija. Fotografuj się".
To wtedy miałam zrobiony swój pierwszy półakt, taki w zbożu, z gołym biustem. I jestem tam jeszcze trochę dzieckiem, jeszcze w takim pączku. Dzięki Wojtkowi mam uchwycony ten moment. (...)
Jaki jest Wojciech Plewiński? Wojtek to jest Wojtek. Jest sympatyczny, jest gentlemanem, jest uroczy. Jak kogoś fotografuje, to się nie peszysz, tylko się cieszysz, że jesteś. Coś takiego sprawia, że tak patrzy na ciebie, że ty się cieszysz, że on cię fotografuje. I dzieje się coś takiego, że nabierasz luzu i jesteś prawdziwa, nie robisz głupich min, nie napinasz się, nie wciągasz niczego"
Grażyna Barszczewska:
"Kraków. Mój pierwszy rok studiów w Szkole Teatralnej i mój pierwszy kontakt z taką (!!!?) fotografią. (To znaczy mieć szczęście!) Ja kompletnie "zielona", nieświadoma, bez makijażu. On - Pan Wojciech - przystojny (!), taktowny, delikatny, niezwykle ciekawie opowiadający o swoich przygodach nurkowania i... krótkie, niemęczące, sprawne spotkanie z okiem aparatu - okiem Artysty, które zapisało prawdę tamtej chwili studentki pierwszego roku - świeżość, ciekawość nowego doświadczenia i zdziwienie pierwszego negliżu. Dziękuję Panie Wojciechu!".
Beata Tyszkiewicz:
"W życiu byłam szczęściarą. Mając 16 lat zagrałam w filmie. Potem uczyłam się w Szymanowie z obiema córkami państwa Turowiczów z Krakowa (Jerzy Turowicz był wieloletnim redaktorem naczelnym "Tygodnika Powszechnego"). To był niezwykły dom. Tam też poznałam zaprzyjaźnionego z Turowiczami Wojtka Plewińskiego, który zrobił mi pierwsze zdjęcia (zdjęcie w czarnej bluzeczce jest właśnie tam zrobione). Potem spotkaliśmy się nad morzem, gdzie byłam na wakacjach. Tam powstały zdjęcia na plaży. Wojtek to najprzystojniejszy człowiek, jakiego spotkałam w życiu. Miał też niezwykły czar. Był hojny i obdarował mnie swoimi fotografiami, które mam do dziś. Moje zdjęcie ukazało się nawet na okładce "Przekroju". To było wyróżnienie. Wszystkiego dobrego, Wojtku. Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu".
Anna Seniuk:
"Wojciech Plewiński - nie dość, że utalentowany, to jeszcze piekielnie przystojny, obiekt westchnień całego żeńskiego Krakowa! Całe dekady wyławiał z tłumu, z uczelni, z Plant rzesze "kociaków", które zdobiły okładki kultowego "Przekroju". Zatrzymałeś w obiektywie naszą szaloną młodość.... Chwała Ci za to!".
Wystawę będzie można oglądać do 18 czerwca.